Camila's POV
Siedzenie w tych czterech ścianach doprowadza mnie już do szału. Czekanie za Normani której nie ma dopiero z 10 minut jeszcze bardziej mnie przytłacza. Chyba pójdę odwiedzić Shawn'a ...tak do dobry pomysł biedaczek siedzi tam sam i patrzy w sufit bo nie może wstawać. Zmierzając do sali rozmyślałam czy wejść do Lauren.
-Nie...daj sobie spokój Camila powiedziałaś sobie, że odchodzisz to to zrób.- Mój głos sumienia zawsze poprawia mi humor.
Weszłam do sali mojego brata a on czytał sobie książkę. Jak na chłopaków to bardzo dziwne ale on uwielbiał to robić. Może dlatego, że nasza mama zawsze czytała nam do snu bajkę o królu lwie ? kochałam tą opowieścią tym bardziej gdy ona to robiła.
-No hej - uśmiechnęłam się a chłopak rozłożył tylko ręce bym go przytuliła.
-Hej jak się czujesz? - Gdy się od niego oderwałam to napotkałam jego wzrok było w nim widać zmartwienie i ciekawość.
-Ja um... pod jakim względem? - ciągnęłam temat bo dobrze wiedział jak z Lauren i nie do końca wiedziałam czy chodzi mu o samopoczucie czy o to dlaczego się tutaj znajduje.
- No wiesz psychicznym jak samopoczucie? - Usiadł i złapał moja rękę. W moich oczach już pojawiły się łzy a on dobrze o tym wiedziała mimo, że zasłaniały mnie nowe długie ciemne włosy. Shawn podniósł mój podbródek tak bym patrzyła mu w oczy. Tak więc zrobiłam.
-Dlaczego płaczesz siostrzyczko?-Zapytał zmartwiony jeszcze bardziej i od razu przywarł mnie do siebie. A ja po padłam w szloch.
- Powiedziałam jej, że odchodzę... A przechodząc koło jej sali muszę się serio powstrzymywać by nie spojrzeć czy tez nie wejść do niej.-trochę się uspokoiłam gdy ciemno włosy zaczął gładzić mnie po plecach i wziąć trzymał mnie w uścisku.
-Muszę Ci coś powiedzieć - puścił mnie ale wciąż trzymał moje dłonie. Po chwili niepewności spojrzał w moje oczy. A ja miałam już czarne scenariusze przed oczami.
-Co się stało? - Zmarszczyłam brwi a zacisnęłam mocniej jego dłonie by dodać mu pewności siebie i odwagi.
-Chodzi o Lauren - przerwał a ja nie odzywałam się nic tylko czekałam na dalszy bieg wydarzeń- wypisała się na własne zadanie...- szczerze zabolało mnie to, ale nie mogłam pokazać tego mojemu bratu. Martwił by się o mnie a w tej chwili on nie potrzebuje dodatkowych zmartwień.
-Zrobiła to co chciała....nic ani nikt na to nie poradzi. - Zagryzłam dolną wargę i uśmiechnęłam się sztucznie.
-Wszystko okej? -Shawn podniósł brwi i zaczął kciukiem opierać i moja rękę.
-Tak no wszystko okej przecież ona ma swoje życie...wiesz Shawn ja muszę już lecieć do sali bo Normani miała przynieść mi ciuchy no i zaraz powinna być. - Wstałam i pocałowałam go w policzek. On odwzajemnił i też pocałował mnie w polik.
-Pa siostrzyczko... Trzymaj się - ostatnie słowa powiedział szeptem i myślami, że nie słyszę, ale tu go mam. Słyszałam. Wyszłam z sali po moich polikach zaczęły lecieć łzy, ledwo co się utrzymywałam na nogach. Gdy byłam już blisko sali ktoś objął mnie tak mocno i jak by z tęsknota. Po chwili spojrzałam i zauważyłam, że to była Lauren...Cholera jej tu nie powinno być przecież się wypisała. Przez chwilę byłam kompletnie zszokowana ale oddałam się chwili i zaczęłam mocniej płakać a ona przytuliła mnie jeszcze mocniej. Nie wiem czy można jeszcze mocniej.
- Nie płacz już proszę...-odezwała się a po moim ciele przeszły ciarki.-dlaczego chciałaś mnie opuścić? - Że co?! Ja ją opuścić to ona przed chwilą wypisała się na własne żądanie i już wychodziła że szpitala.
-Ja ciebie? To ty się wypisałaś na własne zadanie, a...a teraz wracasz i mówisz, ze to ja chciałam cie opuścić? -Wciąż byłyśmy w siebie wtulone, a mój płacz nie ustawał. Głos łamał się co słowo i nie potrafiłam sir wysłowić.
-Przepraszam... -Opuściła moje ramiona, albo raczej to ja je opuściłam.
-Po co wróciłaś? Przecież musiałaś mieć powód..- nie odezwała się. Przez chwilę panowała cisza. Wspominałam, że wciąż stałyśmy na korytarzu? Ja nie to tak było.
-Możemy wejść do sali? - chwilę się wahałam, ale kiwnęłam głową i weszłyśmy do środka. Lauren zamknęła drzwi i po chwili odwróciła się do mnie przodem. Podeszła niebezpiecznie blisko mnie stałyśmy tak słowa, czułam jak by czas się zatrzymał. Wtedy postanowiłam to przerwać i odezwałam się pierwsza.
-Możesz mi odpowiedzieć na pytanie? - uniosłam brwi, a ona złapała mnie za ręce i zamknęła na chwilę oczy pewnie po to by ułożyć sobie wszystko w głowie co mam mi do powiedzenia.
-Wróciłam dlatego żeby cię przeprosić nic nie mów okej? tylko daj mi dokończyć...-przerwała mi jak by czytała mi w myślach, że właśnie w tej chwili chcę coś powiedzieć. Przeprosić za tamten wieczór. - Gdyby nie ja nie było ciebie tutaj i była byś zdrowa.- Tych słów nie zrozumiałam "była bym zdrowa" a nie jestem? dziewczyna kontynuowała- Jo to naprawdę groźny koleś i może posunąć się do wszystkiego, gdy zniszczy mu się życie...a ja mu zniszczyłam. Odegrał się na tobie bo wiedział, że coś do ciebie czuje...- po tych słowach byłam w kompletnym szoku...ona coś do mnie czuje. Heh a postanowiła się wycofać i nie walczyć, przecież tak nie robią osoby które darzą uczuciem drugą osobę.- Zabrałam cię wtedy do mojego klubu żebyś poznała moją drugą mnie, która jest stanowcza i włada każdym. Wiem, że zachowałam się okropnie i błagam cię żebyś mi wybaczyła. - w jej oczach widniały już łzy, a ja dawno poryczałam się jak małe dziecko przypominając sobie tamtą akcje. Nie chciałam do tego wracać, to było coś okropnego. Gdybym tylko mogła cofnąć czas nie wydała bym jej. Ona nie zna prawdy .
-To ja powinnam Ciebie przepraszać...Bo on- Dziewczyna jeździła kciukiem po mojej dłoni i po chwili mi przerwała.
- Nie proszę. Nie wiń się o to..Ja wszystko wiem...on Cię zmusił żebyś się ze mną spotkała. Wszytko wyśpiewał na komisariacie i dostał 5 lat więzienia. - patrzyła mi prosto w oczy z nadzieją, że wszystko będzie już dobrze.
-Przepraszam..- płakałam a zielono oka pocałowała mnie w czubek głowy i przytuliła najmocniej jak potrafi. Stałyśmy tak parę minut. Towarzyszyły mi oczywiście motylki bijące się w moim brzuchu. Po chwili przerwałam cisze.
-Lauren..- usłyszałam ciche "hmm"- zrobisz coś dla mnie? - nie puszczając jej zamknęłam oczy i po ciuchu powiedziałam- wezwij lekarza...- upadłam. Nie miałam siły nawet żeby się jej złapać, ale ona szybkim ruchem to zrobiła. Mimo, że z jej nogi płynęła krew po ranie postrzałowej.
-Boże Camila!!... Obudź się! - Tylko tyle usłyszałam. Potem było jak przez mgłę mówiła"pomocy". A ja już odpłynęłam.
YOU ARE READING
Explicit ||Camren||
FanfictionAdrenalina, gniew, smutek, zamieszanie, to wszystko siedzi w głowie Lauren. Wyścigi samochodowe to jej praca i odskocznia od rzeczywistości. Pewnego dnia gdy miała wyścig stało się coś czego nie mogła wymazać ze swojego umysłu dręczyło ją sumienie...