Rozdział 2

9.8K 687 234
                                        


W dłoni trzymałam plik dokumentów do złudzenia przypominających umowę o pracę. Nie miałam pojęcia skąd znał wszystkie moje dane, ale były one równo wpisane w odpowiednie rubryczki.

- Co to?- zapytałam niepewnie.

- Nasza umowa.- wyjaśnił.- Jeśli ją podpiszesz zgodzisz się na wszystkie moje warunki, a ja zapewnię ci to co obiecałem. A to... kontrakt.- wręczył mi kolejny papier. W punktach wypisane na nim było czego ode mnie oczekuje, co będę musiała robić.

- Mam zostać twoją... żoną? Jak?

- Podpiszesz i przybijesz swoją pieczęć na papierach ślubnych. Mój prawnik już je przygotował. W umowie zaznaczone jest dokładnie jak będzie to wyglądało. Będziesz moją żoną przez pięć lat, nikt nigdy się o niej nie dowie, zamieszkasz w moim domu aby wszyscy myśleli, że to prawda. W kontrakcie natomiast jest zaznaczone, że zapewniam ci osobny pokój w mieszkaniu, jestem gotów płacić za wszystkie twoje wydatki, fryzjerki czy inne kosmetyczki. Przez pięć lat, po za murami mojego mieszkania będziemy żyć jak małżeństwo, każdy będzie myślał, że tak jest.

- A... w mieszkaniu?

- Możesz robić co chcesz. Nie dotknę cię, nie będę z tobą rozmawiał. Nic nas nie będzie łączyło.

Między nami znów zapadła cisza. Nigdy nie myślałam, że znajdę się w takiej sytuacji. Miałam wrażenie, że zaraz zza filaru wyskoczy ktoś z kamerą i krzyknie „Mamy cię!". Jednak coś takiego nie miało prawa się wydarzyć. To była moja rzeczywistość.

Na prawdę siedziałam przy jednym stole z chłopakiem, który proponował mi ustawione małżeństwo, a w zamian za to uratuje moją siostrę.

- Musisz podpisać to.- wręczył mi kolejny papier. Miałam podpisać papier o poufności. Nie mogłam nikomu powiedzieć o tej rozmowie, nikt nigdy nie mógł się dowiedzieć o tym co właśnie się stało.

Podpisałam bez wahania. Może głupie z mojej strony, ale na pewno nie najgłupsze co w życiu zrobiłam.

Bałam się, strasznie się bałam. Wiedziałam jednak, że nie mam innego wyjścia. Byłam to winna mojej siostrze i tacie. Wszystko co w życiu robiłam było dla nich.

Mimo strachu, mimo milionom wątpliwości kiwnęłam głową czując jak robi mi się słabo.

- Zgadzam się...- szepnęłam.

Chłopak spojrzał na mnie szczerze zaskoczony. Kiedy zorientował się, że ma to wypisane na twarzy od razu zmienił jej wyraz. Znów był chłodny i poważny.

- Podpisując papiery i umowę nie będziesz już mogła się wycofać.- uprzedził. Kiwnęłam głową doskonale o tym wiedząc. Byłam jednak zdesperowana. Nie wiedziałam czy robię dobrze, a można powiedzieć, że wiedziałam na pewno że nie robię dobrze. Jednak nie myślałam o tym w tym momencie.

Czym było dla mnie pięć lat z życia? I tak nic innego nie udałoby mi się zrobić w tym czasie, nie miałam chłopaka, którego skrzywdziłabym tą decyzją. Po za rodziną i najlepszym przyjacielem Chanyeolem, nie miałam nikogo.

- Nie zamierzam się wycofywać.- dodałam.

- Masz czas do jutra aby się nad tym zastanowić.- powiedział po czym wstał z fotela.- Jeśli wciąż będziesz tego chciała, przyjdź do mojego biura o piętnastej. Będę czekał z prawnikiem i wszystkimi potrzebnymi dokumentami.

***

„Wyżej podpisana Kang Inseo zgadza się na wszystkie wymienione poniżej warunki zawarcia umowy z Byun Baekhyunem, prezesem firmy Byun."

Czytałam umowę po raz kolejny, chyba już milionowy raz. Leżałam na moim niewygodnym łóżku w małym pokoiku starając się być na tyle dyskretną żeby moje współlokatorki nie zobaczyły czegoś czego nie powinny.

Nie ważne ile razy to czytałam, nie znalazłam niczego co byłoby dla mnie poniżające. Miałam po prostu udawać jego żonę, tak aby każdy w to uwierzył.

Wiedziałam, że nie mogę o tym myśleć. Gdybym zaczęła analizować wszystko to co mogłoby się zdarzyć na pewno bym uciekła z krzykiem. A ja potrzebowałam tych pieniędzy. Musiałam zapewnić mamie i siostrze lepsze życie.

Musiałam.

Tak więc wątpliwości złapały mnie dopiero w momencie kiedy siedziałam na skórzanej kanapie w olbrzymim gabinecie Pana Byuna, na przeciw mnie siedział jego prawnik, który przeglądał dokumenty, które przygotował.

- Pytam ostatni raz.- powiedział mężczyzna w okularach.- Jest Pani pewna?

- Tak.- szepnęłam od razu. Chwyciłam do ręki plik papierów i zupełnie automatycznie zaczęłam je podpisywać.

Miałam wrażenie, że nigdy się nie skończą, że zamiast coraz mniej było ich coraz więcej. Jednak podpisywałam dalej.

I już.

Od teraz byłam żoną zupełnie obcego dla mnie człowieka.

Przez pięć lat to właśnie z nim będę żyła...

Nagle na moim palcu znalazł się pierścionek z dużym brylantem a zaraz nad nim obrączka. Spojrzałam zaskoczona na Baekhyuna, który właśnie założył swoją. Spojrzał na nią, poruszał palcami i mruknął coś w stylu, że nie będzie się mógł do niej przyzwyczaić.

Jestem mężatką...- pomyślałam z przerażeniem.

Prawnik wyszedł z pomieszczenie zabierając swoją część dokumentów, zostawiając mnie sam na sam z Baekhyunem.

- Jedź do domu. Tam uzgodnimy resztę. Teraz niestety nie mam czasu, mam ważne spotkanie.- powiedział poprawiając krawat. Wyciągnął z szuflady pęk kluczy i kawałek papieru od razu mi wręczając. Na karteczce zapisany był adres mieszkania, do którego miałam teraz jechać.- Na dole czeka na ciebie kierowca. Zawiezie cie abyś mogła zabrać swoje rzeczy z mieszkania i pomoże ci wnieść je do mnie.

I po prostu wyszedł zostawiając mnie samą. Nie za dużo myśląc wyszłam z budynku gdzie od razu wpadłam na jakiegoś mężczyznę. Był starszy, miał siwe włosy, ale jego twarz wyglądała bardzo sympatycznie. Dookoła oczu miał delikatne zmarszczki, które zdradzały to że dużo się uśmiecha.

- Pani Inseo? Żona Prezesa Byun?- zapytał a ja kiwnęłam głową nie wiedząc co zrobić. Przez ułamek sekundy nawet chciałam zaprzeczyć, bo nie docierało do mnie to że mam męża, ale jednak odruchowo kiwnęłam głową.- Witam!- powiedział radośnie.- Proszę za mną.

Zaprowadził mnie do czarnego, eleganckiego samochodu i otworzył przede mną drzwi tylnego siedzenia. Przed oczami mignęły mi sceny wypadku, w którym zginął tata. Od tamtego czasu miałam problemy z jazdą samochodem, a zwłaszcza na tylnych siedzeniach.

- Mogłabym jechać z przodu?- zapytałam słysząc jak drży mi głos. Mężczyzna bardzo się zdziwił, ale nic nie mówiąc otworzył drzwi od strony pasażera zapraszając mnie do środka.

Usiadłam i od razu tego pożałowałam. Moje serce przyspieszyło ze strachu, a samochód nawet nie ruszył. Bałam się. Przez taką piekielną maszynę zginął mój ojciec, a siostra straciła możliwość chodzenia.

Kiedy jechaliśmy nie mogłam opanować myśli. Wszystkie wspomnienia z wypadku skakały mi przed oczami jakby to wszystko zdarzyło się zaledwie kilka dni temu. Wiedziałam, że długo tak nie wytrzymam więc musiałam zacząć coś mówić. Kiedy tylko otworzyłam usta aby coś powiedzieć straszy Pan mnie ubiegł.

- Nazywam się Moon Beomho.- uśmiechnął się na chwilę odwracając twarz w moją stronę.- Jestem kierowcą Prezesa Byun.

- Miło mi Pana poznać.- uśmiechnęłam się słabo. Mężczyzna zauważył, że coś jest ze mną nie tak.

- Zbladła Pani.

- Nie za bardzo lubię jazdę samochodem.- wyjaśniłam najgrzeczniej jak potrafiłam.

- Mam się zatrzymać?

- Nie. Ale jeśli można... Niech Pan trochę zwolni.

- Oczywiście.- uśmiechnął się.

Love ContractOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz