Tara
Krople deszczu spływały po szybie taksówki przedzierającej się przez zakorkowane miasto. Z nosem przyciśniętym do szkła obserwowałam, jak łączą się ze sobą w połowie drogi i spływają w dół, poza obszar mojego wzroku.
Kątem oka zobaczyłam, że siedzący z tyłu obok mnie Ethan uniósł brew.
- Fascynujące - mruknął.
Odsunęłam się od szyby.
- Co jest fascynujące?
- Gapisz się przez to okno już od godziny. Nawet słowem się nie odezwałaś.
- A czemu miałabym się odezwać?
Chłopak wyprostował się i naciągnął na uszy kaptur.
- Na pewno masz dużo pytań.
- Owszem, ale ty nie jesteś zbyt rozmowny. Jaką mam gwarancję, że na którekolwiek z nich mi odpowiesz?
Brunet wzruszył ramionami.
- Żadną.
- No właśnie. Dlatego wolę milczeć.
Chłopak mruknął coś pod nosem, ale nie dosłyszałam dokładnie, co. Znów powróciłam do oglądania szyby, myśląc równocześnie o ostatnich zdarzeniach.
Godzinę wcześniej udało mi się dodzwonić do Asha i poinformować go, że żyję i mam się dobrze. Mój brat wrócił już do domu po tym, jak nieźle przerażony szukał mnie po całym mieście. Wykonałam też telefon do moich rodziców, którzy dzisiaj mieli nocny dyżur w szpitalu. Sądząc po 22 nieodebranych połączeniach od nich, naprawdę się o mnie martwili - miałam być w domu wczesnym wieczorem, tuż przed ich wyjściem, a tymczasem dochodziła 2 nad ranem. Uspokoiłam ich i chyba z dziesięć razy powtarzałam, że nic się nie stało. Zmyśliłam też jakąś historyjkę o tym, że byłam u koleżanki i nieco się zasiedziałyśmy, ale wątpię, czy mi uwierzyli. Westchnęłam cicho. Gdy wrócą jutro rano, będę musiała wymyślić naprawdę, naprawdę dobre wytłumaczenie.
Taksówka podjechała pod mój dom i zatrzymała się przez bramą. Zobaczyłam palące się w pokoju mojego brata światło i jego sylwetkę przy oknie. Poczułam nieopisaną ulgę, że oboje żyjemy. Po tych wszystkich wydarzeniach chciałam choć na chwilę odetchnąć i nagle perspektywa siedzenia w pokoju i czytania książek wydała mi się bardzo interesująca.
Wysiedliśmy z taksówki, która odjechała i po chwili zniknęła w czerni ulicy oświetlonej latarniami ulicznymi. Odwróciłam się do Ethana, który z opuszczoną głową i rękami w kieszeniach wpatrywał się w mój dom.
- Dziękuję - powiedziałam, podchodząc do niego. - Za ratunek, podwiezienie i... w ogóle. Jeśli chwilę poczekasz, skoczę do domu po pieniądze, żeby ci oddać za taksówkę.
- Daj spokój - machnął ręką. - Najwyżej kiedyś kupisz mi kebaba czy coś.
Roześmiałam się.
- Okej, umowa stoi.
- Trzymam cię za słowo.
Chwilę milczeliśmy ze wzrokiem wbitym w ziemię. Drzwi domu otworzyły się i wybiegł z nich Ash z ulgą wymalowaną na twarzy.
- Tara, tak się martwiłem! - zawołał i uściskał mnie. Wtedy zobaczył Ethana. - A to...?
- Ethan - powiedziałam szybko. - To on mnie wyciągnął z płonącego samochodu. Ethan, to mój brat, Ash.
Chciałam coś jeszcze powiedzieć, gdy usłyszałam pospieszne kroki na schodach i znajomy głos:
- Hej, Ash, czy to ona? Tara, tak się... - Annabeth urwała wpół słowa i stanęła jak wryta, ze wzrokiem skierowanym w stronę Ethana. - A co ON tu robi?
CZYTASZ
Beyond Reality | book multifandom
FanfictieCo by było, gdyby Twoi ulubieni bohaterowie książek istnieli naprawdę? Gdyby żyli w równoległym świecie w alternatywnej rzeczywistości? I gdyby pewnego dnia... się z niego wydostali? Zapraszam Cię do przeczytania historii o przyjaźni, magii, poświęc...