Rozdział 6 - Kolor fioletowy

671 48 3
                                    

- Obudziła się - Gratuluje spostrzegawczości.

Tak, jak teraz, to mnie dawno nie bolało. Nie czułam w ogóle dłoni ani pleców. W ogóle całe ciało mnie bolało, ale ja nie pamiętałam dlaczego. Otworzyłam oczy i jasność pokoju mnie oślepiła. Po chwili przyzwyczaiłam się do światła. Leżałam na dużym łóżku z burgundową pościelą. Na nim walały się poduszki różnej wielkości i w różnych kolorach. Bardzo neonowych odcieniach zieleni, czerwieni i błękitu. Nie rozumiem, jak ktoś może spać w takim otoczeniu. Koło łóżka stała szafka, która oczywiście była w odcieniach krwistej czerwieni i mrocznej nocy. Na niej stała duża lampa lawowa z niebieską wodą (?) i zielonymi pęcherzami powietrza (?). Obudowa była czerwona. Za lampą, na przeciwnej ścianie zauważyłam biblioteczkę. I to nie byle jaką. Tylu książek w jednym zbiorze nigdy nie widziałam. Chyba się zakocham we właścicielu tego księgozbioru. Przeniosłam mój wzrok dalej i zauważyłam wielką plazmę na ścianie, która była naprzeciwko łóżka. Chyba z 60 cali. Pod telewizorem stała czarna  komoda na której po lewej stronie znajdował się  xbox 360 z kinectem, zaś po prawej białe wydanie PlayStation 4. Zapewne w samej komodzie było pełno gier. Prawa ściana od strony łóżka jakby... w ogóle nie istniała. Było widać tylko srebrne drzwi pośrodku chmur. To dopiero pokój, z własnymi chmurami. Ciekawe czy deszczowe też mają.

Nie zdążyłam nawet porządnie wstać, co samo w sobie było trudne, bo ciągle mnie wszystko bolało, a drzwi się otworzyły i weszła przez nie Granat. Ooo... teraz już mi się przypomniało, co się stało. Spojrzałam się na swoje dłonie i zauważyłam dopiero teraz, że mam owinięte bandażami. Spojrzałam się na fuzje, która usiadła na łóżku.

- Jak się czujesz? - Było słychać smutek w jej głosie ale i troskę, a uśmiech na twarzy zdawał się powiększać coraz bardziej. Poczułam się zła na siebie, że tak zareagowałam na wieść, że mogę być... że jestem jej córką. Nie pomyślałam, że ją zranię. Poczułam się strasznie głupio.

- Dobrze, dziękuję. Wiesz... Przepraszam cię. nie powinnam tak reagować, ale...

- Ale nic się nie stało. Nie dziwie się, że tak zrobiłaś. Każdy by tak zareagował na to stwierdzenie. Nawet ja. Więc się nie smuć, nie mam pretensji. - Spojrzałam się na nią i chciałam powiedzieć, że jak nie ona to na pewno Perydot, ale ona znowu mi przerwała. - Znam Perydot nie od dziś. Ona również nie jest na ciebie zła. Uwierz mi. Wiem co mowie. 

Przysunęła się do mnie bardziej, siadając dalej na łóżku. Zdjęła okulary i zobaczyłam jej oczy. Jej fioletowe oko było piękne. Zawsze pragnęłam mieć takie oczy. Zazdrościłam jej w tej chwili. No, ale może kiedyś zdobędę takie soczewki. 

- Masz piękne oczy, a ten kolor ci bardzo pasuje - Granat przyglądała mi się,  mówiąc te słowa. Zaraz, zaraz. Jaki znów kolor? Przecież widziała mnie już wcześniej, to dlaczego mówi mi to teraz? - Ach no tak. Ty jeszcze nie widziałaś. Daj rękę. 

Złapałam jej rękę z rubinem i wstałam, korzystając z jej pomocy. Gdy się wyprostowałam, fuzja zdjęła mi bandaże z rąk. Spojrzałam się na swoje dłonie. Mój rubin i szafir po zetknięciu się mojego ciała z jej, zaczęły się świecić i lekko mrugać. Jej klejnoty reagowały tak samo. Zaprowadziła mnie do lustra. Nie widziałam go wcześniej, choć nie powinnam się dziwić, wisiało na tej samej ścianie do której przylegało łóżko, więc z wygodnego mebla nie było go widać. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam się w nie. O jej. Już wiem o co chodzi jej z tymi kolorami. Moja skóra trochę pociemniała, choć nie dużo, bo jeszcze wczoraj byłam strasznie blada. Ale najwięcej zmian nastąpiło na mojej głowie. Włosy zrobiły się fioletowe z  zielonymi pasemkami. Gdzieniegdzie wyłaniał się również kolor niebieski. Może to zestawienie jest dziwne, ale wygląda pięknie. Podeszłam bliżej lustra i spojrzałam się w swoje oczy. Były fioletowe z zielonymi plamkami. Takie połączenie jest jeszcze piękniejsze, niż sam fiolet. Spojrzałam się na odbicie Granat. Miała łzy w oczach.  Podeszłam do niej i ją przytuliłam. Nasze klejnoty rozbłysły jeszcze bardziej niż poprzednio. Poczułam ciepło w całym ciele. Może wciąż dla mnie jest to niemożliwe, ale temu co przed chwila zobaczyłam, nie da się zaprzeczyć. Muszę zaakceptować to, że jestem... klejnotem, bardzo dziwnym klejnotem. Nawet jak na ten świat.

- Jak to w ogóle się stało, że trafiłam tam, gdzie mieszkam? Czemu właśnie do tej rodziny? - To były sprawy, które mnie najbardziej interesowały. Potem można pomyśleć o innych.

- Naprawdę chcesz wiedzieć? Dobrze, pokażę ci. A raczej sama sobie pokażesz. Ale lepiej usiądź, bo może ci się zrobić trochę słabo.

Wróciłyśmy znowu na łóżko. Nie rozumiałam trochę jak ona zamierza mi pokazać odpowiedzi na pytania które jej zadałam, ale jej zaufałam. Pocałowała mnie w czoło. Zaczęłam powoli odpływać choć ciągle czułam jej dotyk. Jej dłonie, które trzymały moje.

Bardzo Dziwny Klejnot || Steven Universe ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz