Rozdział 9// Dzikie stado

204 14 0
                                    

Tej nocy nie spałam. Rafael odzyskał siły więc czuwałam, bo nie ufałam mu jeszcze na tyle by spokojnie zasnąć, gdy on śpi na drugim końcu komnaty. Jednak noc była krótka i następnego dnia, już z samego rana Solon zabrał Rafaela na rozmowę. Mogłam w niej uczestniczyć, ale byłam zbyt zmęczona. Mój smok to poczuł więc przesłał mi poprzez umysł, iż śpiąc będę widziała jego oczami, co sprawi, że odpocznę a jednocześnie nic mnie nie ominie.
Gdy zasnęłam przyśniło mi się, że jestem olbrzymim smokiem moje oczy widziały dalej i więcej. Wszystko widziałam przez pomarańczową poświatę dzięki czemu mogłam nie tylko widzieć wszystko co widzą, inni mogłam też zobaczyć ciepłe i zimne kolory. Mężczyzna, którego wprowadzili do szarej sali był zdecydowanie ciepłoskórym stworzeniem.
"-Witaj Rafaelu. Łowco Smoków.
-Błagam nie nazywaj mnie tak. Ja tak naprawdę nie zabiłem żadnego smoka. Przysięgam.- łowca wydawał się być wystraszony, rozglądał się za kimś jakby szukał wsparcia. Czyżby szukał Sonei? " Z perspektywy Solona zapomniałam, że to nie ja jestem prawdziwym obserwatorem.
"-Sonea nie przyjdzie. Musi odpocząć po nieprzespanej nocy. Jak widzisz tylko ona ci tu nie ufa.
-A ty ufasz mi?
-Jestem Smokiem. Potrafię przejrzeć twoje serce na wskroś i wiem, że nie kłamiesz.
-Więc po co mnie tu trzymacie?
-Mój jeździec opiekował sie tobą na moją prośbę. Nie chcieliśmy stracić cię.
-Ale dlaczego?
-Bo masz dar.
-Że co?- Rafael cofnął sie zdziwiony.
-Jesteś człowiekiem o czystym sercu a w tych czasach to rzadkość, dlatego nazywany jest darem. Dzięki temu możesz stać się jeźdźcą. Jeśli zechcesz i zdasz próbę.
-Ja!? Ja mam być jeźdźcą?! Prze... przecież ja uczyłem sie jak was zabijać a wy chcecie mi dać drugą szanse?
-Każdy na nią zasługuje. Sonea to wie. Dlatego zamiast cię zostawić tam w lesie na śmierć przyprowadziła cię do stada mimo iż nie wiedziała o moich zamiarach. Dała ci druga szansę, bo coś w tobie zauważyła.
-Co takiego?
-Że ty darzysz ją uczuciem.
-CO?! Kto tak powiedział?- łowca wyraźnie się zakłopotał tymi słowami.
-Wybacz moje bezpośrednie słowa. Może jednak ona tego nie zauważyła co widzę ja? Mimo wszystko już wie. Jesteśmy połączeni i choć ciałem jej tu niema ona jest tu z nami i widzi wszystko jak ja widzę.- młody człowiek chyba nie zrozumiał -Dowiesz się jak to sie dzieje gdy sam zostaniesz jeźdźcem. A my potrzebujemy takich jak ty.
-Ja nie mówiłem, że darzę ją uczuciem. Jest ładna i zabawna ale...
-Nie tłumacz się. Może tego jeszcze nie czujesz, ale ja wiem że to w tobie jest.
Nastąpiła chwila ciszy, po czym znów przemówiłem.
-Podjąłeś decyzję? Czy dać ci jeszcze czas? Zastanów się. Później nie będzie odwrotu.
-Ile dostanę czasu?
-Ile zapragniesz. A tymczasem będziesz mieszkał z nami i dowiesz sie o życiu wśród smoków. Możesz odejść z wioski jeśli chcesz. Nikt cię tu nie trzyma, ale to znaczyłoby jednoznacznie, ze nie chcesz być jeźdźcą.- Rafael zamyślił sie i odpowiedział.
-Zostanę. Zostanę i przemyślę twe słowa Solonie.
-Bardzo mnie to cieszy. Możesz zatem odejść i proszę zbudź Soneę czas na śniadanie."
Zniknął obraz widziany oczami Solona a pojawiły się inne. Pierwsze spotkanie Rafaela i jego hipnotyczne spojrzenie. Walka z goblinami i jego przechwałki, które były dość zabawne. Coś wewnątrz mnie podpowiadało: "Lubisz go, nawet bardzo" jednak tłumiłam to w sobie i nie dopuszczałam do głosu. Poczułam jak ktoś głaszcze mój policzek.
-Wstawaj. Śpiąca królewno. Bo wszystkie krasnoludki ci uciekną.- wołał ktoś melodyjnym głosem. Powoli otworzyłam powieki, ale musiałam kilka razy nimi mrugnąć by przyzwyczaić sie do światła. Obok mnie siedział Rafael i pochylał sie nade mną. Spanikowana podniosłam się do pozycji siedzącej tym samym zderzając się z nim głową.

-AŁŁ!- krzyknęliśmy  jednocześnie łapiąc sie za obolałe miejsca. Rafael zaczął się śmiać a ja odepchnęłam go zrzucając z łóżka, jednak udało mu się utrzymać równowagę i stać prosto.
-Idiota. Wiesz, że nie powinieneś sie tak zbliżać do śpiącego wojownika? Mogłam ci coś zrobić.
-O wiele bardziej złego niż ból czoła?- zażartował. Odsunęłam koc i wstałam wciąż zła na niego.
-Nie żartuj sobie. To nie jest zabawne.
-Dla mnie jest śliczna pani.
-Idź stąd za nim wyprowadzisz mnie z równowagi.
-Jak sobie życzysz jaśnie pani, ale Solon kazał mi przekazać by królewna zeszła na śniadanie. Podano o stołu. -Ukłonił się do pasa i uciekł za kotarę kiedy rzuciłam w niego czym miałam pod ręką czyli swoim długim aż za kolano skórzanym butem. Ubrałam się nie spiesząc, bo nie chciałam siedzieć tam tak długo w jego towarzystwie. Im dłużej go musiałam znosić tym bardziej mnie denerwował. Co on sobie myśli? A Solon? On chyba już stracił rozum, ze starości. Ten marny łowczyna darzy mnie uczuciem? Chyba jedynym  do mnie czuje jest chęć wyśmiania mnie.

Żyjąc w OgniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz