5# Cage

781 84 4
                                    

Lauren's POV

Przez całą podróż do domu, chłopak ciągle prosił abym się z nim zmierzyła. Z początku strasznie mnie to irytowało, postanowiłam więc się zgodzić. Potem już jechaliśmy w ciszy. Dopiero gdy opuszczałam pojazd chłopaka usłyszałam od niego ciche "wygram".

Zanim weszłam do domu, wyłączyłam alarm, następnie zatrzasnęłam za sobą drzwi. Zadzwoniłam do przyjaciela aby odebrał mój samochód, spod posesji Camili i Shaw'a. Usiadłam przy wyspie kuchennej, zadręczając się tym co ujrzałam. Nie mogłam uwierzyć. Po moim policzku spłynęły łzy.

- Już rozumiem. - Wyszeptałam do siebie i wybuchłam szlochem. Wszyscy potrzebowali pieniędzy, dlatego pojawiali się na wyścigach, by stawiać swoje oszczędności, na wygranego. By mieć pieniądze na siebie, na jadzenie a niektórzy nawet na utrzymanie rodziny. Nie mogłam powstrzymać łez myśląc o tych dzieciakach.

Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, otarłam łzy. Zamieniłam kilka słów z moim przyjacielem, po czym wprowadziłam mój wóz do garażu. Do kuchni wróciłam jedynie po butelkę whisky. Zaczęłam grzebać przy samochodzie, uwielbiałam to robić. Co chwila popijałam napój, który rozgrzewał mnie od środka. Spędziłam w garażu pół nocy. Alkohol skończył mi się po godzinie, potem na zmianę płakałam rozbijałam butelki i majsterkowałam przy samochodzie. Zmęczona, wzięłam gorący prysznic, ubrałam tylko bieliznę i koszulkę, po czym padłam na łózko.

Obudziłam się o jakiejś dziesiątej. Nie robiłam sobie nic do jedzenia, śniadania mnie nie obowiązywały, a nawet jeśli to lodówka świeciła pustkami. Nalałam sobie jedynie soku i wyszłam na balkon. Po drodze jednak szybko zgarnęłam leżące na stoliku fajki. Zapaliłam jedną rozkoszując się dymem, który przemierzł moje płuca.

Ubrałam czarne spodnie, biały top z napisem karma i znakiem Yin-Yang. Zarzuciłam na siebie moją szczęśliwą skórzaną kurtkę. Udałam się do swojego pojazdu i jak zwykle podążałam ulicami miasta, oczyszczając umysł. Nie mogła jednak gdyż w mojej głowie widziałam twarz Camili.

Zatrzymałam się u linii startu, w tłumie ujrzałam czekoladowe oczy. Dziewczyna lekko się trzęsła. Przez chwilę chciałam się wycofać, jednak brakowało mi tego wszystkiego.

- Gotowy? - Zapytałam Shaw'na. Skinął lekko głową, widać było, że się denerwował. Podał mu rękę, uścisnął ją. Ten gest wywołał w tłumie, zamieszanie. Takie coś wykonywałam tylko w momencie kiedy uważałam, że przeciwnik jest on godnym przeciwnikiem i darzę go szacunkiem.

Zasiadłam za kierownicą. Oczekiwałam sygnału do startu. Wpatrywałam się w Camilę, po chwili pokazała ona zaciśnięte kciuki swojemu bratu, przez chwilkę na mojej twarzy zagościł uśmiech. Dziewczyna wyszła pomiędzy samochody. Jaskrawa flaga, upadła na ziemie. Usłyszałam piski opon i nie mając żadnego oporu ruszyłam przed siebie.

Z początku wyprzedzałam chłopaka. Pierwsze skrzyżowanie, potem następne i następne. Okrążenie zaliczone, teraz następne. znów ta sama seria i kolej okrążenie. Byliśmy na tresie trzeciego.

- Zrobię to. - Powiedziałam sama do siebie. Spojrzałam na przeciwnika. Jechaliśmy ramię w ramię. On również spojrzał na mnie, uśmiechnął się zadziornie a ja odwzajemniłam gest. Ostatnia prosta, około dwóch kilometrów.

Kiedy byliśmy około pięciuset metrów od mety, zrobiłam to o czym myślałam całą noc. Minimalnie zwolniłam, aby chłopak pomyślał, że zwyczajnie przyśpiesza. Jednak każdy wiedział, że jestem zbyt dobra, każdy domyśliłby się, że dałam mu fory. Dlatego też podeszłam do niebezpiecznego manewru. Zarzuciłam w złym momencie zły bieg, oczywiście będąc tego świadoma. Kierownica zatrzęsła się, silny pisk opon. Wpadłam w kontrolowany poślizg, obracając samochód wiarygodnie o jakieś 200 stopni.

