Rozdział X

2K 119 7
                                    

Wzdychając, Wolfram wyszedł na taras na końcu biur Zooicide. Chłodne nocne powietrze otoczyło go, gdy podszedł do balustrady. Wyciągnął paczkę papierosów, włożył jednego do ust, i podpalił. Wypuścił smugę dymu, patrząc się na światła miasta, a delikatna bryza wiała przez jego grzywę, gdy rozmyślał o dzisiejszych wydarzeniach.

Po kilkugodzinnej inwigilacji Hornday'a w Palm Hotel, on i Mundi byli przekonani o dwóch rzeczach: po pierwsze, był ciężko uzależniony od hazardu, a po drugie był zaangażowany w kradzież. Wrócili na komisariat i spędzili wieczór obmyślając plan nadzoru policyjnego, nad Hornday'em. Chcieli zyskać upoważnienie, ale nagrania i dowody były niewystarczające dla komisji. Wolfram powiedział Mundiemu, by ten udał się do domu po końcu zmiany, kiedy on miał dokończyć plan; tak, czy siak, nikt na niego nie czekał.

Wiadomości z laboratorium, dostarczone przez Nicka i Judy, spowodowały przełom w sprawie. Pojawienie się Harbingera było definitywnie połączone z kradzieżą, a zmiana z cudownego lekarstwa w dewastujący narkotyk, mogła być tylko wytworem chemicznego cudu, którego twórcą mógł być tylko taki geniusz jak Hornday; nie wspominając o tym, że sam Hornday stworzył antidotum, a pod jego zasługi przypisał się Manyara. Jednak był brakujący element tej układanki, który wciąż dręczył Wolframa; tajemniczy strzelec kręcił się w tamtej okolicy, tylko po to, by zamordować dwóch oficerów policji, zamiast uciec w spokoju z łupem. Tajemniczy strzelec, który mógł znać Nicka osobiście.

Najprawdopodobniej przez zmęczenie, Wolfram zaczął rozmyślać, o Nicku i Judy. Słyszał o tym, że Nick otrzymał medal za odwagę, a Bogo zaaranżował spotkanie w pubie, by to świętować. Posunął się nawet do tego, że postawił wszystkim obecnym kolejkę. Pomyślał, że wszyscy powinni jeszcze być w pubie, lub chociaż kilkoro z nich. Uśmiechnął się delikatnie na myśl, że przynajmniej dwójka z nich mogła sobie pozwolić na chwilę wytchnienia od mroku, który ostatnio opanował ich życia.

Ku jego zaskoczeniu, ujrzał jak szacunek między nimi rósł, może nawet do swoistego rodzaju osobistego przywiązania. Było mało prawdopodobne, że byli tylko policjantami, lub tylko przyjaciółmi, jednak to jak ze sobą byli, było dla nich tak naturalne. Nie spędził razem z nimi sporo czasu, jednak tylko dzięki krótkiej obserwacji, zobaczył jak między nimi, narastało subtelne, lecz potężne, i głęboko ukryte uczucie. Rozważał pójście do McGuffin's podczas powrotu do domu, by sprawdzić, czy ktoś tam jeszcze został.

Nagle, jego przemyślenia zostały przerwane przez brzęczenie telefonu. Był tak zagłębiony w swoich rozważaniach, że prawie upuścił papierosa z przerażenia. Wyciągnął telefon z kieszeni i odebrał rozmowę, przesuwając papierosa w kącik ust. „Tu Wolfram, proszę mówić," Powiedział, kierując myśli ku czemuś co było najbardziej prawdopodobnym powodem rozmowy; ku morderstwu.

„Detektywie Wolfram, tu Clawhauser!" Powiedział, wstrząśniętym głosem, „Pan został przydzielony do śledztwa w sprawie Bajera, tak?!"

Wolfram wzruszył ramionami, „Porucznik Mundi, i ja, tak..."

„Właśnie dostałem telefon od Judy; ktoś był w jej mieszkaniu, a gdy tam weszła, ten ktoś próbował zabić ją i Nicka!"

„Co?!" Powiedział Wolfram, rozszerzając oczy i upuszczając papierosa na ziemię.

„Cały komisariat poderwał się na nogi; teraz do nich jadą, sir. Gdy z nią rozmawiałem, ona i Nick, byli cali, ale przerwała połączenie, mówiąc, że to niebezpieczne. Pomyślałem, że powinien pan wiedzieć," Powiedział Clawhauser, mówiąc tak szybko, jak tylko mógł to zrobić przerażony gepard.

Wolfram przebiegł przez patio trzema krokami, wciąż trzymając telefon w ręce. „Dzięki, jadę tam natychmiast!" Powiedział, kończąc rozmowę i chowając telefon do kieszeni.

Zwierzogród: Out of the WoodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz