Rozdział 12// Uczucia

132 13 0
                                    

Gdy Iskariot przygotował posłania kładąc na siebie gałązki z drzew iglastych na to mech i przykrył to skórami Rafael bez słowa przygotował palenisko, a ja obleciałam z Alazarem najbliższe kilkanaście kilometrów i nie zauważyłam nic nadzwyczajnego wylądowałam i poprosiłam smoka by rozniecił ogień. Usiadłam na swoim legowisku i nie odzywałam się, nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam na sobie wzrok jednego i drugiego, czułam ich wyczekiwanie, a jednak nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Zaczęło robić sie ciemno i chłodno. Zadrżałam lekko na to obaj wstali chcąc podarować mi swoje okrycie, lecz ja podniosłam jedną ze skór, którą i tak przykryłabym się nocą. Widząc to mężczyźni usiedli z powrotem a smok prychnął na swój gardłowy sposób, przez co uśmiechnęłam sie do siebie.
-Sonea.- zaczął elf. Podniosłam na niego wzrok. -Po co właściwie nas ze sobą zabrałaś? Przecież mogłaś polecieć na grzbiecie któregokolwiek ze smoków i wrócić za dwa dni byłoby szybciej i bezpieczniej.
-Nie mogłam zabrać smoka.
-Dlaczego?
-Pływająca wyspa, nie od zawsze sprzyjała smokom. Dziś nikt nie wie jak mieszkańcy zareagują, dlatego to że jestem jeźdźcą pozostanie tajemnicą dopóki nie spotkamy się z Paladynem.
-A Alazar po co?
-Dla towarzystwa i uzyskania pewnego doświadczenia. Gdy dotrzemy na wyspę Alazar ukryje się gdzieś na jej obrzeżach a gdy upewnimy sie, że jest bezpiecznie przywołam go.
-Dobrze. W takim razie jeszcze jedno pytanie. Po co byliśmy ci obaj potrzebni? Mogłaś wziąć tylko mnie, lub tylko Rafaela, sama też świetnie walczysz.
-Na to pytanie odpowiem ci gdy będę znała odpowiedź na jedno swoje.
-Jakie to pytanie?
-To tajemnica.- Iskariot jakby zły na to co powiedziałam, rzucił patykiem w ogień wstał i poszedł w głąb lasu nic nie mówiąc. Ja tylko westchnęłam zirytowana, zawsze taki był, albo mnie pouczał, albo wypytywał, a gdy nie otrzymywał rezultatów rzucał czymś i odchodził. Jednak był wspaniałym przyjacielem, zawsze krok za mną, zawsze osłaniał mi plecy, zawsze mogłam na niego liczyć. Spojrzałam na Rafaela, ten uśmiechał sie pod nosem coś nucąc.
-Wieczne wesoły jesteś?- dopiero kiedy się odezwałam spojrzał na mnie.
-Nie. Kiedyś nie byłem wesoły. Nie było mi do śmiechu.
-Czemu się to zmieniło?
-Uwolniłem się z czegoś co niewoliło mnie. Jestem wolny i ciesze się tą wolnością.
-Też chciałabym być wolna.
-A nie jesteś? Jesteś księżniczką, masz swojego smoka, królestwo o które musisz walczyć, przyjaciół.
-Właśnie dlatego nie jestem wolna. Właśnie dlatego że smoki i elfy opiekowały się mną jestem im winna to by odebrać władze wujowi, jestem im winna wieczny pokój i jestem im winna małżeństwo z kimś, kto podzielałby ten pokój miedzy istotami magicznymi.- spuściłam głowę a Rafael podszedł do mnie i złapał za brodę podnosząc ją bym spojrzała mu w oczy.
-Jest ktoś kto podziela ten plan.- spojrzałam na niego a on głową machnął w stronę, w którą odszedł książę elfów.
-Iskariot?
-Na przykład. Jest księciem tak jak ty. Oboje możecie połączyć wasze królestwa. I to widać na odległość, że on cię kocha. To jak patrzy na ciebie, jak się martwi.
-A ty się nie martwisz? - spojrzał na mnie zdziwiony.
-Chcesz wiedzieć co czuję do ciebie?
-Jeśli jesteś gotowy mi powiedzieć to chcę, ale szczerą odpowiedź. - Kiedy Rafael wziął wdech by zacząć mówić ja ukryłam w dłoni kamień prawdziwego widzenia, tak, że tylko ja go widziałam.
-Jeśli chcesz wiedzieć to... -westchnął przeciągle widać, ze trudno mu było się zebrać do rozmowy. -To tak na prawdę Kocham cię Soneo. Na prawdę cię kocham. Nigdy nie czułem czegoś takiego. Odkąd cię poznałem. Na początku nie czułem tego tak mocno, ale kiedy pojawiłaś sie drugi raz i potem zaopiekowałaś się mną dotarło do mnie, że to jest miłość. Czysta bezgraniczna miłość.- przyznam, że zaprało mi dech słysząc jego wyznanie, ale to mi pomogło. Kamień w mym ręku zaczął delikatnie pulsować światłem jak bicie serca, jeszcze nie wiedziałam co to oznacza, ale powoli się domyślałam.
-Skoro, mówisz, ze mnie kochasz. Dlaczego chcesz bym wybrała Iskariota?
-Bo wiem, że z nim będziesz bardziej szczęśliwa niż ze mną. Nie dam ci tego co on może ci dać.
-Czego na przykład?
-Nie jestem, żadnym księciem a dezerterem akademii łowców, żebrałem i kradłem. Jestem nikim. A on jest księciem, następcą tronu. Idealnie pasuje do księżniczki tak pięknej i mądrej jak ty.-to mówiąc pogładził mój policzek chcąc poprawić mi kosmyk włosów wsuwając go za ucho. Uśmiechnęłam sie do niego i spuściłam  wzrok próbując ukryć jaką radość mi to sprawiło.
-Wcale, że nie jesteś nikim. Jesteś przyszłym jeźdźcą. A ja nie jestem wzorem naśladowania księżniczki. Zabijałam, kradłam i kłamałam. Niby wszystko ma usprawiedliwienie, że robiłam to w szczytnym celu by odzyskać władzę. Ale co ta władza mi da? Tylko tyle, że zaczarowany las będzie bezpieczny. Do czasu dopóki ktoś nie zaatakuje królestwa albo lasu. Nie jestem dobrym przykładem, prawdziwej następczyni tronu.
-Żartujesz? Jesteś najlepsza. Walczysz z wrogiem, dbasz o swoich przyjaciół i nawet mimo, że nie wiesz co czujesz, nie chcąc nas ranić i robić nam nadzieje starasz się traktować nas jednakowo. Jesteś kimś więcej niż byle jaką księżniczką. Jesteś odważna, dzielna, waleczna. Wiesz  czego chcesz. Ja nie mam pojęcia czego chce od życia. Podziwiam to w tobie. I..
-Nie zawsze wiem, czego chce...
Rafael spojrzał na mnie i wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę po czym zaczął nachylać się w moją stronę. Już myślałam, że mnie pocałuje gdy wtem ktoś nadepnął na gałązkę. Odsunęliśmy się od siebie momentalne. Rafael zaczął grzebać patykiem w ogniu a ja poszłam sprawdzić czy Alazar już śpi. Odwróciłam się ostatni raz w stronę Rafaela i zdążyłam zobaczyć jak łowca przygląda mi się z wielkim namaszczeniem za nim Iskariot zaburzył tą harmonię siadając koło niego. Kamień prawdziwego widzenia jeszcze tlił się blaskiem, ale widziałam gdy Rafael mówił to wszystko kamień świecił coraz jaśniej i pulsował mi w ręku jakbym trzymała serce łowcy w dłoni. Teraz kryształ uspokajał się, tak jak uspakajało się moje serce, które wzmogło swoje bicie przy wyznaniu jakie usłyszało.
Kiedy upewniłam się, że Alazar już śpi wróciłam do swoich towarzyszy.
-Dobranoc- powiedziałam i położyłam sie na skórach przykrywając sie druga dodatkową skórą.
-Dobranoc Soneo- odpowiedział mi Iskariot.
-Dobranoc księżniczko.- na te słowa sama do siebie sie uśmiechnęłam. Jednak byłam odwrócona plecami do nich więc nie widzieli tego.

Żyjąc w OgniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz