15# What I've Done

623 71 11
                                    

Lauren's POV 

Pieprzony telefon. Po co on jej jak i tak nie potrafi go odebrać. Nie rozumiem tej dziewczyny. Powoli zaczyna mnie irytować. Dzwonię ostatni raz, nie odbierze. Odpuszczę sobie. Sygnał za sygnałem i żadnego cichego zaspanego szeptu brunetki. Rzuciłam telefon na biurko i podeszłam do okna spoglądając na duży parking. Prawie żadnego samochodu. Parę studentów, zataczających się po alkoholu.

Ogarniał mnie smutek. Ale dlaczego? Jestem wściekła, podła, chamska, bez uczuć i jakichkolwiek emocji.

Co mam zrobić? Kiedy powiedziałam Camili, że taka jestem i tego nie zmienię to tak na prawdę skłamałam. Nie mam pojęcia kim jestem, nie odnajduje się na tym świecie. Boję się go... tak naprawdę przeraża mnie cały ten świat i mam go serdecznie dosyć. Jednak jestem zbyt silna i dumna, żeby pokazać to innym, aby zwierzyć się ze swoich uczuć.

Już chcę, ponownie zadzwonić do Cabello. Może tym razem odbierze. Jestem strasznie wkurzona, że nie odbiera ani nie daje żadnego znaku życia. Przez chwilę przez myśl przeleciało mi, że mogło jej się coś stać. Ale odwiozłam ją bezpiecznie do domu, a taka dziewczyna jak ona na pewno nie ma żadnych wrogów. Jednak postanowiłam nie nacisnąć zielonej słuchawki a dla upewnienia się, miałam zamiar pojechać do jej domu.

W oknach widziałam jeszcze delikatnie pobłyskiwanie światła. Trzasnęłam za sobą drzwiami i ruszyłam w stronę budynku. Zapukałam, przez moment nie otrzymałam, żadnej reakcji. Po chwili otwiera mi brat, czekoladowych oczu.

- Hej, Camila śpi? - Zapytałam, nie uzyskałam odpowiedzi tylko zdziwioną minę chłopaka.

- Po pierwsze, po powrocie od ciebie płakała. - Zaczął chłopaka, jego spojrzenie przeszywało mnie. Wydawał się ściekły. - Po drugie, mam nadzieję, że jesteś tu aby ją przeprosić. - Nabrał powietrza i kontynuował, a ja tylko się niecierpliwiłam. - Po trzecie, nie ma jej myślałem, że jest z tobą. - Zmarszczył brwi.

-Jak to?- Odwiozłam ją, wyszła gdzieś sama. Gdzie ona teraz jest. - Nie odbiera telefonu.

Źrenice chłopaka powiększyły się wiedziałam, że on również nie ma pojęcia gdzie znajduje się brunetka. Potarłam skroń, to całe zamieszanie jakby wywarło bolesny ucisk w mojej głowie. Wibracje jednak wyrwały mnie z zamyśleń. To ona. Spojrzałam na Shawn'a wymownie, aby się domyślił kto dzwoni.

- Halo? - Po drugiej stronie głucha cisza. - Camila! Jesteś tam!? Hej! - Krzyczałam, dopiero po chwili usłyszałam głos.

- Hej. - Słyszałam, że głos miała jakby załamany. - Przepraszam, że nie odbierałam...

- Płakałaś? Gdzie jesteś przyjadę. - To było, coś takiego... dziwne. Pamiętam to uczucie, już od dawna mi nie towarzyszyło ale to było coś w rodzaju "zmartwienia" tylko takie silniejsze.

- Przyjedź do parku, wiesz gdzie. - Powiedziała beznamiętnie. Co mogło się stać, że jej głos tak bardzo się zmienił. Rozłączyła się, słyszałam tylko sygnał zakończonej rozmowy. Brunet był już ubrany i gotowy. Udaliśmy się w ciszy na miejsce gdzie miała czekać Camila.

W momencie kiedy zajechałam na miejsce przez chwilę myślałam, że jest ono złe. Było tu pusto, żadnej żywej duszy. Wyszłam z pojazdu aby się upewnić, że nie ma tu dziewczyny. Lecz wtedy ujrzałam ją siedzącą na ławce. Wraz z chłopakiem ruszyliśmy w jej stronę.

- Co ty tu robisz?- Zwróciła się do brata, była jakby roztrzęsiona i ... sama nie wiem zła, zdziwiona, taka niespokojna. - Nie możesz tu być...

Nie zdążyła dokończyć, zza drzewa wyłonił się wysoki i wytatuowany facet. Podszedł do dziewczyny i zarzucił swoje ramie na nią.

- Witaj kochana. Kojarzysz mnie?- Zapytał, ja jedynie wpatrywałam się w opuszczoną twarz Camili, nie była smutna tylko wściekła. Ale na kogo? - Heh, głupio mi tak trochę. - Przyznał mężczyzna. - Zawsze szanowałem kobiety. Ale teraz nie dałaś mi wyboru, mała Lauren. Kotku. - Zacisnęłam pięści, krew w moich żyłach tak bardzo przyspieszyła, że czułam jakbym się gotowała, jednak serce nie zmieniało rytmu bicia.

Explicit ||Camren||Where stories live. Discover now