ROZDZIAŁ 4. Latam i gubię siostrę

742 97 42
                                    


Ash

Walka z krwiożerczymi demonami to jedno, ale lot na hipogryfie nad skąpanym w blasku zachodzącego słońca Londynem to dopiero był hardkor.

Nie mam pojęcia, skąd dziewczyny wytrzasnęły w środku nieznanego im miasta dwa skrzydlate pół-konie, pół-orły, ale zdecydowałem się nie zadawać pytań. Musieliśmy jak najszybciej odnaleźć Tarę, a pomoc Annabeth i Hermiony mogła być na to jedyną szansą. Skoro chciały polecieć na hipogryfach, musiałem się podporządkować. W końcu to czarownica i półbogini, więc w ich przypadku zbyt przyziemnym byłoby wzięcie taksówki lub pojechanie autobusem.

Hipogryfy były wielkie, groźne i patrzyły na mnie jak na intruza, co zdecydowanie mi się nie podobało. Nie odrywałem oczu z ich ostrych dziobów i potężnych skrzydeł.

- Na co czekasz? - Hermiona podeszła do mnie, marszcząc brwi. - Specjalnego zaproszenia nie będzie.

Zaśmiałem się nerwowo.

- Jesteście pewne, że nie wolicie wziąć taksówki? - zaryzykowałem pytanie.

Annabeth westchnęła teatralnie.

- Patrz i ucz się.

Podeszła do mniejszego, szaropiórego hipogryfa i z gracją ukłoniła się przed nim, nie patrząc mu w oczy. Zwierzę przekrzywiło głowę i po chwili powtórzyło gest dziewczyny, uginając nogi.

- Widzisz? To nic trudnego - wtrąciła Hermiona, podchodząc do drugiego, ciemnobrązowego zwierzęcia o tułowiu gniadego konia. - Tylko pamiętaj, musisz być miły i kulturalny, inaczej odgryzą ci głowę. Najlepiej powiedz coś, jakiś komplement, i koniecznie uklęknij. Pamiętasz, co się stało z Draco Malfoy'em w trzeciej części, gdy wkurzył Hardodzioba, prawda?

Pamiętałem. I nie chciałem tego doświadczyć na własnej skórze.

Hermiona ukłoniła się hipogryfowi, a gdy ten się odkłonił, wsiadła na jego grzbiet i skinęła na mnie dłonią.

- Teraz ty.

Podszedłem do zwierzęcia.

- Hej - powiedziałem do niego, starając się nie ukazywać zdenerwowania. - Znaczy, witaj, szanowny hipogryfie, no i ten, tego... - zacząłem się plątać. Zwierzę patrzyło na mnie bursztynowymi oczami z wyraźnym rozbawieniem. No pięknie, nawet hipogryf się ze mnie śmieje. - Chciałem powiedzieć, że jesteś naprawdę bardzo piękny, masz takie, no, aksamitne pióra i... czy obraziłbyś się gdybym cię dosiadł? - wypaliłem jednym tchem, klękając na ziemi.

Wtedy usłyszałem głośny chichot i zobaczyłem, że Annabeth i Hermiona duszą się ze śmiechu.

- Co ty, oświadczasz się mu czy co? - Annabeth otarła niewidoczną łzę rozbawienia.

- Kazałyście mi być miłym i powiedzieć komplement - warknąłem, urażony. W następnej chwili prawie dostałem zawału, gdy hipogryf schylił głowę i trącił ją mnie, kłaniając się, co wywołało kolejną salwę śmiechu ze strony dziewczyn.

- Bardzo śmieszne - mruknąłem, rumieniąc się z zażenowania jak burak. - Jesteście nieznośne.

Próbowałem ratować resztki swojej męskiej dumy i wsiąść na hipogryfa niczym prawdziwy wojownik, ale był on zbyt duży i skończyło się na tym, że jak kulawa baletnica podskakiwałem na palcach, próbując dosięgnąć szyi zwierzęcia.

Hermiona westchnęła i bez zbędnych pytań wciągnęła mnie na grzbiet hipogryfa.

- Trzymaj się mocno - nakazała, gdy usadowiłem się za nią. - Chwyć mnie w pasie.

Beyond Reality | book multifandomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz