Do Kyungsoo był zajęty układaniem teczek i dokumentów, które musiał przedstawić prezesowi. Stos papierów prawie zakrywał całe jego biurko, dokładnie tak, jakby miało nie być widać jutra, a było to spowodowane jego dwutygodniową nieobecnością. Wewnętrzna strona jego dłoni zaczęła się pocić i drętwieć od tego ciągłego podpisywania i podbijania papierów, jego oczy z kolei wyschły i piekły od sprawdzania wyprzedaży oraz cen firmy z ostatnich kilku tygodni. Miał wrażenie, że cała ta praca została zrzucona tylko na niego, podczas gdy prezes po prostu się relaksował i uspokajał.
W całym pomieszczeniu panowała głucha cisza, aż pewna głowa ukazała się w ich dzielonym biurze – Baekhyun.
– Dzień dobry! – Baekhyun uśmiechnął się promiennie, ukazując nieco swoich śnieżnobiałych zębów i maszerując w stronę swojego biurka. Dość oczywistym było, że miał dobry dzień, w końcu Jongdae zrobił mu niespodziankę i przygotował mu śniadanie do łóżka, traktując go jak jakiegoś cholernego króla.
Kyungsoo prychnął, patrząc gniewnie na drugiego mężczyznę. Cóż, uświadomił jasno i wyraźnie, że on i projektant nie byli ze sobą w zbyt dobrych stosunkach. Najprawdopodobniej z jego winy. Nie wiedział dlaczego, ale za każdym razem, gdy Baekhyun komunikował się z Chanyeolem, czuł, jakby coś wbijało się w jego skórę. Zamiast odpowiedzieć, po prostu wpatrywał się dalej na pracę, jaką musiał wykonać.
Co z nim jest? pomyślał Baekhyun. Miał jakąś chorobę zakaźną i musiał utrzymać między nimi dystans? Był pewny w stu procentach, że nie miał żadnej infekcji ani jakiegoś wirusa.
– Cześć? – zapytał raczej sarkastycznie, przewracając oczami. – Woohoo! Czy tylko ja tutaj jestem?
A Kyungsoo wciąż mu nie odpowiadał, nawet nie podniósł ręki, żeby mu przerwać. Po prostu się poddał. Myśląc, że Kyungsoo może być niemy.
Wezwanie, Pan Do i Pan Byun są niezbędni na spotkaniu, za poleceniem prezesa proszę natychmiast zjawić się w sali konferencyjnej. Dziękuję.
Monotonny głos rozbrzmiał w czterech ścianach pomieszczenia, przyciągając ich uwagę.
Baekhyun odwrócił wzrok od Kyungsoo, który wpatrywał się w swoje biurko z martwym wyrazem twarzy, przyprawiającym o gęsią skórkę.
– Przypuszczam, że musimy iść te... – Kyungsoo przerwał mu, mijając go jak podmuch wiatru i zwyczajnie zostawiając go z własną gonitwą myśli.
Czy on mnie nienawidzi?
***
Baekhyun popchnął szklane drzwi, które oddzielały korytarz i salę konferencyjną. Serce pędziło w jego klatce piersiowej tak, że w każdej chwili mogło eksplodować. Był zdenerwowany. Był przerażony faktem, że w środku pomieszczenia zobaczy inną grupę ludzi. Jego umysł zaczął wymyślać pochopne historie, w których bogaci ludzie to snoby. Nienawidził ich istnienia, nienawidził sposobu, w jaki szastali pieniędzmi na prawo i lewo jak nie wiadomo czym. Poniekąd zdenerwował się przez badawcze spojrzenia, z góry wlepione w jego zwyczajną osobę.
Pierwszą osobą, jaką dostrzegł, był Park Chanyeol, który, kołysząc się na swoich nogach w tył i przód, wyglądał na dość zamyślanego. Pośrodku stało wykonane z brązowego dębu prostokątne biurko, a za nim podium, na którym mogło się zmieścić dokładnie dziesięć osób.
Kiedy Baekhyun szedł po pokrytej dywanem podłodze, nie umknęły mu te pochodzące od różnych gości spojrzenia, obserwujące każdy jego ruch. W tamtej chwili Chanyeol zdążył stanąć już na podium i uderzyć w mały, przymocowany do siebie mikrofon.
CZYTASZ
un.fortunate ; Chanbaek ; [tłumaczenie]
FanfictionChanyeol zaplanował sobie, że wzbudzi zazdrość w Do Kyungsoo, więc wynajął do tego projektanta - Byun Baekhyuna, który miał być jego fałszywym chłopakiem. I miał tylko udawać. Nic poza tym. Jako jeden z młodych Koreańskich prezesów, miał wszystko...