ROZDZIAŁ 26. Labirynt

197 24 19
                                    

Tara

Bohaterowie opisywali Pozaświat jako ponurą, mroczną, umarłą krainę pełną skał i pustkowi, gdzie panuje wieczna noc, a na wolności swobodnie łażą potwory z różnych książek.

W rzeczywistości Pozaświat wyglądał jeszcze gorzej.

Po pierwsze: zimno. Po drugie: ciemno. Po trzecie: pusto.

Czarna, spalona ziemia rozciągała się wszędzie wokół, jak okiem sięgnąć; wiatr wył między szczelinami w skałach, niebo zasnute było ciemnymi, burzowymi chmurami. W oddali co chwilę trzaskały błyskawice i pioruny, a na horyzoncie spomiędzy chmur wyłaniał się strzelisty zarys czarnego pałacu - najprawdopodobniej siedziby jakiegoś króla albo przywódcy Czarnych Charakterów. Jeśli porównać to miejsce z barwną i bogatą Arkadią, Pozaświat wypadał naprawdę marnie.

Ash nadal siedział na ziemi z opuszczoną głową i zgarbionymi ramionami. Zbliżyłam się do niego i niepewnie położyłam mu rękę na ramieniu.

- Nie dotykaj mnie! - syknął gniewnie, strząsając ją. Cały drżał, gdy przeniósł wzrok na swoje dymiące ręce i przeskakujące między palcami iskry. - Nie chcę ci zrobić krzywdy - dodał cicho, już spokojniej.

Serce mi się krajało, gdy patrzyłam na niego w takim stanie. Był roztrzęsiony jak jeszcze nigdy. Teraz, gdy adrenalina opadła, strach powrócił ze zdwojoną siłą.

Percy, Annabeth i Leith gapili się na niego, jakby zobaczyli go po raz pierwszy. Ash uniósł głowę i napotkał ich wzrok.

- No co? - warknął, a iskry na jego dłoniach znów zapłonęły jaśniej.

- Ash - szepnęłam. Nie zważając na jego protesty, objęłam go. Naszły mnie wspomnienia. Zawsze to on bratersko obejmował mnie ramieniem, gdy byłam mała i działo się coś niedobrego. Kiedy się bałam albo było mi smutno. - Już w porządku. Uspokój się.

Mój brat zamknął oczy i odetchnął głęboko. Czułam, jak jego serce przestaje bić szybko jak młot, a oddech reguluje się. Po dłużej chwili odsunął się ode mnie, nadal trochę drżąc, ale będąc już znacznie spokojniejszym. Jego dłonie przestały dymić i nie były już gorące.

Annabeth wymieniła z Percym szybkie spojrzenia. Heros poruszył ustami, jakby chciał się odezwać, ale Córka Ateny pokręciła głową.

- Może chcecie nam coś powiedzieć? - zapytałam, krzyżując ramiona.

Annabeth zagryzła wargę.

- Powiedzieć o czym? - zapytała, unikając mojego wzroku.

- Na przykład dlaczego Ash umie kontrolować ogień - odpowiedziałam. - Mam wrażenie, że dobrze wiecie, co się dzieje.

- Annabeth - zabrała głos Leith. - Tylko nie mów, że oni jeszcze nic nie wiedzą o Zdolnościach! - Odpowiedziała jej cisza. Dziewczyna otwarła szeroko usta. - Nie, nawet nie żartujcie. Serio, nie powiedzieliście im?

- Nie powiedzieli, o czym? - zdenerwowałam się.

- No właśnie, o czym? - Ash poderwał się z ziemi z gniewnym grymasem na twarzy. - Dlaczego ciągle coś przed nami ukrywacie?

- Teraz nie jest na to dobry moment - mruknęła Annabeth.

- A niby kiedy będzie? - warknął Ash. - Mam tego dosyć! Nie ruszę się stąd, dopóki nie dowiem się, co przed nami ukrywacie!

Płomienie buchnęły znów z jego rąk. Mój brat odskoczył do tyłu z grymasem strachu na twarzy.

- Uspokój się, Ash - odezwał się łagodnie Percy. Wyciągnął rękę w jego stronę, ale chłopak cofnął się szybko. - Ogień rośnie, gdy jesteś zdenerwowany.

Beyond Reality | book multifandomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz