W końcu po długim dniu bezustannej wędrówki dotarliśmy na skraj wybrzeża i odnaleźliśmy pływającą wyspę, jednak by sie tam dostać nie mogliśmy płynąć, bo wyspa odpływałaby od nas. To jest jej metoda ochrony przed obcymi. Więc postanowiliśmy, że polecę na Alazarze. Sama.
Niestety młody smok uniesie tylko jedną osobę, a lot i tak będzie dla niego na tyle wyczerpujący, że nie zdoła wrócić sie po pozostałą dwójkę wojowników. Na początku,żaden nie chciał się na to zgodzić, ale tylko ja potrafiłam udowodnić Paladynowi, że jeźdźcy smoków powrócili i tylko on wie jak uratować połamane skrzydła i pękniętą czaszkę Solona. Oddałam Iskariotowi kompas, który miał przechować w razie mojej śmierci, miał go oddać Solonowi co miało być wiadomością dla niego. Pocałowałam obojgu w czoło po czym dosiadłam Alazara. Był o wiele mniejszy od ojca dlatego musiałam się mocno trzymać jego rogów by nie zsunąć się z niego.Wylądowaliśmy na skraju wyspy. Zsiadłam ze smoka i myślami nakazałam mu sie ukryć, co nie było trudne dla zielonego smoka w lesie. Wspiął sie na największe rozłożyste drzewo i ukrył sie w gęstwinie liści. Miałam go wezwać umysłem gdy będę go potrzebować, tak samo on miał to zrobić w swoim przypadku. Ruszyłam w kierunku widocznej osady, z dala wydawała się pusta i cicha, jednak kiedy się zbliżyłam do jej bram usłyszałam zgiełk. Wchodząc do osady wszystkie spojrzenia skierowały sie na mnie. Nim zdołałam się rozejrzeć zostałam pojmana i postawiona przed tronem jakiejś świątyni pod nogi mężczyzny z łysiejącą głową.
-Kim jesteś i czego tu szukasz?!- odezwał się mężczyzna.-Nazywam się Sonea, jestem księżniczką Lazurowego Królestwa, przybyłam tu w poszukiwaniu Paladyna, czarodzieja i mędrca, który znał mojego przyjaciela. On potrzebuje jego pomocy, niczego więcej nie chcę, tylko rozmowy z Paladynem.
-A kimże jest ten twój przyjaciel, że aż sama księżniczka wyruszyła w poszukiwaniu mojego czarownika?
-Nie mogę powiedzieć. Ta informacja nie jest potrzebna tobie ani twojemu ludowi panie.
Nagle kobieta siedząca u jego stóp podeszła do mnie i chwyciła mnie za rękę ze znamieniem. Przerażona tym co odkryła podniosła mą dłoń i krzyknęła.
-To Jeźdźca!! Ona jest Jeźdźcem !!- wszyscy odruchowo odsunęli sie ode mnie by po chwili przystawić mi włócznie do gardła. Mężczyzna, zapewne jakiś król tej wyspy zszedł z piedestału i nachylił sie nade mną.
-Czy ten twój przyjaciel, jest smokiem?-mówił z pogardą, ale i zaciekawieniem.
-Tak. Wasza wysokość.- wysyczałam, ponieważ bałam się, że jeśli powiem coś więcej włócznie przebiją mnie z każdej strony. Władca odwrócił się zamaszyście i wrócił na swoje poprzednio zajmowane miejsce. Spojrzał na mnie z góry po czym machnął ręką na strażników. Ci odeszli, a on zwrócił się do mnie.
-Paladyn mieszka pod zamkiem, mój sługa cie do niego zaprowadzi. Robię to tylko dlatego, bo wiem jak niebezpieczne są smoki. Nie chce narażać mieszkańców wyspy na ich atak gdyby jeden z jeźdźców odniósłby śmierć z mojej ręki. Dlatego też gdy tylko dowiesz się jak pomóc swojemu smokowi odejdziesz stąd i nigdy nie wrócisz inaczej zabiją cię gdy tylko przestąpisz nogą na tej ziemi. Zrozumiałaś?-Tak panie. Dziękuję ci za tą łaskę, obiecuję ci, że stado mojego smoka nigdy nie będzie ci wrogami. Dziękuję.
