ROZDZIAŁ 29. Dom pułapek + ważna informacja o fabule

141 20 8
                                    

Tara

Sekundy dzieliły nas od definitywnego końca Katniss i Peety. Gdy Strażnicy Pokoju przygotowywali strzykawki, spojrzałam szybko na Annabeth. Heroska wpatrywała się w coś wiszącego przy pasie Strażnika, który nas pilnował. Był to pęk lśniących kluczy. Skrzyżowałam spojrzenie z dziewczyną. Annabeth wykonała nieznaczny ruch głową w stronę Katniss i Peety.

- Klucze - szepnęła. Skinęłam głową. Pewnie to one otwierały łańcuchy Bohaterów. Gdyby udało się je odebrać Strażnikowi, możnaby uwolnić Katniss i Peetę... Ale nie było na to czasu. Z nagłą, straszliwą pewnością zdałam sobie sprawę, że to już koniec. Nie ma nic, co mogłybyśmy zrobić.

Strzykawki zatrzymały się tuż nad skórą Bohaterów. Palce Strażników nacisnęły tłoki, a ciemnofioletowa ciecz zaczęła podążać w dół, aby za chwilę zniknąć w krwioobiegach Katniss i Peety... 

... gdy nagle coś się wydarzyło. Strażnik Pokoju po prawej, ten przy Katniss, odrzucił strzykawkę i nim ktokolwiek zdążył zareagować, błyskawicznym ciosem w szczękę i kopniakiem w brzuch powalił na ziemię drugiego Strażnika. Wyrwał mu karabin, który ten miał na plecach, po czym chwycił również swój i obrócił się w stronę Międzydusz i reszty Strażników Pokoju.

- Teraz! - krzyknął głosem stłumionym przez hełm.

Po czym otworzył ogień.

Rozpętało się istne piekło. Pociski latały w powietrzu, raniąc ludzi Snowa. Część Strażników Pokoju nagle zaatakowało swoich; dwóch z nich obezwładniło prezydenta i powaliło go na ziemię, przystawiając karabiny do głowy mężczyzny. Niektórzy jednak skierowali broń w stronę stojącego na środku nieznajomego i zaczęli zasypywać go gradem pocisków. Rozerwały one biały mundur, ale pod nim ukazała się groźne wyglądająca kamizelka kuloodporna. Pociski odbijały się od niej, nie czyniąc mężczyźnie krzywdy.

Pilnujący nas Strażnik sięgnął po broń, ale nie zdążył nic zrobić, bo padł na ziemię, przedziurawiony kilkunastoma pociskami. Annabeth - korzystając z powstałego zamieszania - chwyciła klucze przy jego pasie i krzyknęła na mnie. Nie czekając, pomknęłyśmy do Katniss i Peety, aby ich rozkuć z łańcuchów.

- Wszyscy na kolana! - ryknął nagle Strażnik na środku, przerywając na chwilę ogień. Nie wiedząc, czy nas też się to tyczy, zatrzymałyśmy się tuż obok Katniss i Peety i niepewnie kucnęłyśmy. Posadzka spływała krwią Strażników Snowa i niektórych zamaskowanych Międzydusz. Ci, którzy uniknęli zranienia, chowając się za meblami lub uciekając z sali, teraz posłusznie upadli na kolana, unosząc ręce do góry. Część Strażników - najwyraźniej współpracujących z tym na środku sali - zabrała im broń, odrzuciła ją w kąt sali, po czym przystawiła swoje własne karabiny do ich karków.

Mężczyzna w kuloodpornej kamizelce powiódł wzrokiem po sali. Hełm skrywał mu twarz, tak, że wciąż nie wiedzieliśmy, kim jest.

- Rozkujcie ich - zwrócił się do mnie i Annabeth, znacznie łagodniejszym tonem, widząc, że mamy w rękach klucze. Wstałyśmy niepewnie i podeszłyśmy do Katniss i Peety, będących wciąż w wielkim szoku, szukając odpowiedniego klucza.

Strażnik ruszył w stronę klęczącego na ziemi Snowa. Zatrzymał się przy nim i spojrzał na niego z góry. Prezydent wpatrywał się w szklaną szybę hełmu i chyba coś pod nią dostrzegł, bo na jego ustach pojawił się uśmiech.

- Och, rozumiem - wyszeptał. - Stara miłość nie rdzewieje, czyż nie?

Mężczyzna zacisnął dłonie na karabinach. Odwrócił się, chciał odejść, ale Snow go zatrzymał.

- Bardzo sprytny plan - odezwał się. - Wejść do mojej rezydencji ze swoimi ludźmi jako Strażnicy Pokoju i w ostatniej chwili, w wielkim stylu, uratować Bohaterów. Bardzo, bardzo przebiegle. Król pewnie dałby ci za to jakiś pochwalny order, gdyby pamiętał o twoim istnieniu. - Snow uśmiechnął się chytrze. Przez szklaną osłonę hełmu ujrzałam, że Strażnik zaciska zęby. - O jednym jednak nie pomyślałeś - kontynuował prezydent. Zerknął w bok, na Maurę klęczącą na ziemi obok niego. - W zanadrzu mamy jeszcze kilka sztuczek. 

Beyond Reality | book multifandomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz