Rozdział III

3.2K 208 71
                                    


JASNY GWINT, ONA CHYBA NIE ŻYJE!

Judy gwałtownie się obudziła, zrzucając telefon na biurko i prawie spadając z krzesła. Wystraszona otworzyła oczy patrząc na swój pokój, i zaczęła ciężko oddychać, gdy próbowała okiełznać uczucie senności. Starała się skupić i zrozumieć, co się dzieje.

ZAMKNIJ SIĘ, TO NIEMOŻLIWE! WIDZISZ? TEN LIS ZOSTAŁ POSTRZELONY, NIE ONA!

Potarła swoją głowę, i popatrzyła na małą kałużkę śliny, stojącą obok tuż obok jej telefonu; była tak wycieńczona, że zasnęła przy biurku po rozmowie z mamą. Wyrwała się swemu zmęczeniu, gdy zauważyła godzinę na jej budziku; 08:30. Momentalnie przypomniało jej się, że był to jej pierwszy dzień wolny. Głośne, wściekłe wrzaski pochodzące od jej hałaśliwych sąsiadów obudziły ją na dobre. Przynajmniej coś jeszcze na tym świecie jest tak jak powinno być... pomyślała wzdychając.

POWINNIŚMY SPRAWDZIĆ, CO U NIEJ!

DOBRA, TAK, CHODŹMY!

Chaotyczny tupot kopyt na drewnianej podłodze, piszczące otwieranie drzwi, więcej tupotu, i w końcu bardzo głośne, natarczywe pukanie do drzwi. Judy podeszła do drzwi i otworzyła je, by zapobiec kolejnemu pukaniu.

„Och, dobrze, że nic ci nie jest!" Powiedział Bucky, wysoki, szczupły Kudu, „Właśnie widzieliśmy wiadomości, i myśleliśmy, 'JASNY GWINT ONA CHYBA NIE ŻYJE!'"

Judy wzdrygnęła się, gdy wydał z siebie krzyk, który przed chwilą wyrwał ją ze snu. Przygnębiona zmęczeniem odpowiedziała wymuszając zmęczony uśmiech, „Tak... tak słyszałam ten tekst..."

Pronk, przyrodni brat Buckiego, również antylopa podszedł do niej i dodał, „Hej, naprawdę jest nam przykro z powodu twojego partnera... jak on tam ma," uklęknął przed nią, by znaleźć się na poziomie jej oczu, „Na serio, jeśli będziesz czegoś potrzebować, tylko nam powiedz, dobra?"

Uśmiechnęła się szeroko i wytarła róg jej oka, „Dzięki, chłopaki, to naprawdę miło z waszej strony."

Przerażenie pojawiło się na twarzy Pronka, który cofnął się i wstał, „Dobra, teraz będzie płakać, szybko, idziemy, JUŻ!" Przesunął swego brata ramieniem z powrotem do ich drzwi.

Bucky krzyknął zza ramienia Pronka, „Trzymaj się! Dobrze, Judy?"

Judy skinęła głową, gdy zniknęli w swoim mieszkaniu. Po momencie ciszy westchnęła i zaczęła zamykać drzwi.

MYŚLISZ, ŻE WSZYSTKO BĘDZIE Z NIĄ DOBRZE?!

TAK, ONA JEST TWARDYM KRÓLIKIEM!

ZA TO Z TYM LISEM MOŻE BYĆ KŁOPOT!

HEJ, ZAMKNIJ SIĘ, JESZCZE CIĘ USŁYSZY!

TY SIĘ ZAMKNIJ!

NIE, TY SIĘ ZAMKNIJ!

Judy skuliła uszy i zamknęła drzwi. Chodziła po pokoju rozważając, co może zrobić; musiała stąd wyjść, bo znowu zaczęłaby wariować martwiąc się o Nicka. W połowie rozważań, wzięła prędko swoje ubrania, szampon i ręcznik, i przeszła korytarzem do damskiej łazienki.

W ciągu pół godziny wyszła ubrana w jeansy i szary top, na który założyła czarny sweter. Wsiadła w pociąg jadący w kierunku szpitala. Włożyła słuchawki do uszu i włączyła muzykę; nie miała ochoty rozmawiać dziś z nikim, jeśli nie musiała.

Obok niej na siedzeniu leżało małe pudełko jagód, a w łapkach trzymała dużą kawę latte ze Snarlbucksa, jednak jej nie pijąc. Spojrzała szybko na kubek myśląc, że gdy przyjedzie Nick będzie obudzony i ją wypije. Jeśli nie będzie musiała ją wyrzucić, gdy wystygnie.

Zwierzogród: Out of the WoodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz