Szliśmy w ciszy, głównie dlatego, że Luke był nie mało zaskoczony moim widokiem. Kiedy powiedziałam mu, że jestem księżniczką z rodu Moroi wypuścił swój hełm z rąk i padł na kolana. Kazałam mu wstać, na co ten zaczął składać mi przysięgi.
- Przysięgam ci wierność moja pani.
- Luke Stormhich, wstań powiedziałam!- zrobił co kazałam. -Od dziś musisz sie nauczyć, że tak jak wielu przed tobą, jak i po tobie, jesteś jeźdźcem i każdy jeźdźca jest sobie równym. Nie musisz klękać przede mną, ani składać mi przysięg. Jedyna przysięgę jaką będziesz musiał złożyć będzie skierowana do twojego smoka, z którym nie rozdzielicie się już nigdy. Nawet śmierć was nie rozdzieli. Czy to rozumiesz?
-Tak pani.
- Źle. Nie rozumiesz. Jestem Sonea, nie zadna pani. Jedyny szacunek od teraz należy się twojej Alfie.
- Ale ty jestes jego jeźdźcą, czy tobie tez nie należy się szacunek?
- Jeśli bym go wymagała. Jednak całe to stado to moja rodzina. Od dziś należysz do stada, więc i do rodziny.
Luke wydawał sie nieco skołowany, musiał nauczyć sie żyć z nami, musiał zapomniec o rycerskim kodeksie. Wyciagnęłam do niego rękę. A kiedy podszedł delikatnie go nią objęłam i poprowadziła. W głąb lasu. Kiedy byliśmy już niedaleko doliny musiałam chwilę przystanąć.
- Jesteśmy już blisko Luke. Ale muszę ci wyjaśnić kilka spraw.
- W takim razie słucham.
- Po pierwsze, jak tam wejdziemy, widok może cię przytłoczyć, ale bez paniki. Smoki będą sie na nas patrzeć, ale nie zaatakują. Wiedzą że jestem odpowiedzialna i nie wprowadziłabym wroga do gniazda. Po drugie, spotkasz się z alfą. Kiedy on ci sie ukłoni powinieneś zrobić to samo o zachowac należyty szacunek, ale bez przesady. Solon nie jest łasy na pochwały i służalstwo, a tym bardziej na podlizywanie się. A po trzecie, uzbrój sie w cierpliwość. Nie od razu poznasz swojego smoka. Może to trwać o wiele dłużej niż u innych, ale nie możesz sie poddawać. Czy wszystko rozumiesz?
- Tak. Myślę, że tak.
- Gotowy by wejść w paszczę lwa?
- Chyba tak.
Ruszyłam więc dalej. Luke szedł za mną troche z tyłu. Ale kiedy weszlismy do doliny, a on zobaczył je wyszedł na prowadzenie. Nie patrzył przed siebie a w koło, więc po chwilo podknął się o ogon Tarosa. Runął jak długi, a zielony smok odwrócił się by sprawdzić co sie stało.
- Och strasznie cię przepraszam. Powinienem uważać, gdzie kładę ogon. Mam nadzieję, że nie podciąłem ci nóg?
- Nie- Zaśmialam się- Nie musisz się bać Torosie, to Luke nie patrzył pod nogi.
- A więc to tak?- Toros spojrzał sie na wystraszonego rycerza. Przygladał mu sie zaledwie chwilę po czym wyciągną co niego wielką łapę. -To ty jesteś drugim synem powietrza?
- Nie wiem jak to rozumieć.
- Dzieci powietrza potocznie nazywają się jeźdźcami. Razem z tobą jest was trójka, ja jestem córką alfy, dlatego że sie tu wychowałam pod jego opieką.
- W takim razie tak. Jestem druginm synem powietrza.- Luke niepewnie chwycił pazur smoka i potrząsnął na co Toros zdziwiony zabrał łapę i spojrzał sie na nią.
- Co to było?
- Uścisk dłoni.- wyjaśnił smokowi.
- Tak witają sie ludzie Torosie.
- Rozumiem. No więc Luke. U nas wystarczy skłonić głowę. Nie potrzasamy dłonmi ani pazurami, ze wzgledu na... róznice gabarytów. Rozumiesz?
- Tak. Wybacz mi Torosie. Do wszystko jest dla mnie nowe.
- Nie przejmuj sie. Jeśli chcesz wszystkiego cię nauczę.- Rycerz potaknął.
- Dobrze Torosie musimy już iśc. Miło było cie spotkać. Dawno nie było cie w pobliżu jaskini alfy.
