ROZDZIAŁ 18. Siostra baluje w Arkadii, a ja tłukę się na arenie

279 31 31
                                    

Ethan


Zrobiłem to.

Zabiłem ją.

Zabiłem Tarę.

Jeszcze długo klęczałem na ziemi, nawet po tym, jak poduszkowiec zleciał z nieba, aby zebrać jej kruche, blade ciało, nawet wtedy, gdy nadeszła noc i gdy na niebie zobaczyłem jej twarz, jako jednej z poległych trybutów. Na dłoniach miałem jej krew, na wargach nadal czułem dotyk jej warg. Kuliłem się w sobie, powtarzając, że to się nie dzieje naprawdę. Odgrywamy nasze role. Musiałem ją zabić, inaczej zniszczylibyśmy Scenariusz.

Wiele razy już zabijałem ludzi, często z zimną krwią, bez mrugnięcia okiem. Przenoszenie się do książek nigdy wcześniej nie wywoływało u mnie takich uczuć, jak teraz.

Dlaczego więc tak bardzo poruszyło mnie to, że ją zabiłem?

***

Tara

Gdy się ocknęłam, przede mną znajdował się zawieszony w powietrzu portal. Wokół lśniły i błyszczały przeróżne barwy i światła. Czułam się lekko, tak, jakbym latała. Rozglądnęłam się i wzięłam głęboki wdech, aby upewnić się, że żyję i że mam kontrolę nad swoim ciałem. Następnie zrobiłam krok naprzód i przekroczyłam portal.

Poczułam, jakbym przeszła przez ścianę lodowatej wody. Portal wessał mnie do środka, utraciłam jakąkolwiek równowagę, wszystko wokół kręciło się jak na karuzeli. „Nie znoszę portali", przemknęło mi przez myśl, gdy wirowałam wkoło, przed oczami mając różnokolorowe, zamazane barwy. Nagle wszystko się skończyło, zastygłam niby zawieszona w powietrzu, a chwilę potem portal wyrzucił mnie bezceremonialnie i upadłam na trawę.

Głowa rozsadzała mi się od bólu, przed oczami miałam mroczki i nadal z trudem łapałam oddech. Uchyliłam powieki.

Niebo... zamek... rozhisteryzowany głos Harry'ego Pottera...

Dzięki Bogu, byłam w Arkadii.

Z trudem dźwignęłam się na łokciach i omiotłam wzrokiem okolicę. W moją stronę biegł mały tłumek złożony z książkowych Bohaterów, robiących w cholerę hałasu.

- Tara? Tara! Tara wróciła! - darł się Percy.

Nadal czułam się jak zamroczona i było mi niedobrze po podróży między wymiarami, ale z entuzjazmem powitałam moich przyjaciół. Hermiona pomogła mi wstać i szybko wyczarowała kubek gorącego, parującego napoju, który pięknie pachniał.

- Kawa? - zapytałam z niedowierzaniem, z niemal nabożną czcią przyjmując od czarownicy wściekle czerwony kubek w renifery.

- Kawa - potwierdziła Hermiona z uśmiechem. - Ponoć dobrze robi na chorobę międzyportalową. Nie wiem, piję tylko piwo kremowe.

- Mi nigdy nie wyczarowujesz kawy - mruknął Ron, udając obrażonego. - Ani piwa kremowego.

- Fantastyczny kubek - dodał Percy, szczerząc zęby w uśmiechu.

- Tara, opowiadaj, jak było? - Annabeth miała z podekscytowania wypieki na policzkach. - Wszystko poszło zgodnie ze Scenariuszem?

- Raczej tak - wtrącił Harry. - Inaczej wpadłaby tu martwa, albo nie wpadłaby w ogóle. Poza tym, zaszłaby drobna zmiana w wystroju Arkadii, a mianowicie przestałaby ona istnieć.

- Chwila - mruknęłam w przerwie między kilkoma pierwszymi łykami napoju. - Nie widzieliście, co robimy w książce? Nie mieliście nas obserwować?

Beyond Reality | book multifandomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz