7# Anniversary

797 80 7
                                    

Lauren's POV

Spoglądałam na obojętną twarz Shaw'na i zarumienioną Camile. Byłam świadoma tego jak jestem ubrana i w pewnym sensie to dawało mi jakąś satysfakcję. Dopiero po chwili zauważyłam jakie obrażenia dziewczyna doznała po tym jak ją popchnęłam. Zmarszczyłam brwi i spoglądałam na ranę przeklinając się w duchu.

- Co was do mnie sprowadza? - Zapytałam obojętnie i zgasiłam papierosa.

- Jaa... - Zaczął chłopak w głowie zapewne układał sobie zdania w jedną całość. - Chciałem ci osobiście podziękować. - Powiedział, wiedziałam o co mu chodzi jednak nie dałam tego po sobie poznać.

- Tak? Ale za co? - Zapytałam, udając nieświadomą. Dziewczyna wpatrywała się we mnie, swoimi czekoladowymi oczkami. Mój boże... Jakie ona ma piękne oczy.

- No... oczywiście za ratunek mojej siostry. - Dokończył, po czym zaczął popijać sok.

- Przyjemność, po mojej stronie. - Powiedziałam delikatnie opuszczając wzrok. Przygryzłam wargę. - Przepraszam. - Dodałam dumnie podnosząc głowę. - Nie chciałam Cię tak mocno popchnąć. - Spoglądałam, w oczy dziewczyny z pokerową twarzą. Już dawno nauczyłam się nie okazywać uczuć. Właśnie... To było tak dawno. Momentalnie posmutniałam. Zapadła głucha cisza.

- Ile masz lat? - Zapytałam, przerywając niekomfortową sytuację. Zdziwiony chłopak szybko przyznał, że za za kilka miesięcy będzie już pełnoletni. Zaniemówiłam. Byli w tym samym wieku. - Mam dla ciebie propozycję. A raczej dobrą pracę. Jeśli być chciał oczywi... - nie zdążyłam dokończyć.

- Przy wyścigach? - Zapytała Camila. - Nie ma mowy. Już teraz się martwię, nie pozwalam. - Szybko podjęła decyzję za chłopaka. Oboje się na siebie spojrzeli, przewróciłam oczami. Wszystko do mnie wróciło. Wspomnienia. Jak to rodzeństwo, rozmawiali ze sobą nawet nie wypowiadając słów.

- Hej. - Powiedziałam zwracając na siebie uwagę. - Spokojnie. Mój ojciec ma parę firm, budowlaną, handlową, usługową. Może... coś byłm mogła zrobić. - Uspokoiłam dziewczynę. Ja i mój ojciec byliśmy w najgorszych relacjach, a z matką po prostu rzadko rozmawiałam. Może jednak... gdybym poprosiła, może by dało się coś zrobić. Dziewczyna zmarszczyła brwi.

- Dlaczego to wszystko dla nas robisz? - Zapytała Camila. Szybko spuściłam wzrok i odwróciłam się do nich plecami, poprawiłam stojące kubki, tak aby nie wyglądało to zbyt dziwnie. Nie wiedziałam co powiedzieć.

- Tak jakoś. - Chrypa, zdetonowała mój głos. Szybko odchrząknęłam i powtórzyłam nieco głośniej. Znów zapadła cisza. Goście musieli już wracać do domu, więc odprowadziłam ich do drzwi i zwyczajnie ich pożegnałam. Zapiłam smutek szklaneczką koniaku, który spowodowały wszystkie wspomnienia.

<kilka dni później>

Wstałam późnym rankiem, wzięłam długi i ciepły prysznic. Ubrałam ciemne, spodnie i białą koszulę. Ruszyłam do kuchni, dziś postanowiłam zjeść, zwykłe płatki z mlekiem, które miały posłużyć mi za obiad. Zasiadłam przed telewizor ostrożnie aby nie pognieść ubioru. Obejrzałam jakiś tam, program o ochronie zwierząt. Znudzona zarzuciłam na siebie ukochaną kurtkę.

Wyszłam z domu, zamykają go i włączając alarm. Wsiadłam do mojego czarnego BMW i ruszyłam przed siebie. Przejechałam całe miasto, zanim z niego wyjechałam w jednej z kwiaciarni kupiłam bukiet białych róż.

Kiedy zajechałam na miejsce, wzięłam głęboki wdech. Ruszyłam przed siebie. Zasiadłam na małej ławeczce. Nie chciałam tam iść. Bałam się. Z oczu poleciały łzy. Pozbierałam się i podeszłam do nagrobka.

Explicit ||Camren||Where stories live. Discover now