rozdział X

120 19 5
                                    

Dzisiaj dodaję już dziesiąty rozdział. Dziękuję wszystkim czytaczom, a szczególnie tym, który komentowali moją opowieść oraz dawali gwiazdki. Teraz przejdźmy już do przygód naszej sułtanki Ayse. 

**********************************************************

Był piękny, wiosenny dzień. Sułtanka Ayse siedziała w ogrodzie ze swoją przybraną córeczką. Wszyscy wiedzą, że mają ją traktować jakby była jej prawdziwą córką. W końcu jest to sułtanka Mihrimah. Rano pałac opuściła sułtanka Handan. Teraz panował tan spokój. Sułtan chciał znowu wyjechać na wojnę. Był już przed pałacem. Wyjechał ponownie na wojnę zdobyć ten upragniony Rzym. Wieczorem Ayse wróciła do pałacu. Poszła do hamamu. Umyła się i wróciła do komnaty. Położyła się spać. Rankiem źle się czuła. Bolał ją brzuch i głowa. Było jej niedobrze. Zawołała sługę. Ona przyniosła sułtance mała, niebieską miseczkę. Ayse puściła do niej pawia. Po chwili zjawiła się medyczka. Po objawach obawiała się, że ktoś ją otruł. Dla pewności zbadała ją. Nie wykryła nic innego, więc została przy otruciu. Lecz po długim zastanowieniu przypomniała sobie, że te objawy mają kobiety brzemienne. Wezwała akuszerkę. Ona zbadała sułtankę. Okazało się, że rzeczywiście kobieta jest w ciąży. Bardzo się cieszyła. Sułtanka ubrała się i uczesała. Założyła również kolczyki i kolię. Do tego włożyła pierścień. Siedziała w komnacie i czytała książę. Później drzwi od komnaty otworzyły się. Ayse zastała w drzwiach sułtankę Ranę. W pałacu nie było sułtana, więc Rana udała się Ayse. Wzięła świecznik stojący najbliżej i uderzyła nim sułtankę. Ta straciła przytomność i upadła. Z tyłu głowy leciała jej krew. Zawsze jak sułtan wyjeżdżał na wojnę coś złego musiało się stać. Sługa sułtanki usłyszała  jakieś hałasy. Wyszła i zobaczyła leżącą Ayse oraz  stojącą nad nią Ranę trzymającą zakrwawiony świecznik. Zawołała strażników. Jednemu kazała wezwać medyczkę, a drugiemu powiadomić sułtankę Beyhan. A sama zajęła się płaczącą dwulatką. Po chwili zjawiła się sułtanka Beyhan. Kazała strażnikom wtrącić Ranę do lochu. Oni w mgnieniu oka wykonali jej rozkaz. Później przybyła medyczka. Zajęła się sułtanką. Po badaniu rzekła do sułtanki Beyhan. 

- Pani, niestety sułtanka Ayse straciła dziecko. Moje kondolencje. Ale dzięki bogu wyjdzie z tego. 

- Całe szczęście, ze z tego wyjdzie. Ale będzie bardzo rozpaczać po ponownej stracie dziecka. 

Następnego dnia Ayse ocknęła się.

- Witaj kochanie.

- Matko co z moim dzieckiem?

- Dobrze, że już się ocknęłaś. 

- Matko co z moim dzieckiem?

- Jak się czujesz?

- Matko powiedź mi w końcu co z moi dzieckiem!

- Kochanie nie wiem jak ci to powiedzieć.

- Ono nie żyję!?

- Spokojnie.

- Matko odpowiedź! - krzyknęła we łzach. 

- Tak. Niestety kochanie.

- Znowu straciłam dziecko! Ja już chyba nigdy nie urodzę!

- Nawet tak nie mów kochanie. Przecież masz Mihrimah.

- Na szczęście ją mam. 

- Chcesz żeby do ciebie przyszła?

-  Tak. 

Sułtanka Beyhan rozkazała przynieść swoją przybraną wnuczkę. Sługa przyniosła ją i wręczyła sułtance. Ona zaś podała ją córce. Ayse przytuliła malutką, zaśpiewała kołysankę i ululała. 



Ayse sultanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz