Jest czwartek 24 listopada. Jutro przyjeżdża do mnie Luke. Nie mogę się doczekać.
Jestem w szkole. Czas mija strasznie wolno. Chciałabym już być na lotnisku, podbiec do chłopaka i rzucić mu się na szyję. Niestety to dopiero jutro.
Siedzę na matematyce i rysuje coś w zeszycie. Nagle wypadam z transu słysząc głos nauczycielki.
-Rebeca!- Woła.- Może ty nam powiesz?
Ucichłam. Czułam na sobie wzrok całej klasy.
- Jeżeli nie wiesz o czym mówimy to przestań rysować w zeszycie i zacznij słuchać na lekcji. - Skończyła i wróciła do tablicy.
Gdy wyszłam z klasy usłyszałam za sobą głos dziewczyny.
- Rebeca! Rebeca czekaj!
Odwróciłam się. To była Caroline.
- Nie uciekaj ode mnie.- Uśmiechnęła się.
- Przepraszam. Ostatnio chodzę jakaś zamyślona.
- Oj przestań. Mam do ciebie pytanie.
- Słucham.
- Dzisiaj, siedemnasta, centrum handlowe.
- To jest pytanie?
- Raczej nakaz.- Uśmiechnęła się.
- Jasne, że pójdę.
- To super. Jak coś jesteśmy w kontakcie.
Pożegnałam się z nią i kierowałam do drzwi wyjściowych.
Po powrocie do domu miałam mało czasu żeby coś zjeść i się ogarnąć. Była godzina 16:30. Postanowiłam już wychodzić.
Uczesałam włosy, założyłam kurtkę, buty i wyszłam.
Do: Chris
Idę z Caroline do centrum. O której wracasz?
Od: Chris.
Powinieniem być Koło 22.
Do: Chris.
Ok. Będę czekała z kolacją.
Od: Chris.
Jasne. Tylko pamiętaj, że przez najbliższe kilka dni będziemy sami bo Natalie jest u swojej mamy.
Do: Chris
Okej
Włożyłam kluczyki do stacyjki i odpaliłam samochód. Ruszyłam. Korków na szczęście nie było i w centrum byłam po 15 minutach. Poszłam do kawiarenki przy której zwykle czekamy na siebie z Caroline. Po 5 minutach dziewczyna przyszła.
- Hej Rebeca.- Przywitała się całując mnie w policzek.
- Hej. - Odpowiedziałam.- To co może na początek kawa? - Zapytałam.- Jak zwykle Late?
- Late.- Uśmiechnęła sie.
Po zamówieniu kawy zaczęliśmy rozmawiać.
- Jak tam Luke?- Zapytała po chwili dziewczyna.
- Dobrze. Wiesz, że jutro przyjeżdżają?
- Co!? Jak to? Mike mi nic nie mówił ani nie pisał.
- Ups. Chyba chciał ci zrobić niespodziankę.
- Jasne. Będę udawać, że nic nie wiem.
Po wypiciu kawy zaczęłyśmy chodzić po sklepach.
- Na waszym spotkaniu musisz wyglądać jak bóstwo. Chodź wybierzemy ci coś.- Caroline pociągnęła mnie za rękę i weszłyśmy do naszego ulubionego sklepu.
- A może ta?- Zapytałam przymierzając już chyba szóstą bluzkę.
- Nie... Czekaj zaraz wrócę.- Powiedziała dziewczyna.
Po chwili wróciła z piękną czerwoną tuniką.
- A do tego czarne legginsy.- Powiedziałam.
Uśmiechnięta dziewczyna energicznie pokiwała głowa i dała mi tunike. Po przymierzeniu jej uznałam, że wyglądam w jej ślicznie.
- Wyglądasz perfekcyjnie.- Powiedziała Caroline
- Biorę ją.
Przebrałam się w swoje ciuchy i poszłam do kasy. Po zapłaceniu i wyjściu ze sklepu poszłyśmy jeszcze po jakaś biżuterię.
Było po godzinie 19.
- To co wracamy już?- Zapytała przyjaciółka
- No. Najwyższa pora. Chcesz przyjść do mnie?- Zapytałam
- Przepraszam, ale nie mogę. Obiecałam mamie, że będę na kolację. Poza tym muszę pomóc przy siostrze.
- Jasne.
Na parkingu pożegnałyśmy się i każda poszła do swojego samochodu. Włożyłam torbę do bagażnika, wsiadłam do samochodu i ruszyłam. Na drodze było już ciemno. Jak ja nie lubię jeździć o takiej porze.
W pewnym momencie po przeciwnej stronie jechał samochód. Prawdopodobnie z pijanym kierowcą. Już z daleka było widać jak samochód wykręca się na wszystkie strony. Po chwili zobaczyłam przed sobą światła lamp. Słyszałam pisk opon i mój krzyk, a potem tylko ciemność.
/Luke/
W końcu długo wyczekiwany piątek. Pakujemy z chłopakami swoje walizki i jedziemy na lotnisko. Dziwi mnie trochę, że od wczoraj nie mam żadnego kontaktu z Rebecą. Może szykuje dla mnie jakąś niespodziankę?
Wsiedliśmy w samolot i odlecieliśmy. Napisałem sms'a do dziewczyny.
Do: Rebeca 💕
Wylecieliśmy już. Mam nadziejej, że niedługo będziemy.
Od: Rebeca 💕
Przyjadę po ciebie.
Automatycznie na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Godzina 16. Jesteśmy w Melbourne. Wychodzimy z samolotu i idziemy po swoje bagaże. Nigdzie nie widzę dziewczyny, za to widzę jej brata.
- Hej chłopaki!- Krzyknął i pomachał do nas.
Podeszliśmy i od razu zapytałem o Bece.
- Ona... Ona jest.- Zaczął- Chodźcie zawioze was do niej.
- My pojedziemy do mojej mamy.- Wtrącił Ashton.
- Jasne. To zawioze was do Anne, a Luke pojedzie ze mną do Rebeci.
Włożyliśmy bagaże do samochodu i wsiedliśmy. Parę minut później byliśmy pod domem mamy Ashtona. Wysiadłem razem z nimi żeby zostawić w środku swoje bagaże i wróciłem do samochodu.
Chwilę później zatrzymaliśmy się przed szpitalem.
- O co chodzi?- Zapytałem wysiadając z samochodu.
- Miała wypadek. Leży tutaj w śpiączce. Nie wiadomo kiedy się obudzi, ale lekarze powiedzieli, że to kiedyś nastąpi.
Moja twarz posmutniała. Jak to w szpitalu. Jaki wypadek? Niech ja się tylko dowiem kto to zrobił.
Chris zaprowadził mnie do dziewczyny. Weszliśmy do sali w której leżała i od razu przy niej usiadłem i złapałem ją są rękę.
- Zostawię was samych.- Powiedział chłopak i wyszedł.
- Rebeca, obudź się proszę.- Zacząłem do niej mówić.- Nie opuszczaj mnie. - Prawie płakałem. - Beca proszę cię. Kocham cię. - Ścisnąłem jej rękę jeszcze mocniej.
Po jakimś czasie dziewczyna obudziła się.
- Beca!- Krzyknąłem uradowany i przytuliłem ją.
- Kim... Kim ty jesteś?- Zapytała, a mnie zamurowało.
CZYTASZ
Facebook| Luke Hemmings ✔
FanfictionRebeca Campbell pisze przez internet z Luke'iem Hemmings'em, znanym wokalistą z zespołu 5 seconds of summer.