Ukłoniłam sie jak najniżej potrafiłam po czym wyszłam z pałacu. Służący czekał na mnie na zewnątrz. Lekko dygotał ze strachu jednak doprowadził mnie do starej chaty niedaleko pałacu i odszedł w pośpiechu.
Z dachu komina wydobyłam się dym, podeszłam do drzwi i mocno zapukałam.
-Odejść!! Nikogo nie ma w domu!!- myślał, że jestem na tyle głupia by uwierzyć, że go nie ma skoro sie odzywa? Zastukałam jeszcze raz tym razem mocniej i krzyknęłam w drzwi.
-Paladynie! Jestem Jeźdźcem mój smok potrzebuje twojej pomocy.
-Jeźdźcy wyginęli dawno temu, wynoś się stąd póki ci życie miłe!!-nie poddałam sie i krzyknęłam jeszcze raz. Wiedziałam, że temu argumentowi sie nie oprze.
-Paladynie!! Tu chodzi o twojego przyjaciela! Solon umiera! Musisz mu...-Nim zdążyłam dokończyć Paladyn otworzył mi drzwi i spojrzał na mnie oceniając od stóp do głów.
-Znam tylko jedno stworzenie o takim imieniu.- nie zdążyłam odpowiedzieć bo ten wciągnął mnie do środka i złapał za rękę przyglądając sie znamieniu.-Na tysiąc ciał niebieskich ty naprawdę jesteś Jeźdźcem!
-Mówiłam przecież..- znów nie dał mi dokończyć.
-Solon wreszcie doczekał sie swojego Myśliciela.-
-Co to znaczy?
-Myśliciel? To inaczej jeźdźca. Potraficie dzielić sie myślami, mocami, zdolnościami. Co potrafisz i wiesz ty, on także to wie, a co on wie i potrafi potrafisz także ty. Wasze połączenie, wasza więź, jest silniejsza niż cokolwiek mogłoby łączyć człowieka z innym stworzeniem. Nigdy nie było i nie będzie potężniejszej magii od więzi pomiędzy Jeźdźcem a Smokiem.
-To wspaniałe, jednak ta więź może być zerwana, z powodu nieuniknionej śmierci Solona. Chyba, że nam pomożesz.-Co mu się stało?
-Dzikie stado nas zaatakowało i Solon chcąc chronić mnie spadł z urwiska, połamał skrzydła i rozbił sobie czaszkę. Żyje ale ma niewiele czasu.
-Ahh tak. Dobrze zrobił, że posłał cię po mnie. Ale dlaczego samą?
-Nie jestem sama, na wyspie ukrywa się Alazar jego syn a na brzegu Doliny Wschodniej czekają na mnie moi kompani Elf i były Łowca Smoków.-Tak? Ufasz im?
-Oboje nie raz uratowali mi życie.
-A gdzie jest smok?
-Na skraju wyspy. Jest młody.-Zdoła przenieś nas oboje?
-Niestety nie jestem pewna.
-W takim razie muszę obudzić Rajonara. Nie będzie zadowolony.
-Kto to jest Rajonar??
-Jest ojcem Solona.
************************************************************************************
Przepraszam, że taki krótki, ale jakbym miała pisać resztę zajęłoby to o wiele więcej i nie chciałoby wam się czytać, więc dzielę to na krótsze rozdziały. Czekajcie następnego rozdziału już wkrótce bo oto powróciłam z nową weną i siłami do pracy :)
CZYTASZ
Żyjąc w Ogniu
Fantasy[ZAWIESZONE/ POPRAWKI] Gdy małe niemowlę zostaje porzucone, Solon postanawia się nim zająć i wychować. Jednak trudno jest wychować ludzkie dziecko gdy jest się... Smokiem....