Rozdział 13// Płacząca wierzba

128 10 0
                                    

Rankiem gdy pierwsze promienie słońca obudziły mnie otworzyłam oczy. Na wachcie był Rafael.
-Miałeś mnie obudzić na moją wachtę.- poskarżyłam się.
-Wczoraj dużo przeszłaś, nastawiona noga powinna sie zregenerować, więc dałem ci odpocząć. Zresztą nie działo się nic niezwykłego. Alazar się przebudził to trochę pogadaliśmy.- uśmiechnął się pod nosem.
-Co?- spojrzałam na niego, łowca spojrzał na śpiącego smoka i znów się uśmiechnął.
-Nic.
-Co ci powiedział?!- zaczęłam się niepokoić, że Rafael wyciągnął z młodego smoka za wiele informacji o mnie.
-Nie. Nic złego. Alazar tylko uznał, że jestem lepszym kandydatem.- zaśmiał sie a ja go zepchnęłam z posłania, ten upadając uderzył ręką nogę Iskarioty, który zerwał się i zaczął gorączkowo rozglądać. Widok był tak zabawny, że oboje z łowcą zaczęliśmy się śmiać.
-Bardzo zabawne. Wy się bawicie w najlepsze a podróż nam się wydłuża.-To otrzeźwiło mi umysł.
-Masz racje. Ruszajmy.- Posprzątaliśmy swoje posłania zakopaliśmy palenisko a gdy Alazar już się rozbudził i upolował coś sobie przyczepiłam mu plecaki i ruszyliśmy w drogę.
Szliśmy chwilę w milczeniu, ale Rafael przerwał cisze zaczynając śpiewać piosenkę wymyśloną przez siebie.
-Szedł przez las jeden elf. Szedł przez las jeden człowiek. Szli w towarzystwie pięknej wojowniczki.- Ja i Iskariot przewróciliśmy oczami, ale zaczęliśmy się uśmiechać. -Szli z pomocą, dla przyjaciela. Szli z pomocą dla rodzica. Szli, szli, szli a stracili z oczu smoka.- Rafael spojrzał w górę. Rzeczywiście Alazara nie było widać na niebie.
-Alazar?- zawołałam, może był gdzieś niedaleko. -Alazar!!
Zaniepokoiłam się gdy nie odpowiadał,przyśpieszyłam kroku i zobaczyłam, że las rozrzedza się. Wyszłam na polanę na której stał młody smok, jego łuski prawie zlewały sie z zielenią trawy. Stał pod płaczącą wierzbą. Podbiegłam do niego.
-Alazar nic ci..?- i wtedy zrozumiałam czemu milczał. On oddawał hołd.
Rozłożysta wierzba, której gałązki i liście tworzyły wielki welon aż do ziemi to nie było zwykłe drzewo. To był pomnik.
Ręką rozsunęłam "welon" wierzby i podeszłam do pnia. Na nim wyryte były słowa "Memento Mori" co znaczy.

-Pamiętaj o śmierci- nie musiałam się odwracać by wiedzieć, że to Iskariot przetłumaczył tekst. Jego ręka spoczęła na moim ramieniu, ja przykryłam jego dłoń swoją i oddaliśmy się chwili ciszy. Podszedł do nas Rafael i przyjrzał się napisowi nic nie rozumiejąc. Jednak nie pytał, więc wyjaśniłam.
-To grób mojej matki.
-Wierzba?
-Solon chciał w ten sposób uhonorować jej oddanie dla magicznego lasu i poświecenia dla mnie.
Rafael już nie pytał tylko ukląkł na jedno kolano i trwał tak w ciszy. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc położyłam swoją rękę na jego ramieniu on po chwili złapał ją i ucałował patrząc mi w oczy. Wstał i szepnął mi do ucha.
-Damy ci chwilę sam na sam z mamą.
Po czym odszedł i zabrał ze sobą Iskariota. Wyszli spod spadochronu wierzbowych gałązek. Zostałam sama. Pierwszy raz byłam w tym miejscu. Zawsze wyobrażałam sobie jak tu jest. Solon wiele razy mi opowiadał o tm miejscu, podobno gdy miałam kilka lat często zabierał mnie tu bym sie pobawiła, lecz kiedy wiedziałam o tym miejscu nie chciałam tu przychodzić, bałam się jak zareaguję. Dziś już nie bałam się, teraz nie chciałam płakać ani robić scen. Iskariot i Rafael pomogli mi przetrwać to pierwsze spotkanie i teraz mogłam w ciszy oczyścić umysł i pomyśleć.
Usiadłam pod drzewem i chwilę się zastanawiałam, jak wyglądać mogła, jaki miała głos. Wyobrażałam ją sobie wiele razy, ale dziś dopiero uświadomiłam sobie, że najprawdopodobniej jestem do niej podobna.
Nie wiem ile czasu minęło,ale nagle Iskariot przerwał ciszę.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale mamy kłopot.- Elf wyglądał na zaniepokojonego. Wstałam więc i wyszłam za kotarę gałązek. Na skraju lasu pojawiła się grupa osób, było ich co najmniej pięciu, jeśli nie ukrywali się w lesie inni. Od razu zaczęłam szukać Alazara.
-Spokojnie, nie widzieli go. On pierwszy ich dostrzegł i wzbił się w powietrze, by nie ryzykować. - dodał książę. Odetchnęłam z ulgą.
-Czego mogą chcieć? - zapytał Rafael.
-Dowiedzmy się...- oznajmiłam i poprawiłam kołczan na plecach, tym samym upewniając się czy mam się czym bronić. Podeszliśmy do grupy mężczyzn, którzy wyglądali dość groźnie, ale nie szykowali sie do ataku. Ubrani w skóry i fragmenty zbroi z toporami lub mieczami, domyślałam się, że mogli to być łowcy nagród, ewentualnie leśni zbóje. Podchodząc do nich kazałam Iskariotowi założyć kaptur by ukrył uszy.

Żyjąc w OgniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz