Camila's POV
Nie spodziewałam się, że Lauren zachowa się tak podle! Pomyślałam, że może przemyślała wszystko chce to odkręcić, ale serio się myliłam. Byłam na nią wściekła miałam ochotę przywalić w gębę temu kolesiowi co kładł na mnie te swoje wielkie spocone łapska. Gdy wyszłam z auta nawet się nie odezwałam tak samo jak Lauren.
Wyszłam wściekła, smutna, zawiedziona i obrzydzona daną sytuacja z przed godziny. Chciałam wpaść do łóżka i się rozpłakać jak małe dziecko. Podczas jak szłam w stronę domu, Lauren chwilę stała i po chwili ruszyła z piskami, a ja momentalnie skrzywiłam twarz na sam dźwięk. Weszłam do domu, a po mojej twarzy zlatywały już łzy, gdy Shawn mnie zobaczył od razu poczułam wielkie ciało które łapie mnie wokół tali głaszcząc po plecach. Nie pytał o nic, po prostu był i to mi wystarczało.
- Cami może pójdziesz położyć się spać...jesteś w fatalnym stanie.- odsunął się ode mnie i popatrzył w oczy, a ja jedynie nimi przewróciłam.
-Ale wiesz, że i tak nie zasne i nadal będę płakać- znów się w niego wtulilłam a on delikatnie pocałował czubek mojej głowy.
-Chcesz o tym pogadać czy raczej nie?- nadal trzymając mnie w uścisku zapytał mnie po czym położył szczękę na mojej głowie. Był wyższy ode mnie, więc nie miał z tym problemu by to zrobić.
-Pogadamy jutro okej? Teraz nie mam siły i po prostu wezmę prysznic i pójdę spać... przynajmniej spróbuję.- odsunełam się wycierajac ręką moje łzy z bladych pozbawionych rumieńców policzków i posłałam młodszemu bratu sztuczny uśmiech, a następnie skierowała sie w stronę łazienki. Nie było późno, wręcz przeciwnie była godzina 21:47, wiec postanowiłam się przejść z myślą, że pomoże mi to w zaśnięciu. Wyszłam z łazienki zabierając bluzę i chciałam po cichu wyjść z myślą, że Shawn mnie nie usłyszy. A jednak sie myliłam.
-Hej hej hej gdzieś się wybierasz? To nie zbyt dobry pomysł - spojrzał na mnie tymi swoimi zmartwionymi oczami, a ja po prostu rzuciłam mu puste spojrzenie z którego nie mógł nic wyczytać.
-Zapomniałam kupić pasty do zębów...zaraz wrócę.- odpowiedziałam szybko i wyszłam. Weszłam do auta i pojechałam w stronę parku który znajdował się niedaleko plaży, było to magicznie miejsce i mało osób tam przychodziło, przeważnie byli oni w clubach lub w parku niedaleko Clubu Lauren, a ja tam nie miałam zamiaru przyjeżdżać.
Mój park znajdował się kompletnie po drugiej stronie miasta niż tamten wyprany z uczuć. Wychodząc z auta poczułam chłodny powiew wiatru który sprawił, że na moim ciele pojawiły się ciarki. Na szczęście przebrałam się w dżinsy koszulkę i czarna bluzę gdy wychodziłam z domu a moje nogi ozdabiały białe conversy.
Poszłam na ławkę która wydawała się być najbardziej zadbana, gdy usiadłam poczułam napływające łzy do moich oczu, po chwili pozwoliłam im opuścić moje oczy. Jeżdżąc ręką po ławce poczułam na jednej z desek kreski, spojrzałam a na niej była jedna jedyna litera "L". Zamknęłam oczy i zaczęłam szlochać.
Mijały godziny, była już 23:56, Shawn dzwonił do mnie już z dwadzieścia razy, a ja się zdenerwowałam i wyłączyłam telefon. Miałam zamiar już opuszczać park lecz usłyszałam szmery za moimi plecami, nie zdążyłam się odwrócić gdy poczułam metalowy pręt uderzający w moją głowę. Przed oczyma ujrzałam mężczyznę z jakimś chłopakiem, był strasznie podobny do tego co z nim tańczyłam. Co on ode mnie chciał?! Obraz zaczął mi się rozmawiać a ja usłyszałam krótka rozmowę dwóch mężczyzn, w sumie nie wiem czy tego z którym tańczyłam można nazwać mężczyzna. Miał na imię Lucas i jest w wieku mojego brata.
-Witaj księżniczko- przybliżył twarz do mojej i spojrzał w oczy, na twarzy miał kominiarkę więc nie mogłam mu się przyjrzeć.
-Ej Jo... Ja ją znam. - Po tych słowach zemdlałam. Nie wiem ile byłam nieprzytomna, ale obudziłam się przywiązana do słupa z workiem na głowę, momentalnie przypominałam sobie incydent w parku i to, ze uderzyli mnie w głowę a w tej chwili poczułam jak by mi miała zaraz eksplodować.
- No proszę księżniczka się obudziła. -Podszedł do mnie i zdjął mi worek z głowy, a ja ujrzałam jego ciemno brązowe oczy. Niestety znowu na twarzy miał kominiarkę. Zorientowałam się po chwili, że mam związane usta i nie mogę nic powiedzieć, za to on mówić ciągle. - Myślałem, że już nigdy się nie obudzisz z krainy snu hahaha- zaczął się beznadziejnie śmiać, a ja byłam spokojna i sama sobie się dziwię.
- Dobra koniec tego dobrego humoru. Powiem Ci w wprost dlaczego tutaj jesteś, tak więc ja będę zadawał ci pytania a ty będziesz odpowiedac tak albo nie kiwając głową zrozumiałaś?- po chwili gdy wszystko do mnie dotarło co się dzieje i gdzie ja jestem, uświadomiłam sobie to po jakimś czasie co było dla mnie dziwne.
-Zrozumiałaś?!- krzyknął i uderzył ręką o stół który znajdował się obok krzesła na którym siedział, a ja kiwnęłam głową potwierdzając jego pytanie.- dobrze, ale na następne pytania odpowiadaj szybciej.- spojrzał na mnie a ja zamknęłam oczy i po chwili je otworzyłam. - Znasz Lauren Jauregui? - Wiedziałam, że to wszystko przez nią, a po chwili łzy zaczęły mi się zbierać do oczu i kiwnęłam potwierdzając jego pytanie.- To dobrze, następne pytanie będziesz musiała odpowiedzieć prawdę, bo jak nie to albo zginiesz... -Przerwał i skierował wzrok na mnie, a po moich policzkach leciały łzy.- albo przeżyjesz i będziesz żyć długo i szczęśliwie.- Powiedział to z pełną satysfakcja i radością w głosie- no więc...łączy cie coś z nią? - przez chwilę nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, ponieważ to było zbyt skomplikowane by odpowiedzieć tak albo nie. Więc spojrzałam na chustę którą miałam przywiązana do usta, a on po chwili mi ją rozwiązał.-teraz ładnie odpowiedz.
- Spotkałyśmy się parę razy ale to nic takiego - powiedziałam zgodnie z prawdą, ale on mi nie uwierzył i poczułam jego wielka silna rękę na mojej twarzy i po chwili powtórzył to z drugiej strony, a moje łzy już miały wyznaczona ścieżkę po jakiej mają spaść w dół, lecz tym razem było ich więcej.
-No więc gdyby nic między wami nie było to dlaczego dzwoniła do ciebie piętnaście razy i wysyłała SMS typu "Camila wiem, że jesteś zła ale to nie było specjalnie, myślałam, że dobrze się bawisz" hmm może w nowym klubie nocnym Lauren? - Po jego słowach zamarłam. Skąd on widział, że ja tam byłam
-Skąd ty...- nie dał mi dokończyć i znowu zaczął mówić.
-Mam swoje dojścia, a dokładniej mówiąc jesteś tutaj za to, że Lauren zniszczyła mi życie! Tak dobrze słyszysz... Zniszczyła! Nie mam już nic! Miałem swój Club... Ale gdy pojawiła Lauren wszyscy odeszli do niej!....ale to nie wszystko księżniczko-podszedł do mnie i pogłaskał po puliku. Od razu mialm odruch wymiotny- Pani Jauregui ma u mnie pewien dług którego nie spłaciła, a teraz nadarzyła sie podwójna okazja by się zemścić! -uderzył ręką w stół a ja lekko drgnęłam. - A gdy cie zobaczyłem razem z nią już nie pierwszy raz pomyślałem sobie, że możesz być przydatna i tak się stało cukiereczku.- zaczął się śmiać i ponownie związał mi usta i wyszedł, a ja zostałam sama ze swoimi myślami.
-----------------------------------------------------------
Heeej witajcie kochani! 🙊
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam tych rozdziałem 😓 . W sumie ja jestem bardzo z niego dumna 😌 ...i jeśli wam się podoba to piszcie komentarzee!! 😍Lofciam was mocno buziaki ^^ 💖
YOU ARE READING
Explicit ||Camren||
FanfictionAdrenalina, gniew, smutek, zamieszanie, to wszystko siedzi w głowie Lauren. Wyścigi samochodowe to jej praca i odskocznia od rzeczywistości. Pewnego dnia gdy miała wyścig stało się coś czego nie mogła wymazać ze swojego umysłu dręczyło ją sumienie...