Znajomy huk odpalonego RPG, wzdrygnął Judy; był to dźwięk, który na zawsze odcisnął piętno w jej pamięci podczas bliskiego spotkania ze śmiercią na jej rodzinnej farmie. Z otwartą szczęką i sercem przepełnionym przerażeniem widziała jak rakieta zatapia się w silniku typu APC, rozdzierając go na strzępy we wstrząsającej eksplozji. Potężny pojazd został odrzucony do tyłu, a jego przednie koła odleciały na boki.
Wściekłość zaczęła w niej narastać, i wybuchła w postaci wrzasku niepohamowanej furii i smutku, który opuścił jej gardło. Podparła broń o framugę drzwi radiowozu, zwalniając zabezpieczenie i przeszywając kudu, trzymającego wyrzutnię rakiet, salwą automatycznego ognia, zawierającą połowę pocisków z jej magazynku. Kule przewierciły go na wylot, gdy większość z nich trafiło w jego ciało. Przez chwilę chwiał się na krawędzi dachu, nim runął trzy piętra w dół, i uderzył w chodnik.
Płomienie zaczęły wydostawać się ze startego na proch przodu opancerzonej ciężarówki, gdy łzy zaczęły kłuć kąciki oczu Judy. Zacisnęła zęby, zapierając swoje poszargane emocje, kiedy nadzieja i rozpacz walczyły o prymat w jej umyśle.
Tu Bogo! Higgins jest ciężko ranny. Osłaniajcie nas dopóki nie wyjdziemy!
Oddech utknął w gardle Judy, gdy wygrała nadzieja; widziała jak tylne drzwi otwierają się z hukiem i Bogo wybiega ze środka, mając w jednej ręce swoją tarczę, i rewolwer w drugim kopycie. Za nim podążała Lucy Fangmeyer, trzymająca Higgins'a przewieszonego przez ramię, i kilku kolejnych funkcjonariuszy SWAT'U.
Fangmeyer miała osobistą prośbę, by być wysłaną wraz z Bogo – decyzja ta zdziwiła wszystkich jej współpracowników, oczywiście z wyjątkiem Judy. Teraz pędziła za Bogo, strzelając jedną łapą z karabinu, gdy prowadziła ciężko rannego Higginsa, który prowadził pancerny wóz.
Bogo przesunął swoją tarczę w kierunku budynku, i niczym żywa ściana ze stali, ochraniał swoją drużynę, niszcząc jednocześnie szyki przeciwników swym rewolwerem. Ogłuszające wybuchy pocisków magnum kalibru .500 odbijały się echem od pobliskich budynków. Resztki przeciwników, przez intensywny atak, gwałtownie schowały się za kontenerem, jakieś dwadzieścia metrów obok.
Tu Bogo, jesteśmy przyszpileni. Skończyć natarcie! Dostać się do środka i zatrzymać ich!
„CHRZANIĆ TO!" Krzyknęła Judy, głosem tlącym się w furii, „Wkraczamy!"
Nick spojrzał na nią w przerażeniu, z szerokimi oczami i sercem zaciśniętym przez szpony grozy, gdy pomyślał o swojej króliczce zanurzającej się w odmętach śmierci, „Karotka, żartujesz sobie? My nie-"
Spojrzała się na niego w taki sposób, przez który najeżyło mu się futro na karku, gdy wymieniła magazynek na nowy; nigdy wcześniej nie widział w tych ametystowych oczach takiej zażartości i wściekłości. Gdyby spojrzała tak na jakiegoś lwa, z pewnością podkuliłby ogon.
„Wskakuj do auta," Odparła płasko, głosem tak stalowym, jak jej wzrok.
Nick ciężko przełknął ślinę, i po krótkim wahaniu skinął głową, nim wskoczył na pasażerski fotel i zamknął drzwi. Wychylił się przez okno podpierając stopę o schowek na rękawiczki, a karabinek o framugę okna, kiedy wkładał nowy magazynek na miejsce.
Judy wrzuciła bieg, i zacisnęła kierownicę tak mocno, że mógł zobaczyć jak jej mięśnie się naprężają, a knykcie ostro podkreślają swoją obecność. Wystawiła swoją broń za okno, opierając ją o pas i wcisnęła pedał gazu, zarzucając autem, gdy wraz z piskiem opon ryknął silnik. Gdy przejechali przez zniszczoną wcześniej bramę do doków, otworzyła ogień do grupy ssaków, starającej się zakraść do Bogo i jego załogi. Część z nich zgięło się i upadło na siebie, gdy pociski przeżarły ich ciała.
CZYTASZ
Zwierzogród: Out of the Woods
FanfictionMinęło dziesięć miesięcy od dnia, którego Nicholas Bajer został zaprzysiężony na posterunkowego ZPD. Dziesięć miesięcy bliskiej współpracy z jego przyjaciółką i inspiracją, Judy Hops. Teraz, sprawa życia i śmierci zmusza ich do skonfrontowania prawd...