Rozdział 5//Smocze szachy

266 18 0
                                    

Lubię ten kawałek


******************************************************************************
Wróciłam do smoczej doliny, byłam wyczerpana po kilkugodzinnej wędrówce i przerażona faktem, że rozmawiałam z wrogiem. "Nie tak mnie wychowano!" skarciłam sama siebie. To był błąd, którego już nie dało się cofnąć.
Weszłam do jaskini alfy smoków gdzie od urodzenia miałam za swój dom i od trzech lat zadomowiłam się na dobre po powrocie z królestwa elfów. Byłam na siebie zła i chcąc by nikt nie dowiedział się o mojej porażce schowałam się w dziurze wykopanej na mój pokój był umieszczony bardzo wysoko by Solon nie musiał się schylać kiedy ze mną rozmawiał a więc musiał też wyżłobić w skale stopnie bym nie musiała wdrapywać się po stromym stropie, pokój zasłonięty grubą kotarą więc tłumił głos, ale nie na tyle by nie mógł tego usłyszeć smok. Więc kiedy zaczęłam wyzywać samą siebie Safira, partnerka Solona odchyliła delikatnie kotarę i zajrzała do środka.
-Czy coś się stało skarbie?- Safira jest pięknym białołóskim onyksem. Onyksy to najmądrzejsze smoki w stadzie i każdy ma odrębny dar, Safira jest wyjątkowa nie tylko dlatego, że jako jedyna z onyksów, które mają niebieskie łuski jest biała, ale też dlatego, że jako pierwsza oprócz daru wyczuwania emocji potrafi ziać ogniem. Żaden onyks tego nie potrafi. Dlatego Solon wybrał ją na swoją partnerkę, choć onyksy należą do stopnia beta kiedy Solon jest alfą.
-Nic.- odburknęłam.
-Przecież czuję, że jesteś wściekła. Coś musiało się stać. Nie znalazłaś łowcy?-
-Nie, znalazłam, ale zrobiłam coś czego nie powinnam była.-
-Darowałaś mu życie? Przecież to na polecenie Solona, zakazał ci go zabijać.-
-Oj Safi, mi nie oto chodzi.-
-Więc powiedz mi o co chodzi. Wiesz że mi możesz powiedzieć wszystko-

Safira choć na początku sceptycznie podchodziła do pomysłu Solona, żeby wychowywać człowieka w końcu pokochała mnie jak córkę której nie miała i tez tak mnie traktowała.
-Bo, chodzi o to,.. że ja... rozmawiałam z nim- ostatnie słowa powiedziałam bardzo szybko,  myślałam, że smoczyca zacznie na mnie krzyczeć lub przynajmniej się przerazi, ale zawiodłam się.
-I czego się dowiedziałaś?- usłyszałam jej spokojne pytanie.  wybałuszyłam oczy ale spokojnie powiedziałam.
-Nie rozpoznał we mnie człowieka i przysięgał, że już nie jest łowcą, bo go wyrzucono.-
-A ty... uwierzyłaś mu?- dalej pytała się, spokojnym opanowanym głosem. Wyglądała tak dostojnie i mądrze, ze nie mogłam jej okłamać.
-Nie wiem co mam myśleć. Darowałam mu życie ale zagroziłam że zabiję go jeśli ona zabije jedno z nas.-
-Chciałaś go zabić?-
-Na początku, tak. Ale potem...-
Usłyszałyśmy właśnie charakterystyczne człapanie naszego alfy.
-Później dokończymy- rzuciła i poszła przywitać męża.
Zaraz potem Solon wezwał mnie do siebie. Zeskakiwałam po kilka stopni, żeby zejść szybciej i poszłam do szarej jamy, którą tak nazwałam dlatego, że znajduje się tam ogromna szachownica zajmująca całe pomieszczenie prócz dwóch wnęk na przeciw siebie. Wchodząc tam zawsze zapierało mi dech, wielkie posągi do Smoczych szachów robiły wrażenie, każdy posążek miał kształt smoka, tylko najniższej wartości pionki były w postaci smoczych jaj.
Wiedziałam po co mnie wezwał, nadszedł czas na nową partyjkę szachów. Od razu straciłam zapał, bo zawsze przegrywałam. Solon nienawidził przegrywać a w Smoczych szachach był niezwyciężony, czasami myślałam, że on chce ze mną grac tylko żeby wygrać i móc się z tej wygranej cieszyć. I nadal tak myślę, choć mój przeciwnik w szachach uważa, że to ważna nauka dla mnie.
-Zagramy partyjkę?- Spojrzał ma mnie przechylając łeb w bok i wyszczerzył się w uśmiechu, jego wielkość potęgowała ten głupkowaty wygląd. Wyglądał jak szczeniak tylko z zębami ostrymi jak brzytwy i smoczym ogniem, który wszystko może spalić.Zaśmiałam się. Ale...
Nie miałam wyjścia, musiałam zagrać inaczej ten trułby mi cztery litery dopóki bym się nie zgodziła. Tak więc podeszłam do czerwonych figur i usiadłam na poduchach we wnęce. Solon usiadł we wnęce na przeciwko mnie gdzie poduchy były zbędne, ponieważ smok zajmował każde wolne miejsce.

