Rozdział 2//Na ratunek Przyjaciołom

469 28 4
                                    

Siedzieliśmy w pieczarze Solona gdy to się wydarzyło. Akurat miałam wygrać chyba w tysięcznej już potyczce z nim w Smoczych Szachach, gdy nagle przybiegł do nas młody smok zwiadowca. Na grzbiecie siedział mu półżywy Elf. Od razu go rozpoznałam.
-Iskariot! Co ci się stało?- podbiegłam do niego i złapałam w chwili kiedy ten spadał z grzbietu Laika.
-Armia.... Lotaro, gargulce.... i...i ghule, są.... po jego stronie. Atak był znienacka.... musisz nam pomóc. .... Sonea, pomocy... muszę ... donieść... infor... informacje.- po czym stracił przytomność. Był mocno poraniony.
-Solonie błagam ulecz go swoim tchnieniem. Jest mi potrzebny, bez niego nie dam rady pomóc elfom- Solon wiedział ile znaczył dla mnie Iskariot, był moim najlepszym przyjacielem, prawie bratem. Razem się wychowywaliśmy. Do tego był synem króla elfów, musiał żyć, ale bez pomocy Solona jego życie skończyłoby się w tej chwili. Smok nachylił się nad nieprzytomnym elfem i tchnął w niego swoje smocze powietrze. Ciało Iskarioty uniosło się lekko i opadło miękko na moich kolanach, by po chwili wziąć głęboki wdech i usiąść o własnych siłach. Jego rany wyleczyły się dużo szybciej niż u normalnego elfa, choć i te szybko się goją.
Iskariot porwał mnie w objęcia po czym nie czekając ani chwili pobiegłam po swój rynsztunek bojowy i wyszłam gotowa z pieczary, tam już czekał na mnie elf z końmi, mój przyjaciel dosiadł białego ogiera Cito a ja dosiadłam Ventusa i pognaliśmy do Magicznego Lasu gdzie miałam pomóc swojej drugiej rodzinie. Smoki ruszyły nam z odsieczą zaraz po moim zniknięciu.

Gdy tylko dojechaliśmy, Iskariot wprowadził nas tajemnym przejściem za mury elfiego miasta. Pamiętałam go jak stąd wyjeżdżałam i zabolało mnie gdy zobaczyłam płomienie trawiące już pierwsze domostwa. Elf pociągnął mnie do zamku, ale nie chciałam się ukrywać. Wyrwałam mu rękę i zignorowałam jego wołania. Rzuciłam się w wir walki, pchnęłam mieczem ghulę, przekręciłam ostrze i wyrwałam, na mieczu zastała ohydna ciecz. Nie zwracałam na to uwagi i cięłam dalej. Z gargulacami jest gorzej, ale wychowywały mnie elfy, znam ich magiczne sztuczki, od samego króla otrzymałam amulet, który daje śmiertelnikowi moc równą Władcy elfów. Wystarczyło wejść w umysł kilku gargulcom by te rzuciły się przeciwko sobie i już było po sprawie. Zauważyłam, że inne elfy widząc mnie w boju hardziej rzucają się na przeciwnika. "Jednak byłam im potrzebna. Ale dlaczego mój widok tak działa na innych? Czy to nie król w walce ma powiększać morale swych wojowników? Ja nawet nie byłam generałem a co dopiero królem." W głowie kłębiła mi się ta myśl. Nawet przystanęłam ze zdziwienia. Nie zauważyłam kiedy harpia skoczyła na mnie z powietrza. Nie zdążyłam nic zrobić, gdy wtem coś porwało harpię w górę. Zauważyłam szkarłatne łuski Solona, który złapał harpię w szpony i nie zwracał uwagi na jej wrzaski i próby podrapania twardej łuski smoka. Rozerwał ją na pół i w tym momencie stało się to co przewidzieć było można. Gdy tylko wróg dostrzegł stado smoków zaczął się wycofywać by za chwilę uciekać w popłochu. Te stworzenia choć niebezpieczne nie są dość bystre a smoki są dla nich nie do zabicia więc są poważnym zagrożeniem. Wuj nie znalazł żadnej broni, która mogłaby zrobić krzywdę smokom dlatego te zwierzęta są najsilniejsze i pomagają słabszym istotom magicznym, ratując je przed władzą Lotaro. Wojna zakończona elfy są bezpieczne... na jakiś czas.
-Soneo! Jak to dobrze, że w porę posłaliśmy po ciebie. Bałem się, że nie zdążycie z moim synem przybyć na czas. Ale ty jak i mój syn oraz twój opiekun Solon jesteście niezastąpieni w boju i jako przyjaciele.- król przechadzał się po sali uśmiechając się do mnie, do syna i Solona.
-Iustusie cieszę się, że darzysz mnie swoją przyjaźnią, ale wytłumacz mi jedno, bo nie jestem pewna czemu tak się dzieje. Gdy ruszyłam w bój twoi poddani widząc mnie rozgorzeli w walce jakby moja obecność w walce znaczyła dla nich tyle co twoja czy księcia. Dlaczego?-
Iustus tylko uśmiechnął się pod nosem po czym poważnie już odpowiedział.
-Moja droga, mała Soneo jesteś jeszcze młoda, ale już powinnaś zrozumieć, że moi poddani pokładają w tobie wielką nadzieję kochana. Jesteś księżniczką, prawowitą następczynią tronu Lazurowego Królestwa. Gdy zasiądziesz na tronie i być może swoim małżeństwem połączysz inne królestwo nasz świat dzięki twoim rządom będzie w końcu bezpieczny, a nie był on już od 16 lat odkąd to twoi rodzice zginęli. Pamiętaj też, że Lotaro jest przekonany że jego siostrzenica została pożarta przez smoka razem z jej matką.- "Tak mój wuj w miejscu gdzie Solon odnalazł mnie i pochował moją matkę znalazł tylko mój koszyk i ślady smoczych łap więc uznał że nie żyję i dał temu dowód że smoki są niebezpieczne."-Więc rozumiesz. Jesteś kimś więcej niż księżniczką i przyjaciółką, jesteś naszą ostatnią nadzieją.
-Tak wiem i odbiorę władzę Lotaro. Tyle że sama tego nie dokonam. Co ja sama mogę zdziałać przeciwko armii Lotaro i jego sprzymierzeńcami? Sama umiejętność walki i magia nie pomogą mi.
-Ależ my to tym wiemy Soneo i dlatego jesteśmy gotowi oddać z ciebie życie! Byś mogła wyzwolić swoich i naszych ludzi z rąk tego zdrajcy!-

Później było wielkie świętowanie elfy tańczyły śpiewały, do tego stoły ugianły się pod najróżniejszym jedzeniem. Iskariot poprosił mnie do tańca i wirowaliśmy tak bawiąc się jedząc i nie martwiąc się co przyniesie dzień.

Notka od autora:

Postanowiłam dalej pisać w pierwszej osobie, bo ciągle się mylam. Więc od tej pory będzie opowiadać o sobie i Solonie nasza Sonea.

Żyjąc w OgniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz