Ciepły powiew świerzego powietrza obudził mnie ze snu. Wyciągnęłam ręce na boki uśmiechając się do siebie. Spojrzałam na drugą połowę łóżka spodziewając się, że zobacze tam młodego łowcę, jednak posłanie było puste, ale gdy dotknełam ręką miejsce spoczynku Rafaela okazało się być jeszcze ciepłe, więc musiał nie tak dawno wstać. Podniosłam się z łóżka i ubrałam się nie spiesząc.
Schodząc po schodach wyżłobionych w skale zobaczyłam Alazara siedzącego przy palenisku a przed nim siedział Rafael. Rozmawiali o czymś i co chwila wybuchali śmiechem.
-.... I wtedy ja złapałem za toporek i walnąłem tępą stroną strażnika. Tak udało nam się uciec. Niestety musieliśmy się rozdzielić by trudniej nas było złapać.
- Opowiadasz Alazarowi jak uciekłeś z akademii? Dlaczego ja nic o tym nie słyszałam?
- A bo to dawne dzieje. Historia zbyt krwawa by opowiadać ją księżniczce.
- Zwracam uwagę, że Sonea nie jest zwyczajną księżniczką. Jest jeźdźcem i do tego sama przeszła krwawą drogę by być teraz tu gdzie jest.
Odwrociliśmy się w stronę znajomego głosu. To Iskariot. Ubrany był w rynsztunek bojowy. A z wyjścia pieczary dało się słyszeć jego konia Cito i mojego Ventusa. Od razu zaniepokoiłam się. To mogło oznaczać tylko jedno. Jestem potrzebna magicznemu lasu.
- Co się stało? Ktoś was zaatakował?
- Tak się składa, że nie. Lotaro dowiedział się o człowieku stojącym po stronie magicznego lasu. Przyszli do nas ci rebelianci, ktorzy nas napadli w czasie naszej podróży. Szukają cie i błagają byś wstawiła się za nich u Lotaro.
Zatkało mnie. Czy ci ludzie nie myślą racjonalnie?
-Przecież jak pójdę do Lotaro on dowie się, że jednak żyje. I jeśli wogóle przeżyje ta wyprawę to oznaczałoby wojnę. Na pewno zabilby cie Iskariocie nim przestąpiłbyś mury zamku. Nie mogę robić tak głupich kroków. Nie teraz gdy jesteśmy tak nie gotowi na wojnę. Czy oni tego nie rozumieją?
- Wiem jak jest to niebezpieczne, nawet mój ojciec Iustus powiedział tym ludziom co o tym myśli. Ale oni nadal blagali mówiąc że to jest twój obowiązek i jesteś im to winna.
- Nie jestem im nic winna to oni nas napadli.
- Ale my zabiliśmy ich mężów. - wtrącił się Rafael.- skoro ty nie możesz iść to ja pójdę.
- Co proszę? -zapytałam jednocześnie z Iskariotem.
- Lotaro szuka człowieka broniącego magicznego lasu czyż nie? A czy on wie jakiej płci jest ten człowiek? Nie wie. Wiec równie dobrze mogę tam iść ja. W twoim imieniu. I jeśli mnie zabije nie będzie to dużą stratą a jak przeżyje nie dojdzie do wojny bo nie dowie się o tobie. Mam racje?
- Czy ty wiesz jaką odpowiedzialność trzeba będzie za to ...
- On ma racje- przerwałam elfowi.
- Chyba nie sądzisz, że...
- Owszem sądzę a nawet jestem pewna że to jest świetne rozwiązanie. Jednak bardzo niebezpieczne.
- Dla kogo?! - żachnął się Iskariot.
- Dla Rafaela. On może zginąć.
- Wielkie mi rzeczy. W naszej sprawie już wiele elfów zginęło nie mówiąc o wróżkach czy nimfach. Co zrobi nam strata jednego człowieka?
- Nie mów tak.- Mówiłam spokojnie. - Każda śmierć jest straszna czy umiera człowiek czy elf czy ktokolwiek inny. Ale już dość nie pozwole na kolejne ofiary. Chodźcie. Pójedziemy do królestwa elfów i porozmawiamy z ludźmi i królem może on wymyśli jak wejść i wyjść z zamku bez strat.
Iskariot chciał coś dodać, ale wtedy do jaskini wszedł Solon.
- Nigdzie nie idziecie.
- Solon! - Podbiegłam do mojego smoka i przytuliłam się do jego pyska. Alfa zaśmiała się gardłowo i swoją ogromną głową wtulił się w moje ręce. Był ciepły, czułam bicie jego serca mimo twardych łusek, bo czułam każdy choćby najmniejszy ruch jego mięśni, łusek czy pazurów. Jestem jego częścią, a on jest częścią mnie.
- Cieszę się, że wreszcie jesteś cały i zdrowy.
- Ja także się cieszę. Uratowałaś mnie i twoi towarzysze także, dlatego już czas.
- Czas na co? - zapytał Alazar.
- Czas na naznaczenie nowego łowcy.- Solon mówiąc to spojrzał się na Rafaela.