Rozpoczęła się gra, Zielone figury, czyli "armia" Solona ruszały pierwsze. Wystarczyło wypowiedzieć rozkaż a one go wykonywały. A wspominałam wam, że te figury latają? Tak więc Solon eliminował kolejne moje figury, to jedne spalał w popiół, to inne rozrywał na strzępy mogłabym tak opowiadać i opowiadać. Lecz w pewnym momencie gdy ja miałam już tylko trzy posążki a smok dziewięć zobaczyłam możliwość by kraść się w szeregi i pokonać "wroga".
A więc wypowiedziałam rozkaz.
-Smocza dama, na Smoczą alfę.- Solon spojrzał zdziwiony, ze nie przewidział tego ruchu, a ja dzieki temu ruchowi zablokowałam Alfę i miałam jeszcze trzy ruchy. (wiem dziwne zasady, ale wymyślam je na bieżąco xD)
-Wartownik szturm na pionka. Onyks atak na Chorągiew!- i tak o to wartownik rozszarpał pionka, onyks Chorągiew a Smocza dama spaliła Alfę. To koniec wygrałam, po raz pierwszy od tylu lat. Ale spokojnie jeśli chodzi o pionki, kiedy my opuszczamy salę dzieje się tam magia i kiedy znów do niej wchodzimy wszystkie pionki stoją na miejscach, sama nie wiem jak to się dzieje a Solon nie o wszystkim mi mówi. Jest o wiele starszy niż ja i pożyje jeszcze dłużej niż ja, więc pewnych rzeczy po prostu mi nie mówi jak to nazywa "By moja śmierć była spokojniejsza."
A wracając do mojej wygranej, spojrzałam na Solona i zdawało mi się albo on zrobił się jeszcze bardziej czerwony niż jego szkarłatne łuski. Myślałam, że się wkurzył i że za chwilę spłonę żywcem. Przerażona zamknęłam oczy, ale nic się nie stało. Usłyszałam tylko ciche klaskanie, które wzmocnione po pewnym czasie rozległo się echem po Szarej Jamie. Zdziwiona otworzyłam oczy, Solon się uśmiechał. Podszedł do mnie i mi pogratulował.
-Brawo, wygrałaś swoją pierwszą partię Smoczych Szachów a to oznacza, że jesteś gotowa.-
-Gotowa do czego?-
-By walczyć u mego boku, to znaczy w miarę możliwości czyli na moim grzbiecie. Od dziś stałaś się smoczym wojownikiem oraz jako, że jesteś człowiekiem jesteś również od dziś smoczym jeźdźcem. Pierwszym w tym tysiącleciu.- "Wytłumaczę, smokowi chodziło o to, że tysiąc lat temu kiedy on był młodym alfą i jeszcze nie opuszczał swojego rodzinnego gniazda jego ojciec i inne smoki posiadali swoich towarzyszy nazwani zostali Smoczymi Jeźdźcami, byli nimi elfy jak i ludzie, taki jeźdźca wiązał się ze swoim smokiem i mogli czytać sobie w myślach, człowiek lub elf mógł posługiwać się smoczą magią, która miała ogromną siłę. Po wielkiej wojnie kiedy to smoki i inne stworzenia magiczne stanęły w swojej obronie przeciwko ludziom i ich magicznym sojusznikom jeźdźcy albo zginęli w walce lub zostali zmuszeni do opuszczenia swojego smoka i kiedy to nastąpiło smok umierał a jego jeździec umierał niedługo po nim, ponieważ więź, która łączy smoka z człowiekiem jest silną magią, której nie można od tak rozdzielić ponieważ jako jedno stanowią całość tej magii a osobno magia wygasa."
-Ale jak to? Ja smoczym jeźdźcem tylko dlatego, że wygrałam w szachy-
-Soneo, już kiedyś tłumaczyłem ci, że to nie są zwykłe szachy. To nie jest zwykła gra, poprzez tą grę uczysz się taktyki bitwy, uczysz się myśleć logicznie, sprawnie i korzystnie. Uczysz się jak poradzić sobie na wojnie, i jak współgrać w stadzie.-
-Wszystkie smoki przechodzą przez taką naukę?-
-Tak, dzięki temu jesteśmy mądrzy i niezwyciężeni.- nachylił się nisko przy mnie i chuchnął mi obok głowy. - tak między nami Alazar jeszcze ze mną nie wygrał.- po czym podniósł się i śmiejąc się razem ze mną wyszedł z Szarej Jamy.
Jutro ma się odbyć nasze naznaczenie. Od jutra będę Smoczym Jeźdźcą mojego zastępczego ojca - Smoka Alfę Solona

Żyjąc w OgniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz