Rozdział VII

2.8K 135 19
                                    


Nick był wyciszony i zamyślony do momentu, kiedy wynurzyli się z mroku, i ponownie znaleźli się na poziomie ulic. Gdy winda dotarła na powierzchnię, a radiowóz został delikatnie oświetlony wiosennym światłem słonecznym, ponownie założył swoje okulary przeciwsłoneczne. Za przyciemnionymi soczewkami, czuł się na tyle bezpiecznie, by zaczął wyrażać swoje burzliwe przemyślenia, chodzące mu po głowie od momentu, gdy opuścili księgarnie.

„Musimy poinformować o tym Wolframa i Mundiego..." Powiedział, umiarkowanym głosem, jakby nie był pewien tego, co mówi, „Muszę im natychmiast o tym powiedzieć..."

„Nick..." Powiedziała Judy, patrząc na niego z nastroszonymi brwiami, „O co tutaj chodzi? Byłeś w gangu?"

Podniósł brew, patrząc przez przednią szybę, zaciskając łapy wokół kierownicy. „Nie! Ja... ja nie wiem... Ja czuję się, jakbym... jakbym, chciał do nich dołączyć, ale nie mogłem – Ja nigdy..." Powiedział, niepewnym głosem, „Nie pamiętam! Za każdym razem, gdy chcę to wyciągnąć z pamięci, wyślizguje mi się to..."

„Jak możesz czegoś takiego nie pamiętać?"

Jego odpowiedzią było przyspieszenie, i zmiana pasów, by wyprzedzić ciężarówkę. Swój wzrok skupił na drodze przed nimi. Miał ponury, zacięty wyraz twarzy, a usta naprężone. Obserwowała go, swymi pełnymi duszy, ametystowymi oczami, które zauważył kątem oka. W końcu złagodniał, i westchnął, skręcając w ulicę, biegnącą przed komisariatem. „Nie wiem, dobra?" Powiedział, ściszonym głosem, unikając jej oczu, „Ostatnio... ostatnio czuję się, jakbym nie znał swojego umysłu... jakbym, już nie znał siebie... i to mnie przeraża."

Zatrzymał auto na parkingu, i zaciągnął hamulec ręczny, opuszczając wzrok. Po chwili poczuł, jak jej łapka położyła się na jego ręce, w ten sam sposób, gdy dziesięć miesięcy temu, jechali kolejką linową. Delikatnie ją ścisnęła, a jej uspokajający dotyk przekonał go, by spojrzał jej w oczy. „W porządku, Nick," Powiedziała, z ledwo widocznym uśmiechem na twarzy, „Rozwiążemy, to wspólnie."

Ciężko westchnął, rozkojarzone wahania uczuć ustały, dzięki jej dotykowi i głosowi. Po chwili, jednak odwrócił się i otworzył drzwi. „Idę na górę, do Zooicide. Może, uda mi się wywęszyć coś na naszego 'kumpla', dobrze?" Powiedział, w połowie przerywając, ale nie chcąc odwrócić wzroku, by strach nie pokrył, jego poszarganych uczuć, i nie ujawnił jego mętnego stanu emocji. „Przyjdę do ciebie, gdy skończę, a wtedy możemy poszukać tych handlarzy."

Skinęła głową, przechodząc na fotel kierowcy. „Dobrze, Nick," powiedziała, „Do zobaczenia."

Zooicide, mieściło się w zachodniej części komisariatu, na trzecim piętrze, okalając całe skrzydło budynku, zawierające kabiny i miejsca pracy dla oficerów, pokoje przesłuchań, kuchnię, hol, a nawet stołówkę. Jednak, ze względu na małą ilość miejsc w jednostce, pracowali tu tylko najbardziej zasłużeni. Nick otworzył jedno z podwójnych drzwi, wszedł do środka, i starał się wyglądać, jak najbardziej nonszalancko.

Większość detektywów była zbyt zajęta, by na niego spojrzeć, ale gdy szary koń z czarną rozczochraną grzywą, popatrzył się w jego stronę z zaciekawieniem, postanowił spytać się o drogę.

„Szukam, Detektywa Wolframa," Powiedział, trzymając łapy na pasku, „To pilne."

Koń uniósł brew, i wskazał na przeciwny koniec ogromnego biura, obok drzwi prowadzących na werandę. Nick skinął głową, a koń parsknął, wracając do pracy.

Nick dotarł pod drzwi biura Wolframa, i zatrzymał się, patrząc na litery przyczepione do zamazanej wstawki. Nie każdy detektyw w Zooicide miał własne biuro; widocznie Wolfram wsławił się swymi zdolnościami. Co Eli Wolfram znalazł w bujnej przeszłości Nicka, nim tu przyszedł? Najgorsza, była świadomość, że mógł czegoś o sobie nie wiedzieć. W końcu przemógł się, i zapukał w drzwi.

Zwierzogród: Out of the WoodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz