*Mam do Was prośbę, żebyście podczas czytania tego rozdziału, gdy pojawi się znak "(...) muzyka" włączyli piosenkę dodaną powyżej i czytali dalej z nią w tle. Uważam, że będzie ona idealnie oddawać klimat wydarzeń. Zapraszam do lektury :)*
Tara
Ethan zbliżył się do ciała Prince'a i ściągnął mu plecak z ramion. Następnie podał mi go, co przyjęłam z dużym zdziwieniem.
- No, bierz - powiedział. - Jest bardziej twój niż mój.
Z wahaniem przyjęłam ten podarunek, po czym mój wzrok padł na nogę Ethana. Znajdowała się na niej paskudna, poszarpana rana, która nadal krwawiła.
- Co się stało? - zapytałam, wskazując na nią. Ethan spojrzał w dół i skrzywił się.
- Miałem bliskie spotkanie ze stadem wilków. Jeden z nich ośmielił się za bardzo, ale przypłacił to życiem. Zresztą, tak jak pozostałe - mruknął.
Uniosłam brwi.
- Chcesz powiedzieć, że sam rozprawiłeś się z watahą wilków?
- Tak.
- Coraz bardziej zaczynam się ciebie bać - mruknęłam.
Ethan uśmiechnął się krzywo, po czym syknął z bólu, gdy poruszył zranioną nogą.
- Gdy o niej nie pamiętałem, nie bolała tak bardzo - westchnął. Stałam naprzeciwko niego, bijąc się z myślami i ściskając mocno plecak. Po chwili wahania sięgnęłam do niego, otworzyłam go i wyjęłam apteczkę, której na szczęście Prince nie zdążył użyć.
Podeszłam do Ethana z buteleczką wody utlenionej i bandażem w dłoni. Cofnął się, gdy chciałam spróbować opatrzyć mu ranę.
- Hej, hej - mruknął. - Dzięki, ale sam to zrobię.
- Jak chcesz.
Obserwował mnie z rezerwą, gdy podałam mu apteczkę i odsunęłam się. Usiadł na spalonej ziemi, nożem rozciął poszarpaną nogawkę spodni i sięgnął po wodę utlenioną i lekarską igłę z nicią.
- Chcesz sam to zaszyć? - zapytałam.
- A ty wolałabyś to zrobić? - zapytał, na co niepewnie pokręciłam głową. - Boisz się krwi? - dodał, gdy odwróciłam wzrok po tym, jak zabrał się za zszywanie brzegów przemytej uprzednio rany.
- Nie, ale widok tej rany nie należy do najprzyjemniejszych - mruknęłam. Ethan wzruszył ramionami. Po kilku chwilach skończył zszywanie i sprawnie zabandażował sobie nogę.
- Dziękuję - powiedział, wstając. - Ale nadal nie rozumiem, dlaczego mi pomagasz.
- To taka forma podziękowania - odparłam po chwili. - Za to, że mi pomogłeś. I uratowałeś życie. Wiele razy. Naprawdę wiele.
- No, trochę tego było - mruknął. - W każdym razie, jesteśmy kwita, co nie? Dzięki za apteczkę, ja będę już spadał.
- A, tak. No, tobie też dzięki - odpowiedziałam nerwowo.
Ethan zapatrzył się gdzieś przed siebie z nieobecnym wzrokiem.
- Wiesz, Tara... - zaczął, ale niedane mu było dokończyć. Usłyszeliśmy bowiem niskie, gardłowe warknięcie gdzieś za naszymi plecami. Odwróciłam się i napotkałam spojrzenie pary czerwonych oczu i kociej sylwetki wyłaniającej się spomiędzy drzew.
Olbrzymie, lwio-podobne zwierzę ryknęło i rzuciło się na Ethana z niewiarygodną szybkością. Chłopak uskoczył na bok, dobywając miecza, który wcześniej miał przywieszony przy pasie. Ciął ostrzem w stronę zwierzęcia, trzymając je na dystans. Stworzenie okrążyło chłopaka, warcząc i ignorując mnie całkowicie, chociaż stałam zaledwie kilka metrów dalej.
CZYTASZ
Beyond Reality | book multifandom
FanfictionCo by było, gdyby Twoi ulubieni bohaterowie książek istnieli naprawdę? Gdyby żyli w równoległym świecie w alternatywnej rzeczywistości? I gdyby pewnego dnia... się z niego wydostali? Zapraszam Cię do przeczytania historii o przyjaźni, magii, poświęc...