- J..Ja? Juz? Tak szybko? Myślałem, że trzeba przejść jakiś test czy coś. Sonea mi opowiadała o Szarej jamie i...
- W szarej jamie trenuje się jeźdźców Alf. Ty tego nie potrzebujesz. Szczegolnie, że świetnie walczysz i nawiązałeś już więź ze swoim smokiem. Niczego więcej nie trzeba. Jesteś gotowy.
Rafael ukląkł na jedno kolano, spuścił głowę w dół i powiedział.
- To będzie dla mnie zaszczyt być jeźdźcem w twoim stadzie Solonie.
Smok kiwnął głową.
-Dla mnie również będzie zaszczytem posiadać tak zdolnego jeźdźca w stadzie.
- Kiedy planujesz poprowadzić naznaczenie?- zapytałam nieco zaskoczona.
- Planowałem to na jutrzejszy dzień, ale mój ojciec Rajtar dziś wraca z Paladynem do domu wiec postanowiłem to przyspieszyć. Soneo zajrzyj do skrzyni tam powinien być jakiś frak dla naszego nowego jeźdźca. A i jeszcze jedno. Ty go poprowadzisz do przysięgi.
- Oczywiście Solonie. Będę zaszczycona.
- A więc przygotujcie się drogie dzieci.
Po tych słowach wyszedł z jamy. Byłam tak szczęśliwa, że podskoczyłam od razu do Rafaela i pocałowałam go. Nim się zorientowałam jaki błąd popełniłam było już za późno. Iskariot wręcz rzucił się na łowcę obrażając go.
- Za kogo ty się uważasz!? Ledwie się tu pojawiłeś a zabrałeś mi wszystko na co ja pracuje od lat.
- Oczym ty mówisz bracie?
-Nie jestem twoim bratem! Odebrałeś mi wszystko! Bo niby dlaczego zostaniesz jeźdźcem ? Co jest w tobie takiego czego nie mam ja? Tyle lat pomagalem Solonowi i jego stadu, chroniłem Soneę własnym ciałem a nawet jej nie mogę mieć bo wybrała ciebie. O to co mi odebrałeś. Moją miłość i tytuł jeźdźca. Jesteś zwykłym złodziejem.
Rafael zacisnął pięści.
-Wiesz co? Doskonale wiem dlaczego Solon wybrał mnie... Bo ty. Ty nie potrafisz patrzeć. Patrzysz tylko umysłem. A tu chodzi o coś więcej. Trzeba kierować się także sercem. To że chcesz zostać jeźdźcem nie ma największego znaczenia. Upierałeś się w tym i frustrowało cie, że nie zostajesz doceniony. A tu nie chodzi tylko o tytuł wręcz przeciwnie tu chodzi o więź i oddanie się innym a nie myślenie o sobie. Taki jesteś. Pomagasz innym myśląc o sobie jaki będziesz sławny ile pochwał za to otrzymasz. Nigdy nikomu nie pomogłeś bezinteresownie. Nawet Soneę chroniłeś tylko dlatego by kiedyś wybrała ciebie. Muszę cie rozczarować. Ja Niczego nie ukradłem. Dostałem to na co ty nigdy nie zasłużyłeś.
Iskariot ruszył na Rafaela z chęcią uderzenia go, ale stanełam między nimi.
- Dość! Już dość. Pozwoliłam wam na zbyt dużo. Rafaelu. Tak naprawdę nikt nie potrafi wyjaśnić dlaczego Solon wybrał ciebie. Może i masz słuszność co do zasłużenia sobie na ten tytuł, ale Iskariot równie mocno zasługuje na to. Iskariocie wiem że darzysz mnie głębokim uczuciem, ale dla mnie jesteś jak brat. Kocham cie jak brata. To był mój wybór Rafael niczego ci nie odebrał. I jeśli macie się tak kłócić nie będę utrzymywała kontaktu z żadnym z was. Oboje jesteście bliscy memu sercu i nie chce byscie byli sobie wrogami więc proszę. Spróbójcie się chociaż nie kłócić. Nie każe wam się od razu miłować ale postarajcie się zachowywać spokój w swoim towarzystwie.
Iskariot spoglądał z nienawiścią raz na mnie, a raz na łowcę. Nic nie mówiąc po chwili odwrócił się i odszedł.
- Iskariot! - zawołałam za nim, chciałam iść do niego, ale Rafael złapał mnie za rękę.
- Zostawię go. On musi sobie to przemyśleć. Musi zostać chwilę sam. Uwierz mi.
Spojrzałam się na Rafaela. Miał racje. Zraniłam Iskariota, on teraz musi się uspokoić i zrozumieć. Przytuliłam się do jego piersi.
-Idziemy do tego kufra?
Uśmiechnął się tak słodko, że zaraził mnie tym i poprawił humor niemal natychmiast. Tak więc poszliśmy poszukać mu jakiegoś stroju na ceremonie.
CZYTASZ
Żyjąc w Ogniu
Fantasy[ZAWIESZONE/ POPRAWKI] Gdy małe niemowlę zostaje porzucone, Solon postanawia się nim zająć i wychować. Jednak trudno jest wychować ludzkie dziecko gdy jest się... Smokiem....