Camila's POV
Obudziłam się, a Shawn już nie spał. Myślał nad czymś, tak bardzo się zamyślił, że nie zauważył tego jak na niego patrzę i że w ogóle się obudziłam.
-Dzień dobry... - Oparłam się o łokieć i spojrzałam na niego.
-O hej heh... Już wstałaś? - Odsunął się i spojrzał mi w oczy.
-Tak... coś się stało? Jakiś taki zdenerwowany jesteś.- Wstałam i usiadłam na krześle. Moje oczy były opuchniete od płaczu.
-Niee, ale...- przerwał a ja zmarszczyłam brwi.
- Ale? - Nadal miałam ta sama postawę nie drgnęłam nawet o milimetr.
- Była tutaj Lauren...- na te słowa zamarłam nie spodziewałam się, że będzie miała na tyle siły by wstać i przyjść tutaj przecież jeszcze wczoraj leżała nieprzytomna podpięta pod te wszystkie maszyny.
- Ale jak to wstała i przyszła tutaj? - Wstałam i podniosłam lekko głos. Byłam zła, ona musi leżeć i odpoczywać a nie spacerować po szpitalu.
- Nie, była na wózku... Przyszła by zobaczyć co ze mną..- spuścił wzrok na dłonie którymi się bawił.
-Rozumiem, ale i tak nie powinna wstawać z łóżka... Muszę do niej pójść i porozmawiać - mówiłam wszystko na jednym wydechu a Shaw złapał mnie za rękę bym się uspokoiła.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - nie mogłam dużej tego słuchać po prostu wyszłam z sali i skierowałam się do łazienki. Spojrzałam w moje odbicie w lustrze i uświadomiłam sobie, że ona na pewno nie chce ze mną rozmawiać no bo to ja spowodowałam, że się tu znajduje.
-Co ja ci zrobiłam? Zachowałam się jak... - Nie mogłam dokończyć bo przerwał mi znajomy głos.
-Nie obwiniaj się, to nie twoja wina..
-Co ty tutaj robisz powinieneś leżeć w łóżku - już złapałam za jego wózek by odprowadzić go do sali.
- Idź do niej.. - Złapał mnie za ręce i spojrzał w oczy. Widziałam w nich coś czego dawno nie miałam. Siłę i odwagę która pomoże mi w tej rozmowie.
- Dobrze...- uśmiechnęłam się.- ale najpierw odprowadzę cie do sali okej?- Zaśmiałam się a on pokiwał głową śmiejąc się pod nosem. Po chwili znajdowałam się pod moją była sala. Zapukałam. Nikt się nie odzywa. Wchodzę i widzę ja wtulona do poduszki leżącą tyłem do mnie. Ułożyło mi bo nie jestem jeszcze gotowa spojrzeć jej w oczy. Podeszłam do niej i usiadłam obok łóżka. Dzieliły nas centymetry, w moich oczach nabrały sie już łzy. Taka ilość by mogły już swobodnie spać po moich polikach.
-Lauren...- po tych słowach dziewczyna drgnęła. Nie spodziewałam się, że tak reaguje...nie...boi się mojego głosu...a co dopiero mojego dotyku.
- Idź..- Po moim ciele zebrała się gęsia skórka na dźwięk jej głosu.
- Przepraszam... Chciałam z tobą porozmawiać. - Oparłam łokcie o łóżko a dłonie o twarz by stłumić szloch. Nie usłyszałam odpowiedzi. Podniosłam głowę by spojrzeć na nią, lecz niestety cały czas trwała w tej samej pozycji.- Okej... Rozumiem możesz nie chcieć ze mną rozmawiać, ale pozwól mi żebym mogła powiedzieć Ci jak to wszystko było naprawdę...- szczerze miałam iskrę nadziei, że mi wybaczy i da wszystko wytłumaczyć. - No więc to było tak, że po tym jak mnie odwiozłaś do domu chciałam pomyśleć i pojechałam do parku...naszego parku. Usiadłam i trwałam tak chwilę, a potem poczułam jak ktoś uderza mnie belka czy czymś metalowym w głowę. Straciłam przytomność....
Przerwałam na chwilę miałam ogromną gule w gardle nie mogłam wypowiedzieć słowa więcej. - Obudziłam się w starej drewnianej szopie, potem przyszedł do mnie ten cały Jo. Powiedział mi, że jak Cię nie przyprowadzę to sam z chłopakami ciebie znajdzie i będzie to wyglądać sto razy gorzej. Bałam się, że może cię nawet zabić on jest nieobliczalny Lo... Bałam się o ciebie i dlatego to zrobiłam i nie widziałam, że przyjedziesz z Shawn'em ale kiedy go zobaczyłam wiedziałam, że on ci pomoże czy też ułagodzi tą sprawę, ale ja nie chciałam żeby tak to wszystko wyglądało.- Siedziałam i wpatrywałam się wciąż leżąca do mnie tyłem dziewczynę.
YOU ARE READING
Explicit ||Camren||
FanfictionAdrenalina, gniew, smutek, zamieszanie, to wszystko siedzi w głowie Lauren. Wyścigi samochodowe to jej praca i odskocznia od rzeczywistości. Pewnego dnia gdy miała wyścig stało się coś czego nie mogła wymazać ze swojego umysłu dręczyło ją sumienie...