Lauren's POV
Wywinęłam się. Hah... dobrze, że nie dała mi dojść do słowa. Z uśmiechem na twarzy, prowadziłam auto. Mimo, że było ciemno, widziałam jak chmury zbierają się nad miastem. Oj chyba komuś nie spodobało się to co robię i jak się zachowuję. Zacisnęłam dłonie na kierownicy, byłam dumna z siebie i z tego co zrobiłm. Poprosiłam dziewczynę aby uszykowała się na weekend. Miałam zamiar pojechać po nią późnym wieczorem.
Tej nocy nie miałam zamiaru zmrużyć oczu. Miałam wspaniały plan. Przemierzałam ulice zatrzymując się od imprezy w domu studenckim, po bary i cluby nocne. Humor mi dopisywał. Ale nie przemierzałam tych miejsc od byle zachcianki czy dla zabawy.
Jadąc w pewne specjalne miejsce, musiałam załatwić sporo papierkowej roboty po drodze. Już wcześniej zdobyłam pewne pozwolenia i dokonałam różnych zakupów, moi rodzice byli spoko, dopóki mieli zamiar wpłacać mi kasę i trzymać się z daleka.
Stanęłam przed kamiennym budynkiem, już od dawna spodobało mi się to miejsce. Może okolica mogła wywrzeć pewne kontrowersje ale nie przeszkadzało mi to. Marmurowy dwu piętrowy budynek, był idealny. Już wszystko miałam zaplanowane. Weszłam do środka, przywitało mnie nie duże pomieszczenie, znajdowały się w nim trzy par drzwi i duże schody prowadzące do piwnicy i na następny poziom.
Wdrapałam się po schodach na górę. Jest idealnie. Pierwsze piętro zagospodaruję na mój gabinet i parę innych potrzebnych pokoi. Parter czyli wcześniej wspomniany pokój, który będzie służył za lobby i w którym były jeszcze trzy pary drzwi. Jeden pokój ten największy będzie, magazynem. Pozostałe dwa pracownią do tatuaży. Piętro niżej znajdowała się ogromna hala. Idealnie na podziemny club nocy.
Przez kolejne dni załatwiałam formalności. Zatrudniałam pracowników. Zakupowałam potrzebne, przyrządy. Zestaw do tatuaży, z górnej półki. Wyposażenie do baru, sprzęt dla Dj'a itd. Wszystko aby rozkręcić porządny biznes wiedziałam. Oczywiście moja kochana Dinah zajęła się tym aby było dużo chętnych. Nocami kiedy wszyscy się bawili, w swoim gabinecie porządkowałam wszystkie dokumenty.
Wszystko zaczęło się powoli kręcić, oczywiście legalnie. Były sprawdzane dokumenty a łapówki nie wchodziły w grę. Ludzie się bawili, przy muzyce i alkoholu. Nikt nie mógł im zabronić.
Kidy nastała sobota, ruszyłam w stronę, obrzeży mojego kochanego Miami. Zaparkowałam na małym podjeździe. Zapukałam i czekałam na dziewczynę. Była ubrana w krótkie jasne spodenki i czarny top z jakimś napisem. Uprzejmie otworzyłam dziewczynie, drzwi. Wsiadła bez słowa na siedzeniu i czekała.
- Gdzie się wybieramy? - Zapytała z ciekawości, ja jedynie posłałam jej spojrzenie i skupiłam się na drodze. Postanowiłam zrobić dziewczynie niespodzianką chociaż byłam pewna, że jej się nie spodoba. Wiedziałam, że zapach alkoholu, spoconych ciał i głośnej dubstep'owej muzyki. Jednak zabierałam ją tam z jakąś satysfakcją.
Szłam przez tłum aby zasiąść w miejscach dla VIP. Po chwili obok mnie była już zdenerwowana brunetka. Opierałam się wygodnie, posłałam jej beznadziejny nieszczery uśmiech ale zdaje się, że ona tego nie zauważyła. Podszedł do nas, wysoki i przystojny mężczyzna. Zaprosiła małą do tańca. Zgodziła się.
Była speszona widziałam to, facet ciągle się do niej przystawiał. Kład swoje wielkie łapska na całym ciele kruchej dziewczynki. Czy reagowałam? Nie. Rozmawiałam z przyjacielem nie wstając z miejsca.
- Zabierz mnie stąd. - Usłyszałam donośny, głos zalanej łzami Camili. Niechętnie podniosłam się i podeszłam bliżej niej abym nie musiała się wydzierać.
- Kochanie, nie podoba ci się? - Zapytałam, byłam strasznie rozbawiona tą całą sytuacją. - To moje klimaty, myślałam, że chciałabyś mnie trochę poznać. - Zaśmiałam się, a Camello pokręciła z irytacją głową i zaczęła zmierzać w stronę wyjścia. Wywróciłam oczami i poszłam w ślady brunetki. Przeciskając się przez tłum. Kiedy wyszłam na zewnątrz, podbiegłam do dziewczyny.
- Camz... poczekaj. - Powiedziałam, sama nie wiem dlaczego w moim głosie było słychać rozbawienie. Dziewczyna napięcie stanęła i obróciła się w moją stronę. - Aż tak bardzo ci się nie podobało? Ten koleś był całkiem gorący. - Puściłam do niej oczko.
- Lauren... - Wyszeptała zbierając słowa do kupy. - Co się z tobą stało, mimo że znałam cię krótko to...- Przerwałam jej aby ją poprawić.
- W ogóle mnie nie znałaś... nigdy. - powiedziałam machając palcem wskazującym, byłam stanowcza i opanowana. Dziewczyna już się odwróciła i chciała odejść, uniemożliwiłam jej to, odwróciłam ja i złapałam za barki.
- Jesteś podła! - Krzyknęła mi prosto w twarz. Chciała mnie wyminąć, złapałam jej drobna dłoń i spojrzałam prosto w oczy. Po chwili zrezygnowałam z takiego planu działań i kontynuowałam.
- Co ja poradzę! Taka jestem, nie chcę się zmieniać. Chcę aby ktoś pokochał mnie taką jaka zawsze byłam. Może i podła ale jestem sobą. Wcześniej udawałam i źle na tym wyszłam. Mówię co myślę nie zmienię tego. - Zaczęłam tłumaczyć ale nie miałam zamiaru przepraszać. - Dobrze... nie chcesz tamtego...- wskazałam na budynek, w którym rozgrywała się impreza. - Chodźmy na spacer. - Byłam spokojna. Ruszyłam wraz z brunetką bez słowa. Nie mam pojęcia dokąd zmierzałyśmy.
Cisza i chłodne podmuchy wiatru otaczały nasze ciała. Boże... dziewczyna trzęsła się z zimna a ja nie miałam ochoty oddawać jej swojej ulubionej kurtki. No cóż, jednak oddałam ją jej bo nie mogłam się z nią tak trudzić. Kiedy usiadłyśmy na ławce prawie natychmiast Camila złapała za moją rękę spoglądając na mnie z przerażeniem.
Ja natomiast nie zwróciłam na to uwagi. Dziewczyna przypatrywała się we mnie, z nieokreślonym wyrazem twarzy. Opuszkami palców kreśliła linie po śladach jak dziecko w przedszkolu.
- To przeze mnie?- Zapytała, jej głos jakby się łamał.
- Nie. Nie jesteś pępkiem tego świata. - Szubko ugryzłam się w język i dodałam aby nie urazić Cabello. - Mam wiele problemów, przez które to zrobiłam. - Dziewczyna patrzyła na mnie ze smutkiem jakby miała zacząć płakać. Zabrałam od niej swoją rękę.
- Weź się tak nie patrz jakby to był koniec świata, Tak się składa, że jestem dumna, że je mam. - Cały czas mówiłam nie patrząc na dziewczynę a w otwartą przestrzeń. - Dzięki nim nie jestem słaba, wiele przeszłam. To mój symbol i mam prawo dumnie go nosić.
Między nami ponownie nastała cisza.
- Wiesz, kiedy cię po raz pierwszy ujrzałam. Bałam się ciebie. - Mówiła cicho nie miałam zamiaru jej przerywać jedynie obojętnie spoglądałam przed siebie. Wszystko było mi już obojętne i nie miało znaczenia. Nawet ona. - Byłaś zalana krwią i to przez mnie. Krzyczałaś na mnie. Potem jak byłaś pod moim domem, też się bałam. I kiedy byłaś pijana i przyparłaś mnie do ściany. Za każdym razem byłam pełna strachu. Ale nie bałam się o siebie. - W końcu na nią spojrzałam, obojętność sprawiała, że nie dawałam jej nic, co mogła by wiedzieć. Żadnych emocji. Nic. Nie czułam nic dlatego i ona nie mogła nic w mnie ujrzeć.
- Tylko o ciebie. - Wyszeptała, wstałam napięcie. I zrobiłam jakby parę kroków. Odchyliłam głowę i spojrzałam w rozgwieżdżone niebo.
- Czas się zbierać. - Byłam tak beznamiętna, że zabolało by każdą osobę. Przez całą drogę do samochodu i kiedy odwoziłam ją pod dom, między nami trwała cisza. Dziewczyna z początku parę razy na mnie spojrzała jednak później żadne z nas już tego nie zrobiło. Nie odwróciło się choćby na sekundę, aby sprawdzić co dzieje się z drugą osobą.
YOU ARE READING
Explicit ||Camren||
FanfictionAdrenalina, gniew, smutek, zamieszanie, to wszystko siedzi w głowie Lauren. Wyścigi samochodowe to jej praca i odskocznia od rzeczywistości. Pewnego dnia gdy miała wyścig stało się coś czego nie mogła wymazać ze swojego umysłu dręczyło ją sumienie...