XXIII

899 86 3
                                    

Siedziałam wraz z Charlotte na trawie i rozglądałam się z ciekawością. Carly musiała iść załatwić inne sprawy organizacyjne i papierkowe. Napisałam niedawno smsa do Sylvii, czy chce do nas dołączyć, w końcu ona też zna tutaj sporo osób i mogłaby mi jakoś na pewno pomóc.

Zaczynałam powoli żałować, że nie wzięłam ze sobą swoich okularów przeciwsłonecznych, które teraz bardzo by mi się przydały. Upał był niesamowity i wreszcie zrozumiałam, dlaczego Samanta nalegała, abym wzięła ze sobą tyle bluzek z krótkim rękawkiem czy sukienek. Zaczęłam się też zastanawiać, co teraz może robić Sam i jak jej mama zareagowała na wieść o jej chłopaku, który kiedyś był tylko najlepszym przyjacielem. Już chciałam napisać do niej i o to zapytać, jednak usłyszałam wołającą mnie Sylvię. Chciała wiedzieć, co się takiego wydarzyło i postarałam się jej to wszystko opowiedzieć w jak największym skrócie. Zanim skończyłam opowiadać, to już widziałam, że ona chce mi coś powiedzieć i czeka tylko jak skończę, a moja ciekawość szybko wygrała...

- Dobra Sylvia, mów o co chodzi.

- No spoko, więc... kojarzę tego Austina, w zeszłym roku musiałam kilka razy do niego iść, bo wyrzuciłam raz do śmieci niechcący słuchawki i zdążyłam zanim cokolwiek im się stało.

- Ale czekaj - przerwała Charla. - Co niby zdążyłaś zrobić?

- No pobiegłam do niego. On ma chatkę na końcu lasu, koło wyjazdu w stronę lotniska i można się do niego przebiec, co zajmie nam jakieś... dwadzieścia minut i może ta karta z zagadką będzie cała i zdrowa...

Nie czekając zbyt długo zaczęłyśmy bieg do tego całego Austina, który mógł nam (przede wszystkim mi) jednak pomóc. Charlotte zmęczyła się po jakimś czasie i postanowiła dogonić nas później. Od razu zauważyłam, że nie miała dobrej kondycji. Ja jednak zawsze ćwiczyłam na zajęciach z wychowania fizycznego i teraz byłam w stanie biegać na dłuższy dystans, a do tego kiedy byłam młodsza, to chodziłam na dodatkowe zajęcia z baletu. Sylvia, jak się okazało, też sobie dobrze radziła i już po nie całym kwadransie byłyśmy na miejscu. Cała droga była ścieżką przez las. Spotkałyśmy na niej też dużo różnych osób, które wpatrywały się w nas ze zdziwieniem, jednak nie zracałyśmy na to zbytnio uwagi.

Chatka Austina za to była naprawdę mała i brzydka, tak jak to o niej opowiadała Sylvia. Nie wyglądała na jakąś bardzo współczesną, z boku było pełno śmietników, wokół których kręcił się nieprzyjemny zapach. Sylvia zaczęła pukać do drzwi. Najpierw w miarę cicho, lecz gdy po kilku uderzeniach nikt nie odpowiedział, to walnęła trochę mocniej i głośniej. W końcu jednak ktoś otworzył drzwi i był to zapewne Austin, który wyglądał na bardzo rozgniewanego, że ktoś mu w ogóle przeszkadza. Był chyba mojego wzrostu, mięśnie wystawały spod jego koszulki z krótkich rękawkiem. Od razu zauważyłam, że ma ładne niebieskie oczy i ciemne, bardzo krótkie loki.

- Co się takiego stało? - spytał prawie od razu.

- Cześć Austin - odezwała się najpierw Sylvia. - Kojarzysz mnie? Byłam tutaj rok temu, bo wyrzuciłam niechcący słuchawki do śmietnika... - tutaj urwała i czekała na jakąś jego reakcję, spoglądając co chwilę w moją stronę. - Kojarzysz mnie?

- Tak. Znowu wyrzuciłaś słuchawki Syll?

- Nie, nie, tym razem chodzi o moją... przyjaciółkę - powiedziała i objęła mnie ręką, przez co i on zaczął się mnie przyglądać. - Bo widzisz Austin... zgubiłyśmy taką kartkę, z wierszykiem, którą zabrano niechcący do śmieci, kiedy była ściągana scena na małej łące. Kojarzysz coś takiego?

Staliśmy tak chwilę, a on wpatrywał się prosto w moje oczy, ale wyglądał teraz na zamyślonego.

- Tak... - zaczął powoli. - Kojarzę taką kartkę, była mała, biała, a ten wierszyk był napisany zielonym długopisem. To o tę wam chodzi?

- To musiała być ona - zapewniłam go. - Masz ją tam gdzieś? - spytałam i wskazałam na ten mały budynek, w którym się znajdował.

- Niestety, spoźniłyście się... dziesięć minut temu wszystkie papierki zostały doszczętnie zniszczone i już wszystkie zostały wywiezione.

Od razu z Sylvią posmutniałyśmy. Spytałyśmy się go jeszcze, czy nie pamięta tego wierszyka, jednak nic sobie nie mógł przypomnieć. Oczywiście podziękowałyśmy mu za pomoc i zaczęłyśmy iść wolnym krokiem na łąkę.  Wracałyśmy do punktu wyjścia...

Bitwa Zespołów / 5sos & 1D \ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz