XXXII

677 69 31
                                    

Nie mogłam uwierzyć, że wtedy w samolocie to był Calum. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie napisać od razu o tym dziewczynom, jednak wolałabym ich nie obudzić.

- Skoro to byłeś ty, to dziękuję - przyznałam. - Cieszę się, że w końcu wiem, kto to był, bo tyle się nad tym zastanawiałam, szukałam różnych podpowiedzi, pytałam Charlotte jak wyglądałeś i o wiele różnych szczegółów...

- Nie ma za co, po prostu akurat tam byłem. - Podszedł o krok bliżej mnie i wziął moje włosy za ucho i się uśmiechnął. Nagle zaczął się zbliżać do mnie i od razu wyczułam, że to zaczyna robić się niebezpieczne. Jego twarz była coraz bliżej mojej, a jego wzrok utkwiony był w moje oczy, ale także w usta. Chciałam zrobić krok w tył, lecz poczułam, że nic tam nie ma. Było jednak za późno i już czułam jak spadam do wody, kiedy poczułam ręką ciągnącą mnie do siebie w taki silny sposób, że moje ciało stykało się z tym Caluma. Spojrzałam w górę w jego oczy, a sytuacja z przed sekundy zaczęła się powtarzać. Kiedy myślałam, że już mnie pocałuje, on tylko cmoknął mnie w policzek, odsunął się ode mnie, lecz wciąż trzymając mnie za rękę, pociągnął w stronę brzegu.

- Jest prawie trzecia, chodźmy spać - powiedział, gdy puścił moja rękę, a ja przytaknęłam i szłam obok niego. Nie wymieniliśmy jednak ani słowa, dopóki nie dotarliśmy do domu. - Dobranoc - rzucił jedynie i poszedł do swojego pokoju, a ja poszłam w drugą stronę. Weszłam tym razem ciszej do pokoju, zdjęłam buty, położyłam się i zasnęłam.

Obudziłam się dosyć wcześnie, bo przed godziną dziewiątą, a moja współlokatora jeszcze spała. Postanowiłam ją obudzić i razem zeszłyśmy na śniadanie, żeby tym razem zdążyć na zajęcia. Jedząc przypomniałam sobie o tym, co działo się w nocy, ale nie byłam pewna, czy to na pewno była jawa, czy może jednak sen? Nie mogłam uwierzyć, żeby to była prawda, w końcu czemu Calum Hood chciał mnie pocałować? Uznałam jednak, że to na pewno był sen. Wtedy w mojej głowie pojawiło się kolejne pytanie, czemu śnię o pocałunku z nim?

- Jesteś tam Vanessa? Czy może jednak na księżycu? - pytała moja przyjaciółka, kiedy pewnie za bardzo się zamyśliłam.

- Mówiłaś coś?

- Tylko czy skończyłaś już jeść, bo jak tak, to pójdziemy już do pokoju się ubrać, a przecież ty masz klucz.

- Tak, racja, chodźmy już.

Kiedy miałyśmy iść właśnie po schodach na górę, zauważyłam kątem oka kogoś, kto nam się przyglądał. Odwróciłam się i zobaczyłam Caluma, uśmiechniętego, który mi pomachał i poszedł dalej, jak gdyby nigdy nic. Poszłam jednak szybko na górę, doganiając przyjaciółkę.

Dzisiaj ja poszłam pierwsza do łazienki, ubrałam się, uczesałam, umyłam, normalne. Gdy obie byłyśmy gotowe, postanowiłyśmy już iść na zajęcia razem z całą grupą.

♢♡♢

Zbliżała się godzina osiemnasta, a ja siedziałam na łóżku i oglądałam jakiś serial, cokolwiek. Zajęcia... były w miarę fajne. Dzisiaj uczyliśmy się śpiewać, grać na instrumentach, nie fałszować. Oczywiście były przerwy na jedzenie, a później wróciliśmy do domków. Siedziałam spokojnie, w końcu nie miałam żadnych planów, chciałam odpocząć trochę i rozmyślać nad moim snem. Sylvia wyszła gdzieś, bo musiała coś załatwić, lecz wtedy właśnie wróciła.

- Hej, Nessa. Ty jeszcze nie gotowa?

- Niby na co?

- Na randkę?

- Nie idę...

- Co. Musisz iść. Zobacz co mam... - Jednym ruchem ręki pokazała mi jakąś śliczną sukienkę, którą ukrywała za plecami. Była... wow, niesamowita, nawet mi opadła szczęka, bo nie wiedziałam, skąd ona bierze takie ładne ubrania. Sukienka była różowa, rozklosowana i w wielu miejscach miała koronkę. Ten odcień różu prędzej nazwałabym pódrowym różem, lecz kolor właściwie nie miał znaczenia, tylko jego cudny krój, wplecione różne koraliki oraz wszystko inne. - Podoba ci się?

- Skąd to wzięłaś?

- Powiedzmy, że mam znajomości. Po za tym, nie odpowiedziałaś mi na pytanie.

- Jest cudowna, naprawdę - mówiłam niedowierzając. - Lecz nie pójdę w niej nigdzie, przepraszam.

- Aaa - zaczęła się jąkać. - Ale dlaczego? Przecież możesz tam iść chociaż dla zabawy. Kurde Nessa, może się okazać, że on jest świetny. Znaczy, według mnie on taki jest, ale jednak... ty sama musisz się o tym przekonać. Patrz na plusy: najesz się, spędzisz dobrze czas, pójdziesz zapewne do najdroższe restauracji na wyspie, może nawet przejedziesz się limuzyną i to całkiem za darmo. - Trochę mnie tym zachęciła, jednak nic nie zastąpi dobrego serialu, chipsów i koca. - Chyba, że ja mam zamiast ciebie iść.

Zastanawiłam się chwilę no i podjęłam ostatecznie decyzję.

- Dobra, idę.

Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że mam jedynie czterdzieści minut, żeby jakoś wyglądać i zrobić na tym chłopaku wspaniałe wrażenie. Przebrałam się jak najszybciej mogłam, a później Sylvia zaczęła robić mnie na bóstwo. Gdy zostało dwadzieścia minut, a ona była dopiero w połowie swojej pracy, to poszła po kilka dziewczyn z pokoju obok, które zaczęły jej pomagać. Jedna malowała paznokcie, druga nakładała tusz do rzęs, trzecia używała lokówki, a czwarta nakładała mi błyszczyk i sprawdzała, który najlepiej będzie pasował. Następnie cienie do powiek, podkład, eyeliner i kilka innych kosmetyków, których nigdy wcześniej nie używałam. Dostałam także srebrne szpilki i przez ostatnie pięć minut, sprawdzałam czy mnie nie obcierają oraz przypomniałam sobie, jak się w takich butach chodziło. W końcu w takich, to tylko na jakieś uroczystości w szkole czy poza nią.

Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, który usłyszałyśmy tylko dzięki otwartemu oknu. Wyszłam z pokoju, szłam szybko, lecz z gracją do schodów i już schodziłam. Dziewczyny z tyłu mi życzyły szczęścia i połamania widelca... Później Sylvia rzuciła we mnie torebką, więc złapałam ją jakoś i szłam dalej. Niestety drzwi otworzył nie kto inny jak Calum.

- Hej Niall, jak tam?

- Przyszedłem po Vanessę.

- No tak, jasne. - Niall wpatrywał się na mnie i zdziwiony Calum także na mnie spojrzał i mogłam usłyszeć wydobywające się z jego ust ciche "wow". Choć dla mnie oczywiście przesadzali, a ja wyglądałam... Dobra, pewnie wyglądałam pięknie. - Pięknie wyglądasz.

- Dzięki Cal - powiedziałam mijając go w drzwiach. Musiałam przyznać, że Horan nieźle się wystroił. Garnitur, muszka, czerwony dywan... Nie no, z tym ostatnim żartuję. Byłam jednak pewna, że miał go w planach. Zza pleców podał mi kwiaty, zgiął rękę i czekał, aż się go złapię. Nie wiedziałam czy mam wciąż czuć do niego urazę, czy może jednak się zabawić? Gdy nagle złapałam go, to usłyszałam bardzo głośne trzaśnięcie drzwiami. Chyba Calum się zdenerwował...

Bitwa Zespołów / 5sos & 1D \ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz