-Cześć, byłem pewien, że jednak nie przyjdziesz-przeczesał dłonią swoje włosy. Tyler nic nie odpowiedział tylko spojrzał na niego i pokręcił głową. Odwrócił się do niego plecami i wskazał łokciem by poszli bardziej w głąb lasu. Dun skwitował propozycję chłopaka i udali się w tamtym kierunku. Nie było trudno o nic zahaczyć, ponieważ jedynym światłem był blask księżyca. Po jakimś czasie maszerowania dotarli do małego strumyczka. Były również pnie ściętych drzew na których można było usiąść. Tyler na jednym zasiadł pokazując towarzyszowi by zrobił to samo. Wtedy brunet się odezwał.
-Też myślałem, że nie przyjdę. Ale jak już jestem to powiedź mi, co ty dokładnie ode mnie chcesz?-zakrył twarz dłońmi i wyczekiwał odpowiedzi. Dun wypuścił głośno powietrze.
-Chciałem cię poznać, pogadać. Tak po prostu-chłopak z różową czupryną mówił każde słowo coraz ciszej jakby bał się, że kogoś urazi swoim głosem.
-Tyler Joseph już poznałeś i pogadałeś wystarczy ci?-mówiąc to podniósł swoją osobę z pnia i ruszył w drogę powrotną. Drugi chłopak wyprzedził go podając rękę.
-Josh Dun miło mi poznać. I nie, nie wystarczy-brunet potrząsną dłonią drugiego. W jego głowie rozbrzmiał głos "Masz pecha co do takich osób". Zgodził się z nim bezzwłocznie. I poruszał się dalej w przód, Dun dotrzymywał mu kroku. Szli w ciszy która w ogóle im nie przeszkadzała. Gdy byli już przy głównej drodze gdzie każdy miał iść w swoją stronę różowo włosy zawarł głos.
-Miło było, mam nadzieje, że się szybko spotkamy-na koniec swojej wypowiedzi spojrzał Tylerowi w oczy, on zaś skiną głową i udał się w stronę swojego domu. Już zmęczony nawet nie miał sił się przebrać. Rzucił się na łóżko i szybko zasną, lecz ten spokojny sen nie trwał długo. Zaczęły śnić mu się koszmary, obudził się cały zlany potem. Wiedział, że nie ma sensu z powrotem zasypiać. Poszedł pod prysznic by ochłonąć i położył się z powrotem rozmyślając o wcześniejszym spotkaniu.
###
Ponad trzy godziny siedzenia ale jest ^^ Mam nadzieje, że się podoba.