- Tak wiem, nasz teren jest rozległy, a ja miałem sporo spraw w północnej części Doliny.
- Rozumiem. Jednakże musimy już iść. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy?
- Ja rownież.
Skłoniliśmy do siebie głowami a ja złapałam żołnierza za ramiona i popchałam do jaskini Solona. Do samej groty weszłam pierwsza. Alazar zobaczył mnie pierwszy i ruszył w moją stronę.
- Alazar stój.- Solon nie patrząc sie na nas wyczuł obecność gościa i kazal zawrócić się synowi. Alazar niepewnie podszedł do ogniska, przy którym siedzieli Rafael i Zelda, oboje spoglądali na mnie i na Solona.
- Witaj ojcze.
- Witaj córko. - skłoniliśmy głowami, po czym odsunęłam się by dać przejść Lukowi.
- O to drugi syn powietrza. Luke Stormhich, rycerz Lazurowego królestwa.
Luke podeszedł ukląkł na jedno kolano i oparł się o wbity przed siebie miecz.
- Witaj Solonie, alfo Wiecznego Stada.
- Witaj Luke. Milo cie poznać.
Zdziwiony człowiek wstał z klęczek i spojrzał na mnie.
- Mówiłam ci. - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się.
-Po co tak oficjalnie?- Zapytał nas smok.
- Mówiłam mu, by pamietał o szacunku, ale by nie przeszadzał. Widać nie zrozumiał.- moj przyjaciel zaśmiał się gardłowo.
- Jesteś teraz częścią stada Luke. Nie musisz klękac tu przed nikim. I czuję, że znalazłeś już swojego smoka.
Luke spojrzał się zszokowany na alfe i na mnie.
- Wezwać Torosa?- zapytałam.
- Nie ma takiej potrzeby. Rafaelu.- łowca wstał i podszedł do nas.
- Laiko jest dość blisko, przywołaj go i jeśli bylibyście tak uprzejmi zaprowadźcie Luka do jaskini Torosa. Wyjaśnijcie mu wszystko. Myślę, że się ucieszy.
- Dobrze Solonie już to robię.- Rafael przyłożył pięść do serca i ukłonił się czerwonemu smokowi. Luke naśladując łowcę, zrobił to samo i ruszył za Rafaelem, który już zajął go rozmową.
- Bedzie dobrym pomocnikiem pezy szkoleniu jeźdźców. Nie uważacie?
- Myślę że masz racje kochanie.- wtrąciła się Safira. -Nasze szeregi coraz szybciej rosną. Już trzy smoki mają swoich jeźdźców. Niedługo, a każde z dwudziestu gniazd, będzie miało po, co najmniej dwóch jeźdźców przy dojrzałych smokach...
- Oby Safiro. Marzę by tak było. A moze wtedy i inne stada odwarzą się przyjąć nowych jeźdźców i będzie jak za czasów Rajonara.
- Wtedy nadalfa znów sie zbudzi.- wtrąciłam się.
-To nie byłoby takie złe Soneo. Poznałaś mojego ojca. Wiesz, że jest bardzo sympatyczny jak na jego wygląd.
- Tak masz rację, ale wtedy będzie wiecej alf, znów dużo smoków bedzie ze sobą walczyło, dużo Omeg zostanie bez stada. I...
- Nie bój się. Nie zabiorą mi ciebie. Nie oddam cię nikomu, póki nie wyzionę ducha.
Zniżył swoją głowę bym mogła go przytulić, co zrobiłam z wielką ochotą.
- Pomyśl też jaka to byłaby szansa dla twojego królestwa.
- Moglibuśmy powiekszyc terytorium i młode smoki zdążyłyby dojrzeć i zasiedlić nowe tereny.
- Barwo za myslenie w przód. Ale póko co musimy trochę przystopować. Zatrzymajmy sie na tu i teraz. Ktoś musi nauczyć naszego rycerza troche dystansu do siebie i świata.- Solon zamyslił się chwilę. -Zeldo.
- Tak?- córka powietrza podniosła sie na dźwięk swojego imienia.
- Mogłabyś to dla niego zrobić? Poleciłbym to mojej córce, ale ona jutro ma ważną spotkanie.- i znow zwrócił sie do mnie. -Wraz z Rafaelem, polecimy na królewską audiencję w Lazurowym królestwie.
CZYTASZ
Żyjąc w Ogniu
Fantasy[ZAWIESZONE/ POPRAWKI] Gdy małe niemowlę zostaje porzucone, Solon postanawia się nim zająć i wychować. Jednak trudno jest wychować ludzkie dziecko gdy jest się... Smokiem....