Tara
Patrząc na drżące ciało Ethana na ziemi, czułam dziwną pustkę. Wciąż nie docierało do mnie to, co się działo. Przeniosłam wzrok na Katniss. Dziewczyna unikała mojego spojrzenia.
- Katniss - odezwałam się, odkrywając, że mój głos jest dziwnie chrapliwy. Kosogłos pokręciła głową, przełykając ślinę.
- Nie, Tara - powiedziała. Z jakiegoś powodu właśnie te dwa słowa wywołały mój gniew. Spojrzałam na nią, a potem na Asha i Leith, którzy też potrząsnęli głowami. Próbowałam coś powiedzieć, ale miałam ściśnięte gardło.
Snow pochylił się nad Ethanem, który leżał na ziemi, teraz już prawie nieruchomy, ciężko oddychając. Zdawało się, że widać, jak uchodzi z niego życie. Odszukałam jego spojrzenie i w jego oczach ujrzałam przerażenie i niewyobrażalny ból.
- Nie bądź taka zdziwiona, Tara - dobiegł mnie głos Snowa. - Chyba nie myślałaś, że ktoś taki jak Katniss, ktoś, kto jest Bohaterem - szyderczo wypowiedział to słowo - poświęci się za marną Międzyduszę, i to jeszcze taką na usługach zła.
Wściekłość rosła w mojej klatce piersiowej, przysłaniając mi na chwilę zdrowy rozum. Odwróciłam się w stronę Katniss, przez chwilę szukając odpowiednich słów.
- On ci pomógł - spojrzałam na nią z wyrzutem, zaciskając dłoń w pięść. - Pomógł ci, Katniss. Razem z nami naprawiał twój Scenariusz. Zrobił to, a nie dostał za to nawet zwykłego słowa "dziękuję". Pomyślałaś o tym?
- Tara - odezwała się spokojnie Katniss. - Wiem o tym, ale muszę myśleć o Książce. Nie mogę... przecież Scenariusz...
- Katniss ma rację, Tara - powiedziała cicho Leith. - Nie możesz jej o to prosić.
Wodziłam po nich wzrokiem, rozumiejąc, że nic nie uda mi się w tej sprawie zdziałać. W głębi duszy wiedziałam, że mają rację. Katniss nie mogła się poświęcić dla Ethana.
Ale ja mogłam spróbować mu pomóc.
Mocniej zacisnęłam palce na rękojeści miecza Percy'ego, podejmując nagłą decyzję, że zaatakuję Snowa i odbiorę mu antidotum - i że go nawet zabiję, jeśli będę musiała. Zrobiłam krok do przodu,
Nie zdążyłam jednak nic zrobić, bo nagle do moich uszu dotarł dźwięk tłuczonego szkła.
Z początku nie wiedziałam, skąd dokładnie dobiegał. Potem ujrzałam coś dużego i skrzydlatego, co sfrunęło z rozbitego okna rezydencji, strząsając z siebie odłamki szkła, i w okamgnieniu rzuciło się na Snowa. Błysnęły pazury i ostry dziób, a z gardła prezydenta wyrwał się krzyk bólu. Snow cofnął się chwiejnie, machając rękoma i usiłując odpędzić atakującego go hipogryfa.
- Zabierzcie ode mnie tę bestię! - zawył.
Hipogryf zaskrzeczał i w furii przeciągnął pazurami po piersi mężczyzny. Natychmiast zakwitła na niej plama krwi, a Snow spojrzał na nią w szoku. Kolana się pod nim ugięły i prezydent upadł na ziemię z jękiem bólu. Hipogryf pochylił się nad starcem, otwierając lśniący dziób i przymierzając się do kolejnego ataku.
- Laurencjusz! Dosyć!
Głos Annabeth sprawił, że wszyscy odwróciliśmy się z zaskoczeniem w stronę, z której dobiegał. Dziewczyna wybiegała właśnie z rezydencji, prowadząc za sobą trzy inne hipogryfy, idące za nią niczym potulne pieski. Córka Ateny miała w ręku klucze, które pokazała nam z oddali.
- Chyba przyszłam w samą porę, co nie? - zapytała z uśmiechem, podchodząc do Laurencjusza i odciągając go od Snowa. Wtem zobaczyła nieruchomego Ethana. Momentalnie uśmiech zniknął z jej twarzy.
CZYTASZ
Beyond Reality | book multifandom
Hayran KurguCo by było, gdyby Twoi ulubieni bohaterowie książek istnieli naprawdę? Gdyby żyli w równoległym świecie w alternatywnej rzeczywistości? I gdyby pewnego dnia... się z niego wydostali? Zapraszam Cię do przeczytania historii o przyjaźni, magii, poświęc...