Rozdział 10// Życie albo śmierć

155 14 0
                                    

Powiem kiedy włączyć muzykę.
***************************************************

Smok nazywał się Layos. Chciał byśmy oddali mu wszystko co mamy i do tego kilka samic a przeżyjemy. Szczyt chamstwa. Gdy zobaczył na grzbiecie Laiko Rafaela, (niestety nie dało się go nie zauważyć, bo ciągle sie wiercił gdy ja chowałam się za szeroką i większa ode mnie głową Solona). Gdy Layos odkrył, że są z nami jeźdźcy zapragnął posiąść ich. Może nie wspominałam, ale posiadanie własnego jeźdźcy dawało smokowi wiele możliwości, mogli od siebie wzajemnie czerpać energię przesyłać sobie wiadomości myślami ale smok miałby również ochronę tam gdzie sam nie może się obronić, np na grzbiecie czy na brzuchu. A gdy Solon kazał mi wyjść z ukrycia i kazał mi przekazać, że nie zgadzamy się na kapitulację smok się wściekł.
-To że jesteś jeźdźcem alfy! Nie znaczy, że wolno ci ze mną rozmawiać!
-Nie będziesz obrażać mojego jeźdźcy!- warknął Solon. Jednak nie atakował. Ten kto pierwszy przypuści atak będzie jest zawsze stracony, więc każda ze stron zwleka ile może. Jednak Layos nie przemyślał swoich poczynań ponieważ po słowach Alfy rzucił się na nas chcąc strącić mnie z siodła. Solon zanurkował w ostatniej chwili a ja przylgnęłam do jego łusek.

Rozpętała się walka. Obce smoki atakowały pazurami i zębami nasze smoki. Wyciągnęłam Variona, Solon podleciał do czerwonego smoka od dołu a ja wbiłam mu miecz w miejsce gdzie powinno być serce. Może i Varion to jedyny miecz, który przebije smocze łuski jednak grubość tego pancerza i do tego twarda skóra utrudniają zabijanie. Na szczęście wiele trenowałam i to już nie stanowiło dla mnie problemu. Smok dźgnięty w serce z krzykiem bólu opadł na ziemię powoli pikując by upadek był mniej bolesny niż mój cios.
Podleciał do nas Layos i zaczął gryźć się i drapać z Solonem. Za wszelką cenę chciał zębami lub łapami dotrzeć do mnie i zrzucić mnie lub zabić. Śmierć jeźdźcy była jednoznaczna ze śmiercią smoka, jednak nie na odwrót. Ja unikając jego szponów zauważyłam Laiko. Latał między smokami i tylko widziałam błysk ostrza, które przebijało się przez smocze łuski, raniąc lub zabijając wroga. "A więc Rafael radzi sobie w walce" To mnie uspokoiło, ponieważ dało nam to przewagę, nad dzikim stadem. Czary smok odleciał na chwilę i myśleliśmy, że dał sobie spokój, jednak nie zauważyłam ani Solon, że Layos podleciał do nas od tyłu. Złapał pazurami w moje plecy. Ból poraził mnie na tyle, że straciłam równowagę i spadłam z Solona. Ten próbując jakoś temu zaradzić uderzył skrzydłem o skały i złamał je sobie, bo słychać było gruchot potężnych kości. Spadając w dół uderzył jeszcze głową o skarpę wystającą ze skalnego urwiska i stracił przytomność, a ja wylądowałam na tej o to skarpie. Zaczęłam gorączkowo rozglądać się za Solonem i jednocześnie wypatrywałam zagrożenia. Ból w plecach minął zastąpiwszy to adrenaliną. Nagle Zobaczyłam go. Czarny smok stał nad Solonem i łapą przygniatał mu głowę. Mój smok był przytomny lecz jedyne co zdołał zrobić to spojrzeć w górę dojrzeć mój wzrok i umysłem przekazać jedną myśl.
"UCIEKAJ"
Potem zauważyłam, jak Layos spogląda w górę. Już wiem, że dostrzegł mnie, mimo iż czym prędzej schowałam się, jednak nie dość szybko. Złapałam Variona w obie ręce i czekałam.
Czarny Smok wzleciał na wysokość odpowiednią by jednym okiem przyjrzeć sie mi. Był potężny, mniejszy od Solona jednak potężny jak dorosły smok. Przy nim wydawałam sie być małą mrówką. Wiedziałam, że jeśli nie nadleci tu żaden ze smoków to zginę, a jednocześnie zginie Solon. Nie mogłam na to pozwolić. Umysłem wysłałam prośbę o pomoc do najbliższego smoka jednak nie wiem, czy któreś mnie usłyszy w tym zgiełku.
-A więc, to ty jesteś jeźdźcem swojej marnej alfy?
-Jestem Sonea! Księżniczka Lazurowego Królestwa i tak jestem jeźdźcem Solona.
-To już nie ważne kim jesteś, bo i tak zginiesz. Ja zostanę alfą i wasze stado będzie moje. Zabiję synów Solona i znajdę sobie jeźdźca.
-Nigdy ci się to nie uda! Nasze smoki zabiją cię i syn Solona zostanie alfą. Nie masz szans!
-Być może, Ale ty tego nie zobaczysz.
Podleciał wyżej i wziął wdech. Jego płuca zaczęły sie jarzyć na pomarańczowo. Wiedziałam, że spłonę. Tylko łuska smoka jest odporna na ogień. Zamknęłam oczy i przygotowałam się na śmierć. Kiedy smok wypuścił ogień poczułam jak ktoś mnie obejmuje i nagle znalazłam się w siodle. Otworzyłam oczy, przede mną rozpościerał się widok z nad głowy niebieskiego smoka. Na brzuchu czułam czyjeś objęcia. Dopiero po chwili zorientowałam się, że siedzę na Laiku a obejmuje mnie łowca.
-Rafael!!- pierwszy raz tak bardzo cieszyłam się na jego widok.
-Wszystko w porządku?
-Teraz już tak!- odwróciłam się i mocno go przytuliłam. A w myślach już widziałam jak się uśmiecha zadowolony z siebie. Zobaczyłam, ze leci za nami Layos, odwróciłam sie do Laiko i poprzez umysł poprosiłam.
"Wyprostuj ogon a czubkiem stwórz tarczę. Wiesz jak."
Laiko nie czekał długo. Mogłam wstać z siodła i powoli manewrując po śliskich łuskach przejść na czubek ogona, który był zadarty do góry przez co ochraniał mnie przed zionącymi płonieniami. Czarny smok był blisko. Ział ogniem a kiedy przerywał by zaczerpnąć powietrza ja dźgałam go mieczem. W końcu Layos dał sobie spokój i odleciał. Rafael zaczął wiwatować jednak mnie coś zaniepokoiło. Dlaczego tak szybko sie poddał?
Wróciłam na miejsce i poprosiłam Laiko by zniżył lot. Już wiedziałam dlaczego się poddał. Postanowił zabić Solona, bo on już i tak nie walczyłby. Nic nie mówiąc Rafaelowi zeskoczyłam z Laika wprost na grzbiet Layosa. Ten nie wyczuł mojej delikatnej postury więc bez problemu przebiegłam po jego grzbiecie i z całych sił wbiłam mu Variona w plecy blisko serca. Jedna w samo serce nie trafiłam. Musiałabym uderzyć od strony brzucha. Smok wrzasnął i podniósł sie na nogi. Odwrócił łe chcąc zobaczyć co się stało. Kątem oka mnie zobaczył jednak nie mógł mnie dosięgnąć, jego łapy i łeb nie dosięgały w to miejsce. Layos zaczął panicznie machać łapami i odchodzić do tyłu. Nie zauważył, że idzie wprost na skraj urwiska, ja widząc to zeskoczyłam z niego. Jednak by się nie połamać a jemu nie pozwolić wzlecieć w górę wbiłam miecz w membranę skrzydła, która jako jedyna nie ma łusek dzięki czemu Varion wszedł jak w masło i rozcinając mu membranę zjechałam na sam dół jak na linie.
Kiedy dotknęłam stopami ziemi Spojrzałam sie na olbrzymiego potwora. Jego skrzydło krwawiło a on warczał z bólu i bezradności. Jednak do urwiska zostało mu jeszcze kilka kroków. Nie mogłam go zepchnąć. Nawet by tego nie poczuł a ja nic bym nie zdziałała. Ku mojemu zaskoczeniu to Solon resztkami sił wstał i swoim ciałem zepchnął Layosa w przepaść. Patrzyłam z góry jak czarny smok bezradnie próbuje machać skrzydłami i w końcu nadziewa się na ostre jak brzytwy skały u podnóża góry. Jego pośmiertny krzyk rozchodzi się po całej krainie. Smoki z jego stada wycofały się, a my mogliśmy uczcić zwycięstwo.
Można włączyć
Odwróciłam się do Alfy, patrzył na mnie lekko uśmiechając się. Wiedziałam jednak, że był ledwo żywy. A dowodem na to było, że po chwili bezwładnie opadł na ziemię, która zatrzęsła mi sie pod stopami. Podbiegłam do niego, chciałam się upewnić czy żyje. Podniosłam jego membranę i wczołgałam się pod skrzydło. Kiedy zbliżyłam się do jego brzucha zaczęłam nasłuchiwać.
Pod skrzydłami smoka jest ciepło jak w domu, ale i cicho jak próżni, więc bez problemu usłyszałam mocne jak dzwon i rytmiczne bicie serca.
Przyłożyłam swoje dłonie do miękkiego miejsca na brzuchu Solona i wsłuchiwałam się w jego oddech i bicie serca. Zdawało mi się, że zasnęłam a śniąc rozmawiałam ze smokiem.
"-Co teraz?
-Nie bój się. Nic mi nie będzie.
-Ale Solon. Twoje obrażenia są zbyt ciężkie. Żaden smok nie może żyć ze złamanym skrzydłem. Twoja głowa. Czaszka jest pęknięta. Kości Smoków nie regenerują się. Nie chcę cię stracić.
-Nie stracisz.
-Solon...
-Jest pewien czarownik.
-CO?
-Jest czarownik, który mógłby mi pomóc. Zna mnie, wychował mnie od jaja. Był jednym z jeźdźców.
-Ale, to było tysiąc lat temu. On nie żyje.
-Czarownicy żyją tysiące lat Soneo. Tysiące. On na pewno żyje.
-Jak ma na imię. Gdzie go znajdę?
-Jesteś pewna, ze wyruszysz w tak niebezpieczną podróż?
-Zrobię dla ciebie wszystko Solonie.
-Dobrze więc. Czarodziej nazywa się Paladyn, a mieszka w Metydionie. Mieście położonym na pływającej wyspie. Znajdziesz tą wyspę dzięki kompasowi, który otrzymałaś od Elfów na 13 urodziny. Pamiętaj, to niebezpieczna wyprawa. Jeśli zginiesz...
-Twoja śmierć będzie nieodwracalna. Wiem.
-Weź w drogę Rafaela i Iskariotę. Oboje stanowią dla ciebie Świetną ochronę, bo oboje darzą cie uczuciem.
-Solonie, ale ja ich nie kocham. Będę ich tylko ranić. Żaden z nich nie dotarł do mojego serca.
-Dlatego zabierz ich ze sobą. Ta podróż może otworzyć twe serce i pozwoli dokonać ci wyboru.
-Dziękuję Solonie, za twe dobre rady. Pozwól by wyruszył z nami twój syn Alazar. Dzięki temu zyska on doświadczenie i będzie bardziej godzien by stworzyć własne stado, Stanie sie mądrzejszy.
-Wspaniały pomysł. Moja mała mądra Soneo. Jesteś podobna do matki. Odważna i o wielkim czystym sercu. To dowód na to, że powinnaś władać Lazurowym królestwem.
-Cieszę się.
-A teraz idź moje dziecko. Obudź się, bo wszyscy martwią się, czy żyjesz."

Zastanowiłam się nad ostatnimi słowami Solona i właśnie wtedy wróciła mi świadomość. Powoli otworzyłam powieki. Odkryłam, że leżałam na posłaniu Solona przy jego boku miałam ręce złożone jak u nieboszczyka. Usiadłam opierając się o ciepły brzuch Solona rozejrzałam się po pieczarze i nie dostrzegłszy nikogo postanowiłam wstać. O dziwo nie czułam, żadnego bólu, czy odrętwienia. I dopiero po chwili dotarło do mnie, że przytulając się do Solona jego moc mnie uzdrowiła. Wyszłam czym prędzej z pieczary z zamiarem odnalezienia Rafaela. Musiałam go znaleźć i czym prędzej wyruszyć. Solon wprowadził sie w stan między życiem a śmiercią.
Miałam sporo czasu. Jednak Stado musiało czym prędzej odzyskać alfę.

Żyjąc w OgniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz