Wolfram otworzył swój barek, wyjmując kryształową karafkę zawierającą resztę żytniówki. Ostatnio był za bardzo zajęty, by wyjść i kupić nową. Uznał jednak, że bycie w jakimkolwiek towarzystwie jest wystarczającą okazją, by wypić ją do końca. Zimny deszcz lał się prosto na podwójne drzwi tarasowe; burza na zewnątrz zaczęła się nasilać koło południa. Ta nagła i potężna nawałnica wydawała się być dziwnie powiązana ze złowieszczymi i okropnymi wydarzeniami dzisiejszego poranka.
Gabinet Wolframa, był delikatnie prostopadłościennym pokojem ze skromnym kominkiem i przeszklonymi drzwiami, prowadzącymi na otoczony żelaznymi poręczami balkon, wystający w kierunku wiekowego budynku z elewacją z piaskowca. Kominek stał naprzeciwko drzwi, otoczony z obu stron przez, wysokie pod sam sufit, mahoniowe biblioteczki. Ich półki były wypełnione mnóstwem książek z oprawkami w stylu eklektycznym, z tematami rozciągającymi się od biologii po historię militariów, a z boku stało także kilka tomów klasycznej literatury i poezji.
Przy lewej ścianie pokoju, tuż za potężnym zabytkowym dębowym biurkiem, stał hojnie uzupełniony barek. Przed biurkiem leżał wielki orientalny gobelin, przykrywający część czarnej podłogi z drewna orzechowego. W jego centrum stał mały okrągły stolik, otoczony przez bogato zdobiony złotem, ciemnozielony zestaw mebli, zawierającymi sofę stojącą naprzeciwko biurka i dwa fotele po obu stronach stolika. Judy i Nick siedzieli na kanapie, gdy Mundi, ubrany jedynie w swój brązowy garnitur i zielony krawat, ponieważ zawiesił swój płaszcz na stojaku przy drzwiach, usiadł w jednym z foteli.
Podwójne szklane drzwi, stojące naprzeciw biurka, pozwalały na ujrzenie, niczym nieprzesłoniętego widoku na miasto. Na ścianie, po lewej stronie od drzwi była przyczepiona wielka tablica korkowa, której niemal cała powierzchnia była zasłonięta poprzyczepianymi notatkami i zdjęciami prosto ze śledztwa. Elementy mające ze sobą związek były połączone ze sobą czerwonym sznurkiem. Było oczywiste, że Wolfram zabierał swoją pracę do domu.
Nastąpiło stłumione puknięcie, gdy położył karafkę na podkładce w centrum biurka. Odwrócił się do barku, wyciągając z niego kryształowe szklanki i wystawił je do Nicka i Judy. „Whiskey?" Spytał, „Nie będziemy robili z tego jakiejś oficjalnej ceremonii, szczególnie po tym poranku."
Nick potrząsnął głową, krótko spoglądając na Judy, „Już dziś piliśmy. Ja odpuszczę, dzięki, Eli."
„Ja też dziękuję," Powiedziała Judy.
Wolfram wzruszył ramionami i postawił obie szklanki na stole, wlewając do nich dużo, ciemnobursztynowego płynu. „Jak sobie chcecie," Powiedział, wkładając korek ponownie w butelkę i odkładając ją na bok, „Będzie więcej dla mnie."
Podał jedną szklankę Porucznikowi Mundiemu, który wziął ją i uderzył delikatnie w szklankę Wolframa, podnosząc ją na znak toastu. „Za poległych, i pociągnięcie ich zabójców pod wymiar sprawiedliwości," Powiedział poważnie Mundi, i wypił łyk treściwego trunku.
Wolfram wypił połowę napoju ze swojej szklanki, nim odłożył ją na biurku i rozłożył się w krześle. Splótł swoje palce wokół łap, gdy spojrzał na Nicka i Judy swym przenikliwym wzrokiem. Przewiesił swój płaszcz i marynarkę przez stojak obok drzwi, przez co siedział w białej koszuli z cienkimi czarnymi pasami i podwójnym mankietem ze złotymi spinkami. W czarnej nylonowej kaburze był jego pistolet, który zwisał mu przy ramieniu.
„W tym momencie," Powiedział, a jego usta wykrzywiły się w delikatny uśmiech, „Powinniśmy rozmawiać z duchami - przy okazji, dobre posunięcie, by ogłosić, że oboje zginęliście w ataku na farmę. Zmyliliście Jack'a. Zajęło to trochę, ale w końcu Bogo zgodził się, by ogłosić to w mediach. Wasz nieszczęsny zgon pojawi się w wiadomościach o szóstej. Teraz, wspomniałeś przez telefon, że twój przyjaciel pracuje z Hargrieve'm, tak?"
CZYTASZ
Zwierzogród: Out of the Woods
FanfictionMinęło dziesięć miesięcy od dnia, którego Nicholas Bajer został zaprzysiężony na posterunkowego ZPD. Dziesięć miesięcy bliskiej współpracy z jego przyjaciółką i inspiracją, Judy Hops. Teraz, sprawa życia i śmierci zmusza ich do skonfrontowania prawd...