8# Ice Cream

728 86 2
                                    

Camila's POV

Gdy opuściliśmy mieszkanie Lauren, Shaw zabrał mnie na kawę do pobliskiej kawiarni. Podczas drogi towarzyszyła nam cisza, nie była ona nie zręczna, wydawała się być naturala. Całą drogę myślałam o Lauren, o jej ciele gdy wyszła w samej koszulce i bieliźnie, o uśmiechu który nas przywitał i rumieńcu na twarzy spowodowanym jej wyglądem. Wygląda jak by przed chwilą wstała i pewnie tak było. Mogła bym przyglądać się jej tak przez całe dnie... Boże Camilla co ty gadasz!! Nie nie nie...to tylko moja głupia wyobraźnia, a poza tym to przeciwniczka mojego brata. 

-Ej Camilla... Co ty tak rozmyślasz? - Shaw'n wyrwał mnie ze świata pt."możesz zapomnieć nigdy się tak nie stanie". Podczas drogi zawsze się wyłączam.

-Ymm.. Ja no wiesz... Zmęczona jestem...chyba się nie wyspałam, nie wygodne są te łóżka w szpitalu i takie tam...- mówiłam z przerwami, ponieważ nie wiedziałam jak wybrnąć z tej sytuacji.

-No okej widzę, że coś jest nie tak... -Po chwili przerwy spojrzał się na mnie-... Okeeej no więc widzę, że mała księżniczka ma jednak problem, więc zabieram cię na twoje ulubione lody- momentalnie poprawił mi się humor i przybiłam mu piąteczkę.

- Kocham cie braciszku...- Brązowo oki spojrzał na mnie wzrokiem który mówił sam za siebie i nie musiał nic mówić, jego uścisk za niego odpowiedział. Podczas drogi rozmawialiśmy o wyścigu który wygrał, był bardzo szczęśliwy, a jego szczęście mnie uszczęśliwiało.

-No i jesteśmy na miejscu... Jakie chcesz lody? - Zapytał mnie, a ja przez chwilę zostawiłam się co wybrać, jednak przestałam na moim ulubionym smaku.

- Przystanę przy moim ulubionym smaku z dzieciństwa czyli gumy balonowej - młodszy brat szturchnął mnie w ramię i się zaśmiał.

- Dobry wybór...- po chwili zza moich palców usłyszałam ciepły głos i dobrze wiedziałam do kogo należy.

- O Lauren hej...co ty tutaj robisz? - Zapytał Shaw a zielonooka wciąż patrzyła na mnie.

- Przyszłam na moje ulubione lody o smaku gumy balonowej- odpowiedziała na jednym oddechu, lecz tym razem popatrzyła na Shwn'a, a ja podeszłam równym krokiem do kasy by zamówić lody.

-Proszę... - Podałam Lauren jednego z dwóch bo kompletnie zapomniałam o moim bracie który sam mnie na nie zaprosił- i bez gadania masz to ode mnie wziąć. - Spojrzałam na nią rozkazującym wzrokiem.

-  To chociaż oddam ci pieniądze - już szukała, a ja chwyciłam jej rękę i wręczyłam loda, a ona spojrzała głęboko w moje oczy.  Staliśmy tak z parę sekund.

-To ja pójdę po swojego loda - odezwał się Shwn i odszedł a ja oprzytomniałam i dostałam rumieńca na twarzy którego Lauren zauważyła.

- To teraz ja będę musiała zabrać cie na lody- nie spuszczając ze mnie wzroku uśmiechnęła się lewym kącikiem ust.

- Będę czekać z niecierpliwością- odesłałam uśmiech i odeszłam z bratem który jej pomachał na pożegnanie, ale ja wciąż czułam jej wzrok na sobie, więc odwróciłam się by mieć pewność i zauważyłam, że puściła do mnie oczko a ja się zarumieniłam. Po raz setny. I dostałam gęstej skórki, a na twarzy po raz kolejny dzisiaj wkradł się uśmiech, ale nie taki zwykły jak do Shwn'a czy do moich znajomych, był przepełniony uczuciami które powoduje u mnie Lauren.

- O czym rozmawiałyście? - Zapytał mnie Shaw gdy weszliśmy do auta.

- Umm...no o lodach - powiedziałam zgodnie z prawdą, ale nie wspominając o tym, że mnie za nie zaprosiła.

- No tak tak... Uważaj bo ci uwierzę...mnie nie oszukasz Camz. - powiedział to z zadziornym uśmiechem na twarzy patrząc się przed siebie i po chwili odpalił auto. Nie odpowiedziałam, ale szturchnęłam go w ramie na znak odpowiedzi. Gdy wróciliśmy do domu zdałam sobie sprawę, że nie mam jej numeru telefonu.

- Emm...Shaw? - Zapytałam z nie pewnością mojego młodszego brata.

-Tak? Coś się stało?  - Zapytał mnie ze zmartwieniem w oczach.

- Nie, wszystko jest okej...tylko wiesz...dał by mi numer do Lauren? - Zapytałam z proszącym wzrokiem i złapałam go za rękę.

- Oo czyli jednak... No okej dam ci- zaśmiał się pod nosem a ja byłam całkowicie zdezorientowana o co mu chodzi z tym "czyli jednak" i puściłem jego dłoń

- Co masz na myśli mówiąc "czyli jednak"?  - Zapytałam opierając się biodrem o stół tak, że stał do mnie bokiem, zmarszczyłam brwi w geście niezrozumienia, a on nadal szukał jej numeru.

- Nic nic siostrzyczko... O mam numer to chcesz??- nagle zmienił temat, ale nadal widziałam jego zadziorny uśmiech i to spojrzenie mówiące "spokojnie mi możesz powiedzieć"

-Tak...daj - nachyliłam się by przepisać numer z telefonu.

-Dzięki przyda się na przyszłość gdy nie będę mogła się do ciebie dodzwonić.- Poszłam do swojego pokoju i nie odzyskałam odpowiedzi, więc odwróciłam się a on pisał coś w telefonie, rzadko to robi dlatego było to dla mnie dziwne docierając do pokoju naszła mnie myśl by wysłać jej sms'a ale nie widziałam co napisać. Krążyłam po pokoju i szukałam najmniejszej podpowiedzi na ścianach, suficie, drzwiach czy krajobrazie za oknem, po czasie zrozumiałam, że nie warto się rozpisywać więc napisałam zwykłe "dobranoc... C." mam nadzieję, że będzie wiedzieć o kogo chodzi, zawsze się tak podpisywałam się w sms'a i nie było to dla mnie nowością ani dla mnie ani dla moich znajomych z którymi mam od pewnego czasu rzadszy kontakt.
================================
Oto nastepny rozdzial !

Wooow to co sie dzieje to jest nie do pomyslenia jestescie najlepsi 💖

Ps. Jesli sie podobalo to 🌟 i komentarze sa rowniez mile wodziane 😄😊

Love you 💖

Explicit ||Camren||Where stories live. Discover now