Metę przekroczył Shaw'n. Uradowany wyskoczył z pojazdu. Wszyscy bili mu brawa, wiwaty unosiły się głucho odbijając się od hangarów i rozbrzmiała muzyka. Siedziałam przez chwilę w pojeździe, ciesząc się jego szczęściem. Wraz siostrą weszli na dach pojazdu, wszyscy podziwiali jak młode rodzeństwo cieszy się z wygranej.

Obróciłam swój samochód i podjechałam obok auta Shaw'na. Wyszłam z pojazdu przyglądając się parze z uśmiechem. Po chwili, ktoś szarpnął mnie za rękę. Z tłumu wyciągnęła mnie Dinah.

- Co ty wyprawiasz! - Zapytała, spoglądając na mnie ze zdziwieniem. - Stawka wzrosła, ktoś dopłacił dodatkowe 5 kafli. - Wykrzyczała przyjaciółka, zdumiona moim spokojem.

- Wiem, nie przejmuj się. - Puściłam jej oczko. - Samochód od jakiegoś czasu mi szwankuje. - Uśmiechnęłam się do dziewczyny. "Tak właściwie to od wczoraj." pomyślałam sobie. U mojego boku znalazł się zwycięzca waz z siostra. Oboje uradowani, i wtuleni w siebie.

- Mówiłem ci, że wygram. - Zaśmiał się chłopak, przybiłam z nim piątkę. Camila chwilowo oddaliła się wchodząc w tłum. Rozmawiałam z chłopakiem przez chwilę sam na sam. Nagle z całego tłumu rozniosły się przeraźliwe krzyki i policyjne syreny. Czym prędzej pobiegłam, w jego stronę rozglądałam się za Cam, kiedy zobaczyłam ją szarpiącą się z jakimś policjantem. Zrobił się wielki tłok i wszyscy zaczęli uciekać.

Pobiegłam najszybciej jak mogłam do dziewczyny, rozdzielając ją i mężczyznę, włożyłam za dużo siły i Camila upadła na ziemię. Po sekundzie podbiegł do niej Shaw'n.

- Uciekajcie. - Przekrzykiwałam donośne krzyki ludzi. Czułam jak ktoś chwyta mnie od tył i powala na ziemię. Próbowałam się uwolnić jednak było to na marne. Policjant zakuwał mnie w kajdanki a ja, trzymając policzek przy ziemi patrzyłam jak dziewczyna bezpiecznie oddala się.

Siedziałam na ławeczce, uderzając głową o ścianę. Czekałam aż usłyszę moje nazwisko. Cela, była praktycznie opustoszała. Ja jedna siedziałam, czekając. Wszystkich odebrali już rodzice, lub została wpłacona kaucja.

Cały czas myślałam czy aby, Shaw i Camila dotarli bezpiecznie do domu. Wiele mogło się wydarzyć. Mogli ich ścigać po czym złapać i zawieźć na inny posterunek. Nie miałam pojęcia co się z nimi dzieje.

Czekałam aż przyjedzie po mnie, mój przyjaciel. On zawsze mnie stąd ratował. Po chwili usłyszałam moje nazwisko. Wstałam znudzona, i wyszłam nawet nie spoglądając na osobę, która otworzyła mi celę. Z całych sił udawałam, że to wszystko jest nudne i że na niczym mi nie zależy.

Spojrzałam na starszego mężczyznę. Na jego widok kąciki moich ust lekko podniosły się. Podpisałam jakieś papiery i udałam się w stronę mężczyzny. Ten objął mnie ramieniem i razem wyszliśmy z posterunku. Mężczyzna zawiózł mnie do domu.

Nie mając na nic siły, wzięłam szybki prysznic i położyłam się do wielkiego łóżka. Mimo wielkiego zmęczenia nie mogłam zasnąć cały czas myśląc o Shaw'nie i Camili... "Czy wszystko było w porządku?" zadawałam sobie pytanie. Wpatrując się w magiczne zdjęcie, które zawsze poprawiało mi nastrój wyszeptałam.

- Tęsknię za tobą. - A po policzku spłynęła mi łza. Po kilkunastu minutach, mój organizm nie wytrzymał i zapadłam w głęboki sen cały czas myśląc o nim.

Następnego dnia jak tylko wstałam udałam się, zapalić. Zaciągając się dymem usłyszałam dzwonek do drzwi. Z fajką w ustach przeczesałam włosy. Ubrana jedynie w bieliznę i krótki top otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazała się zawstydzona para. Wpuściłam ich do środka. W kuchni zaproponowałam im sok, który chętnie przyjęli. Spoglądałam na nich opierając się o ścianę.

***

Wow, to już piąty rozdział, ale się cieszę.

Miło mi was gościć haha.

Mam nadzieję, że się podoba i nikogo nie rozczarowałam.

Explicit ||Camren||Where stories live. Discover now