Rozdział 4// Zły krok

267 17 1
                                    

Szliśmy dalej w głąb lasu, szukając śladów. Po paru godzinach w końcu dostrzegłam ruch. podniosłam łuk ze strzałą, napięłam cięciwę i powoli zaczęłam zbliżać się w tamtą stronę. Zauważyłam go, celował w coś, puścił cięciwę. Bałam się by nie zabił żadnego magicznego stworzenia, na szczęście strzelił do kaczki. Upiekł ją i zjadł.
-Jakoś mu się nie spieszy z tropieniem i zabijaniem nas.- Wyszeptał cicho Iskartiot.
-Uważaj, on może mieć coś w planach, nigdy nie wiadomo jaką taktykę obierze Lotaro.-
Obserwowaliśmy go dalej, kiedy nagle zobaczyłam,że nie ma go tam gdzie był za nim Zaczęłam rozmawiać z Iskariotem.
-No i co narobiłeś? Zgubiliśmy go! Możliwe, że on już wpadł na nasz trop i teraz to on nas szuka.-
-Albo już znalazł- Usłyszałam nad sobą. Podniosłam głowę a na drzewie dostrzegłam cień mężczyzny. Nie zastanawiałam się tylko podniosłam strzałę celując w niego. On tylko podniósł ręce w geście obrony.
-Spokojnie! Nikt tu nikogo nie chce zabijać.-
-Ja może chcę? Nie bądź taki pewny- ugryzłam się w język. "Po co z nim rozmawiasz? To wróg opanuj się!" rozkazałam sobie. Jeszcze bardziej napiełam łuk.
-Zabij go. Stanowi zagrożenie, widział nas wie, że go śledziliśmy. Nie może wrócić wszystko opowie Lotaro.- Właśnie dlaczego nie strzeliłam? I dlaczego się waham? To zabójca, zabijał moich przyjaciół i będzie zabijać.
-Lotaro? Nie znam go. To jakiś wódz?-
-Nie kłam wiemy, że dla niego pracujesz łowco!!- mężczyzna wzdrygnął się i najeżył na słowa Iskariota.
-Nie nazywaj mnie łowcą.-
-A niby kim jesteś?-
-Byłem łowcą! Ale rzuciłem to.-
-Nie można od tak zrezygnować z tego- powiedziałam nadal mierząc w niego.
-Tak wiem i widzę, że ty też. Zostałem wyrzucony, zabrano mi wszystko. Zdążyłem tylko ukraść jedzenie i broń nic więcej nie mam. Wędruje od krainy do krainy, napotykam ludzi którzy chcą by im pomóc zabić takich jak wy. Ale przysięgam nie zabijam elfów.-Lekko się schylił i spojrzał mi w oczy.-Szczególnie tak pięknych jak ty śliczna elfico. Pokaż mi swoją twarz, bo twoje oczy są pełne tajemnicy.- Uśmiechnął się szelmowsko. Wyciągnął rękę w kierunku mojej twarzy a ja nie mogłam się ruszyć. Jego zielone i niebieskie oczy (od autora: ma heterochronię)przyciągały i usypiały mój instynkt  obronny. Z odrętwienia uratował mnie Iskariot, okaleczył Łowcę za nim zdążył zdjąć maskę z mojej twarzy.
-Co robisz! Sonea? Chcesz się zdradzić?? Nie możemy mu ufać-
Opanowałam się.
-Masz rację. Nie możemy mu ufać- Po czym zwróciłam się do Łowcy.- Jak ci na imię?-Iskaroit zrobił zszokowaną minę.
-Rafael, a Ty Sonea?-
-Tak, mój mało mądry przyjaciel zdążył ci je zdradzić nieświadomie.- Elf zarumienił się. -Dobrze więc, Rafaelu dziś darujemy ci życie.-Chciał coś dodać, ale nie pozwoliłam mu. -Tu nasze drogi się rozchodzą. Ty pójdziesz w swoją stronę a my w swoją, ale... Jeśli się dowiem, że zabiłeś choć jedno magiczne stworzenie, bo taki miałeś kaprys (nie mówię tu o zabiciu w obronie własnej), Znajdę cię, nie ważne jak dobrze się ukryjesz. Dorwę cię i zabiję w najgorszy tylko mi znany sposób. Zrozumiano?- Pogroziłam mu. Rafael przełknął głośno ślinę, po czym uśmiechnął się i odpowiedział
-Lubię takie ostre- Zgromiłam go wzrokiem.-Tak Obiecuję że nie zabiję żadnego magicznego istnienia. Dla ciebie wszystko Soneo.-
Wracając zacieraliśmy ślady by nie szedł za nami. Miałam w głowie tylko jedną czarną myśl "To był zły krok by rozmawiać z wrogiem"

Żyjąc w OgniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz