Był jeszcze wczesny wieczór w domu Kim i Byun. Baekhyun biegał dookoła całego mieszkania, krzycząc i jęcząc, wydając polecenia na prawo i lewo. Dom wyglądał jak po jakiejś katastrofie. Przypadkowe ubrania były porozwalane po całym dywanie, bordowa kanapa nagle miała na sobie plamy pudru dla niemowląt, nie wspominając już o brudnych skarpetach wiszących idealnie na telewizorze. Była już dwudziesta, kiedy Baekhyun zaczynał szykować swoje ubrania, a impreza miała zacząć się tak szybko, jak na zgarze wybije dwudziesta trzydzieści.
– Gdzie jest ten cholerny płaszcz? – Baekhyun brzmiał na poirytowanego, kiedy otworzył wbudowaną szafę w swoim pokoju. Westchnął. – Dae! Nie wiesz może, gdzie jest mój płaszcz? – Wszedł do salonu i dostrzegł swojego przyjaciela, który leżał na kanapie i coś sobie oglądał.
– Jaki płaszcz? – Jongdae podniósł wzrok na mniejszego mężczyznę.
– Ten czarny.
Jongdae wstał, żeby sięgnąć po płaszcz wiszący na ścianie i podać go swojemu przyjacielowi
– Proszę - powiedział. – Czemu się tak śpieszysz?
– Muszę pojawić się na imprezie. – Baekhyun wsunął płaszcz na swoje ciało, uśmiechając się z zadowoleniem.
– Tylko ty? Czy masz kogoś do towarzystwa? Wiesz, jestem wolny, jeśli nikogo nie masz – zasugerował Jongdae. Koniecznie musiał się uspołecznić, a nie siedzieć i nic nie robić. Jest człowiekiem.
– Nie, idę z Chanyeolem. Nie musisz ze mną iść i mi matkować. – Brunet przewrócił oczami na swojego przyjaciela ze sporym poirytowaniem. Mógł sam podróżować po całym świecie bez niczyjej pomocy, nikt go przecież nie porwie ani nie sprzeda.
Jongdae spojrzał mu w oczy.
– Chciałem po prostu być dobrym przyjacielem, Baek. Może nie jestem twoją matką, ale oboje wiemy, że się o ciebie troszczę. Patrzę i traktuje cię jak swoją rodzinę, a ty nagle mówisz, że „nie muszę z tobą iść i ci matkować"? A co, jeśli wróci? – Na swojej twarzy miał wypisane niewytłumaczalne emocje. Coś miedzy troską a zranieniem, choć bardziej to drugie. Troszczył się o Baekhyuna jak o młodszego brata, a nie o jakąś przypadkową osobę.
Wzrok bruneta złagodniał.
– Nie wróci, zapewniam cię. – Uśmiechnął się.
– Okej, tylko bądź ostrożny, dobrze?
Baekhyun zagryzł wargę, powstrzymując się od powiedzenia czegokolwiek. Chciał wyznać wszystko swojemu przyjacielowi, wszystko to, co działo się w jego życiu.
Bardziej chciał powiedzieć mu o układzie, jaki zawarł z Chanyeolem. Powinien mu powiedzieć? Czy powinien zatrzymać to dla siebie?
– Baek? O co chodzi? – Mógł usłyszeć zmartwienie w jego głosie. Czuł się jeszcze bardziej winny, kiedy widział, że jego przyjaciel się martwił.
Jongdae był wobec niego naprawdę w porządku, a on wobec niego nie.
Więc po porostu musiał poczekać, aż los postanowi, że czas wyznać mu wszystko.
– O nic, jest dobrze. M-muszę już iść. – Baekhyun wybiegł z ich domu, nawet nie dostrzegając sposobu, w jaki usta Jongdae zacisnęły się w niezadowoleniu.
***
– Dlaczego on jest z nami? – Baekhyun ciągnął za rękaw Chanyeola i z irytacją marszczył brwi. Mówił o Kyungsoo, który aż za bardzo nie zważał na to, że Baekhyun bez przerwy posyłał mu gniewne spojrzenia.
CZYTASZ
un.fortunate ; Chanbaek ; [tłumaczenie]
FanfictionChanyeol zaplanował sobie, że wzbudzi zazdrość w Do Kyungsoo, więc wynajął do tego projektanta - Byun Baekhyuna, który miał być jego fałszywym chłopakiem. I miał tylko udawać. Nic poza tym. Jako jeden z młodych Koreańskich prezesów, miał wszystko...