Rozdział 23// Syn powietrza

64 4 2
                                    

Kiedy skończyłyśmy budowę gniazda, poinstruowałam Zeldę, jak bezpiecznie przełożyć jaja. Ich skorupa jest twarda jak metal, jednak zarodki smoków już nie są tak wytrzymałe na wstrząsy. Przełożyłyśmy wszystkie jaja, kiedy poczułam, że ktoś nas obserwuje. Odwróciłam się myśląc, że to zwiadowca, jednak okazał się nim ktoś zupełnie inny.
- Witaj na belle. Nie przedstawisz mnie tej młodej damie?
- Już wstałeś Rafael? Przecież już się poznaliście. W lesie mgły pamiętasz?
- No tak. Wybacz mi panienko. Niedawno wróciłem z nocnej warty.
- Byłeś na nocnej warcie? Bez mojej wiedzy?
- Przepraszam, po prostu chciałem lepiej poznać swojego smoka. Laiko polubił moje towarzystwo.
- Nic się nie stało. Na szczęście nie było żadnych zagrożeń. Chyba że masz mi coś do przekazania?
- Nie moja droga. Noc była spokojna. Pozwolisz że udam się na krótki spoczynek?
- Oczywiście. W grocie Laiko jest już przygotowana komnata dla ciebie. To będzie twój dom od tej pory.
- Oo. To znaczy że wyrzucasz mnie z alfiej jaskini?
- Nie wyrzucam cię. Możesz tu przebywać ile zechcesz. Ale tradycją jest by jeździec spał i mieszkał w grocie swojego smoka.
- Rozumiem. Moje rzeczy już tam są?
- Jeszcze nie. Zajęłam się budowaniem gniazda dla Safiry i...
- Safira złożyła jaja?
- Tak. Wybacz, że ci nie powiedziałam na początku..
- Nic nie szkodzi. Cieszę się twoim szczęściem Soneo. Czy mógłbym pójść do starej komnaty na drzemkę?
- Tak jasne. Jeszcze nie zabrałam posłania stamtąd. Dobrych snów.
- Jeśli będą o tobie, to na pewno dobre sny.
Uśmiechnął się. Ucałował moja dłoń Zeldy po czym ukłonił się i poszedł do dziury wykutej w skale, która kiedyś zastępowała moją garderobę na zbroje.

- Jest czarujący.
- Tak to prawda Zeldo.- podniosłam resztki z budulca na gniazdo i zaniosłam je do kompostownika. Zelda poszła za mną
-Coś was łączy?
- Skąd takie myśli? - uśmiechnęłam się pod nosem.
- Wybacz, że to mówię ale... On patrzył się na ciebie jak na przekąskę. Zjadał cię wzrokiem. I.. i miał bardzo rozmarzone spojrzenie. -zaśmiałam się.- wybacz jeśli się mylę.
- Nie proś o wybaczenie. Masz prawo do własnego głosu. I masz trochę racji. Coś nas łączy.
- Jesteście razem?
- A co to znaczy? Być razem?
- No.. kochacie się w sobie, chcecie spędzić razem całe swoje życie. Nie widzicie świata poza sobą. Oboje chcecie poświęcić dla siebie wszystko.
- Jeśli to tak nazywasz. Jednak jest mały szkopuł. On mnie kocha. Ja oddałabym za niego życie. Jednak nie jestem pewna czy też go kocham. Jednakże wybrałam go, kiedy rywalizował o mnie z Iskariotem.
- Książę elfów też cię kocha?
- Teraz już bardziej jak brat. Przynajmniej się stara hamować z uczuciami.
- Ahhh też bym tak chciała. By ktoś mnie pokochał. Za to jaka jestem a nie jak wyglądam.
- Nie zauważyłaś jak Iskariot się w ciebie wpatrywał? Zauważasz takie rzeczy, przecież.
- Tak widziałam. Ale gdzie mi tam do księcia? Do tego nie zna mnie jeszcze. Jedynie z wyglądu wie jaka jestem.
- Oj nie rób takiej kwaśnej miny. Będzie często u nas bywał. Zdążycie się poznać. A Iskariot nie musi przedłużać rodu swojego królestwa. U elfów to wygląda inaczej. Dzieci z rodziny królewskiej mogą żenić się z kim chcą. Elfy raczej nie łączą swoich królestw po przez małżeństwo, bo nie żyją w zgodzie zazwyczaj. Jednak w słusznej sprawie walczą razem i łączą się w sojusze. Liczy się honor i rasa.
- Rozumiem. Czyli...
- Czyli nie musisz się obawiać. Nauczę cię ogłady przed księciem elfów. A kiedy lepiej się poznacie na pewno będzie cię prosił bus zachowywała się normalnie. - uśmiechnęłam się do niej. Zelda już pewniejsza siebie szczerze się uśmiechnęła.
- Chodź przedstawię cię mojej dobrej przyjaciółce. Myślę że się polubicie.
Złapałam ją za rękę i zaprowadziłam ją do bliźniąt, którym często pomagam w ogrodzie.
Kiedy Xenia zobaczyła nas z oddali pomachała skrzydłami. Za nią zaraz wychylił głowę Aragorn jej brat bliźniak. Kiedy Zelda zobaczyła ich kolorowe łuski zmieniające kolor w słońcu zaparło jej dech w piersiach.
- Witajcie Xeniu i Aragornie. To jest Zelda. Pierwsza córa powietrza.
Xenia podczłapała do nas.
- Witajcie! Gratulacje Zeldziu przejścia próby. Na pewno niedługo poznasz swojego smoka.
- Nawet nie wiem jak go poznam.
- To się czuje. A jeśli nie ty to poczujesz to twój smok i nasz alfa. Solon Wielki.
Kiedy smoczyca rozmawiała z Zeldą podbiegł do nas zwiadowca. Tu chyba nigdy nie będzie spokojnie.
- Soneo. Kolejny człowiek wszedł w mgłę. Nie wiem jak zareagował, bo od razu popędziłem po ciebie. Zoroa go pilnuje.
- Dziękuję Vren pójdę tylko po Variona i możesz mnie zabrać do tego człowieka.
Kiedy ubrałam pas i zarzuciłam miecz na plecach wyszłam z groty.
Po chwili byłam w lesie. Szłam przy boku Vren- żony Zoroi. Kiedy dotarłyśmy do drugiego zwiadowcy Zoroa przedstawił nam sytuację.
- Wygląda na to, że przeszedł próbę. Ale jest zbyt pewny siebie. Nie widziałem Variona, więc nie wiem czy to łowca.
Po krótkim omówieniu działań postanowiłam wyjść do człowieka, z zakrytą maską i postraszyć go Varionem. Rozpoznam łowcę po kilku zdaniach, rozmawiałam już z nie jednym. Łowcy znają zaklęcia i eliksiry przezwyciężające mgłę, jednak im głębiej w las tym mgła jest silniejsza i żadne eliksiry nie pomogą.
Wyszłam mu na spotkanie. Zaczęłam go obserwować. Nie miał variona. Czyli nie mógł być łowcą. Schowałam miecz i przyglądałam mu się za nim mnie zobaczył.
- Kim jesteś!? - zapytał mnie.
- To ja powinnam zapytać!
- Czyli jesteś kobietą? Elf?
- Skończ pytać a zacznij mówić. Kim jesteś i co tu robisz?
- Jestem Luke Stormhich, pochodzę z lazurowego królestwa. Jestem. To znaczy byłem rycerzem wojsk króla Moroi.
- Co to znaczy, że byłeś?
- Król Moroi nie żyje. A słyszałem, że w tych lasach ukrywa się księżniczka, jego córka. Przyszedłem ją odnaleźć i służyć jej.
Opuściłam ręce. Był sprzmieżeńcem. Znał mojego ojca.
- A więc. Chodź. Przeszedłeś próbę. Zostaniesz jeźdźcą.
- A księżniczka?
Zdjęłam maskę i opuściłam kaptur.
- Właśnie z nią rozmawiasz synu powietrza.

Żyjąc w OgniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz