Lauren's POVPo tym jak Camila i Shaw odeszli postanowiłam, zająć myśli czymś innym niż czekoladowe oczy dziewczyny. Jednak, nie miałam pojęcia co mogę ze sobą zrobić. Jak skończyłam jeść lody wsiadłam do samochodu i ruszyłam na obrzeża Mimai. Z obu stron ulicy otaczały mnie lasy. Rozsunęłam szybę i jedną dłonią krążyłam między wirami powietrza. Zauważyłam, że niedługo zacznie się ściemniać, zobaczyłam gdzieś pomiędzy drzewami, jakby dróżkę małą, samochodem bym tam nie wjechała dlatego też stanęłam na uboczu.
Wysiadłam z pojazdu, przez moment wahałam się, nie byłam pewna co tam znajdę, nabrałam odwagi, której nigdy mi nie brakowało. Ruszyłam przed siebie. Z nadzieją podążałam między drzewami, rozglądałam się i nie zawróciłam. Miałam nadzieję, że znajdę coś, miejsce, takie magiczne, które zapamiętam na zawsze.
Szłam i szłam, końca nie było widać, a jednak ja go znalazłam. Przeszłam pod długimi, opadającymi gałęziami starej wierzby. To co ujrzałam... Boże jakie to piękne. Źrenice powiększyły mi się na krajobraz. Duże jezioro, które sprawiało wrażenie naprawdę ogromnej przestrzeni. Woda mieniła się, kolorami błękitu, jakby niebo upadło i bezwładnie leżało na tym jednym skrawku ziemi. Po lewej wielki potężny dąb. Korona drzewa była niewyobrażalnie wysunięta w stronę wody jakby samo drzewo nie mogło nadziwić się temu pięknu.
Dawno to nikogo nie było. Stara lina zwisała z drzewa, służąc kiedyś do skoków, teraz jedynie człowiek mógłby na niej zawisnąć. Mała huśtawka, kiedyś dzieci bawiły się na niej non stop, teraz samotnie zwisała, jakby bez żadnej nadziei. Mała plaża, przez nikogo nie odwiedzana a mimo to czysta jak sama woda. Z drugiego boku wysoki głaz, który od wieków zbierał w sobie cząstki wspomnień. Stał dumnie, jakby pan tego wszystkiego, chronił to miejsce, a przed nim na wodzie białe lilie, gęsto ściśnięte, chroniły się jak rodzina. To wszystko chroniły wysokie drzewa, piękny punkt na ziemi, nie pozwalały aby kolejni podli ludzie to zniszczyli.
Mimo pogody, mimo że słońce zaczyna schodzić w dół, ja ściągam z siebie buty i kurtkę. Zimna woda, muska delikatnie moje stopy, jak zimne dłonie, królowej lodu. Im dalej tym głębiej, już po dwóch metrach zanurzona jestem do pasa. Spoglądam przed siebie, środek jeziora mógłby mieć nawet z 30 metrów głębokości.
Słońce chowa się jakby nie godne podziwiania tego miejsca ja sama nie jestem, jednak coś pozwoliło mi je znaleźć. Gorąca kula ognia, sprawia, że samo jezioro zaczyna płonąć i niebo przybiera barwy róży i pomarańczy, zostałabym tu na zawsze.
Obiecuję sobie, że zabiorę tu ze sobą Camilę, sama nie wiem dlaczego. Ta dziewczyna była równie piękna jak to miejsce. Jej oczy jak zachód słońca skrzące płomień nadziei, usta jak zimna woda odrywająca od rzeczywistości, ciało kołyszące się jak czubki drzew, wolne na wietrze. Ona musiała zobaczyć to miejsce, mimo, że mogła się nie zachwycić tak jak ja, nie mogłam tego nie zagwarantować.
Mogło by to być nasze miejsce, tu mogłabym zostać na zawsze w objęciach dziewczyny. Była jedynym elementem brakującym w tej układance. I nawet jakby nie odwzajemniała moich uczuć, ja zrobiłabym wszystko aby zatrzymać ją jak najdłużej. Za gorącego dnia pływałybyśmy bez opamiętania, wieczorami wtulone w siebie popijały czerwone wino oglądając zachód, a na koniec odnajdywały przeróżne kompilacje zbiorów na rozgwieżdżonym niebie.
Otuliłabym dziewczynę ramionami aby uchronić przed zimnem, złożyłabym kojący pocałunek na jej szyi, i wyszeptała słowa, które zapamiętałaby do końca życia. Nie zraniłabym jej, lecz gdyby ona to zrobiła przyszłabym tu i stała się częścią tego miejsca. Właśnie wyznawałam uczucie do dziewczyny kiedy zapadł zmrok. Musiałam wracać mimo tego, że tak bardzo nie chciałam. Musiałam.
YOU ARE READING
Explicit ||Camren||
FanfictionAdrenalina, gniew, smutek, zamieszanie, to wszystko siedzi w głowie Lauren. Wyścigi samochodowe to jej praca i odskocznia od rzeczywistości. Pewnego dnia gdy miała wyścig stało się coś czego nie mogła wymazać ze swojego umysłu dręczyło ją sumienie...