Podróż zajęła nam cały dzień kiedy z daleka widziałam już stado. Od razu dostrzegli mnie smoczy zwiadowcy. Wzlecieli na moja wysokość, skłonili głowami i bez słowa złączyli z nami lot tworząc eskortę dla mnie i Alazara. Po wylądowaniu podbiegł i do nas nasi wojownicy. Aregon, Serat i Muijaj. Byli wzburzeni.
-Co ty tu robisz?! Miałaś nie wracać póki nie znajdziesz pomocy dla alfy. A na razie nie widzę nikogo kto mógł by tu pomóc!
Odezwalam się w ich umysłach.
'Nie podnoście na mnie głosu! Stracicie stanowiska wojowników!'
- Nie masz prawa nam tego odebrać. To alfa nas wybrała. Ty nie masz tu nic do gadania.
I wtedy za nimi wylądował Rajonar.
-A WŁAŚNIE ŻE MA. JEST JEŹDŹCEM ALFY CO ZNACZY, ŻE POSIADA TAKŻE JEGO WŁADZE SZCZURZY POKURCZU.
Widząc Nadalfe wszyscy mu się ukłonili.
- Nadalfa. Co on tutaj robi?- pytali miedzy sobą. A trójka smoków, którzy mi grozili zaczęła mnie Przepraszać.
- Wybacz nam Soneo. Nie znamy dawnych zwyczajów, kiedy każdy smok miał swojego jeźdźca.
- Wybaczam. To się nie długo zmieni. Zobaczycie. Era jeźdźców smoków powróci. Ale teraz Rajonarze jeśli pozwolisz zaprowadzę cię do Solona.
Nadalfa potaknął i poszedł za mną.
- Ja poszukam ziół odpowiednich do leczenia.- rzekł Paladyn.
- Xenia i Aragorn ci pomogą. Rafaelu mógł byś zaprowadzić Paladyna do ogrodu?
- Oczywiście księżniczko.- Łowca skłonił mi się i poszedł z Czarodziejem do ogrodu. Ja w tym czasie zaprowadziłam Rajonara do jaskini alfy. We wnątrz Safira czuwała nad Solonem i obkładała jego głowę mokrym okładem. Przy zetknięciu materiału z jego głową woda wyparowywała zostawiając obłoki pary.
- Ma silną gorączkę.
Mina Safiry wyrażała wielki smutek i troskę. Była na prawdę przejęta stanem zdrowia ukochanego. Kiedy zobaczyła mnie jej wyraz pyska złagodniał. Widać, że poczuła ulgę. Ukłoniła się nadalfie i wyszła.
-Ja też mam wyjść?
-NIE. TY BĘDZIESZ MI POTRZEBNA. ALE TERAZ MILCZ. MUSZĘ SIĘ SKUPIĆ. POWIEM CO MASZ ROBIĆ W ODPOWIEDNIM CZASIE.
Usiadłam przy palenisku i przygotowalam nowy okład dla Solona. W tym czasie Rajonar obejrzał syna i chyba rozmawiał z nim telepatycznie, bo alfa próbował wstać by powitać nadalfe. Ale ten zabronił mu się ruszać, wziął wdech i tchnął smoczym powietrzem w syna. Czerwony smok złapał w nozdrza powietrze i niemal usłyszałam jak połamane skrzydło samo się nastawia, jak zdeformowana czaszka przybiera normalny kształt zrastajac się, a gorączka znika. Podbiegłam do Rajonara kiedy mnie przywołał gestem łapy.
-CZUWAJ PRZY NIM. ROZMAWIAJ Z NIM. JEST MOCNO OSŁABIONY. NIM PALADYN PRZYGOTUJE ZIOŁA ON NIE MOZE ZASNĄĆ. PILNUJ GO.
- Dobrze. Będę czuwać.
Rajonar wyszedł by poszukać swego jeźdźcy a ja podeszłam do swojego smoka.
'Solon? Jak się czujesz?'
'Sonea! Dziecko moje. Cieszę się,że jesteś. Tak długo cię nie było. Martwiłem się.'
'Ale już jestem. Nie musisz się niczego obawiać. Zaraz wstaniesz na nogi.' przytuliłam się do jego wielkiej głowy a on spojrzał na mnie. Cały czas rozmawialiśmy telepatycznie.
'Dziękuje ci Soneo. Posiwciłaś naprawdę wiele by sprowadzić tu mego ojca.'
'Solonie wiesz, że dla ciebie i stada jestem w stanie oddać nawet własne życie. A ty jesteś dla mnie ojcem, Safira matką. Nie mogłabym nic nie zrobić wiedząc, że umierasz. Musiałam to zrobić dla ciebie, dla stada i też dla samej siebie.'
'To dobrze, że jednak myślisz też o sobie. Myślenie tylko o innych jest tak samo niszczące jak myślenie tylko o sobie. A skoro zaczęliśmy ten temat, podjęłaś już decyzję o kawalerach?'
Westchnęłam ciężko, ale wiedziałam że w końcu poruszy ten temat.
'Szczerze mówiąc. Po tej wyprawie, mam jeszcze większy mętlik w głowie. Wiem, że oboje kochają mnie na zabój. A ja jednego kocham jak brata a drugiego jak przyjaciela. Nie potrafię tego pogodzić z prawdziwą miłością. Solonie. Ja... Chyba nie potrafię kochać. '
'Nie Soneo. Kochać każdy potrafi. Ale trzeba się tego nauczyć. To nie jest proste, ale kiedy już zrozumiesz na pewno wybierzesz dobrze.'
'Ufam ci Solonie, bo jesteś mądrym smokiem i moim opiekunem. Podejmę decyzję kiedy będę pewna'
'A ja wiem, że już niedługo to nastąpi
Chciałam się zapytać co ma na myśli mówiąc to, ale właśnie do jaskini wszedł Paladyn i nakazał mi wyjść. Kiedy tylko oświeciły mnie promienie słoneczne poczułam jak ktoś mnie przytula.
-Soneo! I jak? Nic mu nie będzie? Solon nie umrze?- przygladałam się jego ciemnym lekko kręconym włosom, które opadały mu na czoło i kark, jego dwukolorowe oczy hipnotyzowały tak jak przy naszym pierwszym spotkaniu, tak samo jak wtedy tak i dziś nie pozwalały mi zrobić kroku.
-Sonea? Wszystko okej? Wyglądasz jakby brakowało ci snu. Może zaprowadzić cię do twojego pokoju?- Rafael zmartwił sie, że nie odpowiadam, a to przez niego nie mogłam wydusić słowa.
- Nie. Nie wszystko w porządku. Jestem tylko trochę zmęczona, ale muszę wytrwać do końca nie zostawię Solona samego.
- My przy nim zostaniemy kochanie.- spojrzałam się na białego onyksa i jej zielonego syna. Rodzina mojego smoka. Gdyby on zginął zostałabym jeźdźcem, któregoś z nich. Nie dzieląc się tymi przemyśleniami potwierdziłam słowa Safiry i razem z Rafaelem wspiełam się po skale by wejść do mojego pokoju przez wydrążone w niej okno, by nie przeszkadzać obecnym w jaskinie.
-No to się kładź, spróbuj zasnąć, a ja będę zaglądał do ciebie by sprawdzić jak się czujesz. - pocałował mnie w czoło i chciał już wyjść.
- Zaczekaj!.
- Tak?- odwrócił się w moją stronę.
-Zostań. Proszę. Do... Dopóki nie zasnę. Dobrze?
- Jeśli tego właśnie chcesz...- w jego oczach pojawiły się iskierki. Usiadł na kocach gdzie kiedyś leżał w gorączce i patrzył na mnie jak kładę się do łóżka. Leżałam tak i wpatrywałam się w niego a on skubał źdźbło trawy uśmiechając się do mnie coraz szerzej. W końcu rzucił źdźbło na podłogę i wstał.
-Pieprzyć dobre zachowanie.
Podszedł do mnie ja usiadłam a on pocałował mnie. Na początku nieśmiało jakby bał się, że go odepchnę, uderzę albo zranię. Ale kiedy nie zrobiłam żadnej z tych czynności pogłębił pocałunek jeszcze bardziej rozchylając moje wargi i zmuszając do oddania pocałunku. Kiedy to zrobiłam Rafael objął mnie w pasie i położył na poduszkach moją głowę. Usiadł na moich biodrach okrakiem i całował rękami błądząc po mojej talii. Nie obmacywał mnie jak zboczeniec. Moje intymne części skrupulatnie omijał by mnie nie onieśmielić lecz głaskał mój brzuch, moją talię, nogi i policzki. Kiedy się oderwaliśmy od siebie oboje dyszeliśmy z braku powietrza, ale i z przyjemności jaką nam sprawił ten pocałunek. Rafael położył się na plecach a ja przytuliłam się do jego piersi. By po zaledwie chwili zasnąć jak dziecko oddając się w ramiona Morfeusza. A śnił mi się właśnie różnooki łowca.
CZYTASZ
Żyjąc w Ogniu
Fantasy[ZAWIESZONE/ POPRAWKI] Gdy małe niemowlę zostaje porzucone, Solon postanawia się nim zająć i wychować. Jednak trudno jest wychować ludzkie dziecko gdy jest się... Smokiem....