Nie musiałam długo szukać Rafaela, stał niedaleko pieczary i rozmawiał z niebieskołuskim zwiadowcą. Jakby wyczuł moją obecność i spojrzał na mnie. Jego dość rozbawiona mina spoważniała, zastąpiona troską. Potem znów się uśmiechną i zaczął biec w moją stronę. Odwzajemniłam uśmiech i też zaczęłam biec. W połowie drogi Rafael złapał mnie i podniósł mocno przytulając do siebie i obracając wokół własnej osi. Kiedy mnie postawił na ziemi, był lekko zdyszany.
-Żyjesz.- tylko tyle powiedział, za nim otoczyło nas prawie całe stado. Safira podeszła do nas jako pierwsza, nachyliła głowę i zapytała.
-A Solon?
-Wprowadził się w trans. Jego uszkodzenia są bardzo rozległe.
-Wyjdzie z tego?
-O ile znajdę kogoś kto potrafi mu pomóc.
-Wiesz kto to taki?
-Paladyn.
-Ten Paladyn? Jeden z pierwszych jeźdźców? Jesteś pewna, że zechce nam pomóc?
-Tak. Dzięki temu.- podniosłam rękę do jej dużego lodowo niebieskiego oka i pokazałam znak jeźdźcy. -to wystarczający powód by nam pomógł. By pomógł mi i mojemu smokowi.Kiedy już byłam spakowana i pomagałam dopakować Alazara, który miał nieść mój i swój plecak oraz prowiant, dzięki temu będzie bardziej bezpieczny. Gdy kończyliśmy się pakować usłyszałam rozmowę Safiry nie z kim innym jak z elfem, po którego wysłałam smoczy list*.
-Iskariot!-zeskoczyłam ze schodów na grzbiet Safiry i zjechałam z niej jak na ślizgawce wskakując w uścisk elfa na końcu wycieczki. Iskariot przytulił mnie mocno i czule, jakby bał się, że mnie straci.
-Na boginię Nai** Nic ci nie jest?
-Jak widać jestem cała. - uśmiechnęłam sie do przyjaciela.
-Ubolewam nad twym nieszczęściem. Solon w transie, niezdolny do życia. To musi być straszne co przeżyłaś. Walka z dzikim stadem. Na pewno nic ci nie jest?
-Na pewno. Solon nim wprowadził sie w trans uzdrowił moje rany.
-Ten smok zawsze myśli o wszystkim.
-Dlatego ja mogę czasem odpuścić myślenie- Oboje sie zaśmialiśmy. Nagle usłyszałam powolne klaskanie. Odwróciłam się i spojrzałam na schody. Schodził z nich Rafael ubrany w swój płaszcz i zbroje.Mimowolnie odsunęłam się od Iskariota o duży krok. Elfy spojrzał na mnie zdziwiony i znów spojrzał na Rafaela.
-Piękne powitanie księżniczko. Jak w teatrze.
-To ten łowczyna?
-To Rafael Iskariocie. Solon wybrał go na kolejnego jeźdźca.
-Co?! Jego?- pokazał na niego placem?
-Tak.
-A niby dlaczego nie mnie? Co on ma czego ja nie mam?
-Nie wiem. Solon nie o wszystkim mi mówi.
-Hej. Halo! Ja tu jestem. Nie musicie o mnie mówić w osobie trzeciej.- Rafael pomachał nam żeby zwrócić na siebie uwagę. (A w mediach za piosenką macie wygląd Iskariota. Taki mały szczegół ^^) Spojrzałam na jednego i drugiego powoli wściekając się na obydwu. To nie moja wina, że Solon wybiera sobie jeźdźców według własnej logiki i nie moją winą jest to, że oboje zakochali sie w jednej osobie. To będzie ciężka podróż.
-Soneo?-przerwała nam Safira.- Mogę prosić cię na słowo?
-Oczywiście.- ruszyłam za nią do szarej sali, ale i tak rozmawiałyśmy poprzez myśli by nikt nas nie usłyszał.
"-Oni są zazdrośni o ciebie.
-Wiem. Do tego nie trzeba twojego daru czytania emocji, bo to widać. Testosteron aż kipi od nich. Do tego Iskariot ma za złe, ze Solon wybrał najpierw Rafaela na jeźdźce zamiast jego, księcia elfów.
-Na pewno chcesz iść z nimi?
-Nie mam wyboru. Solon kazał mi ich wziąć bym podjęła decyzję, któremu oddam swe serce.
-Co jeśli zaczną walczyć?
-To proste, Ten kto przeżyje biedzie znienawidzony przeze mnie i nie będę musiała wybierać.
-Soneo!- Safira skarciła moje żartobliwe nastawienie. -To nie jest zabawne. Co wtedy zrobisz?
-Alazar pomoże mi ich rozdzielić, a jeśli nie, ostrzegę ich przed podróżą, że nie życzę sobie by walczyli ze sobą bo maja walczyć z naszymi wrogami.
-To już jakiś plan. Weź to.- podała mi czerwony świecący kamień.
-Co to jest?
-To kamień prawdziwego widzenia. Możesz przyjrzeć się im gdy będziesz miała wątpliwości o ich zamiarach. Kamień wskaże tego który kłamie.
-Jak to odkryję?
-Przekonasz się. Idź, nie macie dużo czasu jeśli chodzi o stado.
-Nie ty jedna o tym wiesz.
-I tego sie obawiam."
Wyszłyśmy z sali i od razu słychać było kłótnie dwóch samców. Podeszłam do nich i odchrząknęłam.
-Czy możecie przestać? O co dokładnie poszło?
-Nieważne!- wysyczał Iskariot i wziął swój plecak wychodząc z jaskini.
-Rafael?
-O ciebie poszło skarbie.- dotknął palcami mojego podbródka. -Właśnie zauważyłem, że mam konkrecję. Ale nie da się go nazwać konkurencją.
-Przestań dobrze? To jest wyprawa ratunkowa nie miesiąc miodowy.
-A szkoda.- Rafael westchnął melancholijnie wziął swj plecak. Kiedy schyliłam się by wziąc plecaki, które mam zawiesić na Alazarze Rafael podszedł do mnie i zabrał mi dwa z trzech plecaków, po czym przesłała mi całusa w powietrzu. Przewróciłam oczami ceremonialnie i ruszyłam za nim. Nim wyszłam odwróciłam sie do Safiry.
-Obawiam się, że Alazar będzie musiał mnie powstrzymać by ich nie zabić.
Na te słowa smoczyca zaśmiała się nisko i zniżyła głowę mówiąc.
-Powodzenia skarbie. I oby nie spotkało was nic złego.
-Nic mi nie będzie mamo.- Uśmiechnęłam się do niej. Odwróciłam sie i poszłam za moimi kompanami. Gdy Alazar miał przyczepione wszystkie trzy plecaki wzleciał w górę a ja wzięłam swój kij którym nawet nieźle walczyłam. Na plecach miałam łuk, kołczan ze strzałami i oczywiście Variona. Inny rynsztunek pochowałam w specjalnych miejscach na pasie i w butach. Dzięki temu, że Alazar niesie mój ekwipunek mogłam swobodnie iść ale i walczyć.
Tak więc minęliśmy granice mojego rodzinnego domu, stada smoków, jedynej prawdziwej rodziny, która mnie kocha i dba o mnie. Wyruszam by odnaleźć pomoc dla przyjaciela, opiekuna i ojca. Wyruszam by teraz móc zaopiekować się kimś kto zajął się mną gdy byłam niemowlęciem.
CZYTASZ
Żyjąc w Ogniu
Fantasy[ZAWIESZONE/ POPRAWKI] Gdy małe niemowlę zostaje porzucone, Solon postanawia się nim zająć i wychować. Jednak trudno jest wychować ludzkie dziecko gdy jest się... Smokiem....