Karetka przyjechała naprawdę szybko. Tyler łkał nad bezwładnym ciałem swojego chłopaka. Oddzielili ich od siebie. Josh'a położyli na nosze które włożyli do pojazdu. Niestety młodszy nie mógł jechać z nimi. Więc automatycznie po usłyszeniu tych słów zaczął biec w kierunku szpitala. Biegł ile miał sił. Nie zwracał uwagi na piekący ból w płucach. Na to, że ma nogi jak z waty. Po prostu chciał być już przy Josh'u. Jeszcze pod czas tego zastanawiał się co by było jakby kazał mu zostać z nim lub... Łzy ciekły jeszcze bardziej po jego zaczerwienionych z wysiłku policzkach. Ludzie patrzyli na niego ze zdziwieniem. No rzadko spotyka cię biegnącego człowieka zalanego łzami. Oczywiście Tyler w tej chwili nie zwracał na nich uwagi. Gdy był już przed wejściem do szpitala otarł łzy z twarzy i wszedł. Rozejrzał się i podszedł do recepcji.
-D-dzień dobry, przywieźli tutaj chłopaka nie dawno, mogła by mi pani powiedzieć w której sali jest?-spojrzała na niego zza swoich okularów.
-A Pan dla niego jest?-i tutaj Tyler rzucił pierwszy tekst co mu do głowy wpadł.
-Narzeczonym...-kobieta zwróciła swój wzrok na niego i zrobiła zniesmaczoną minę.
-Dobrze, a więc jest na drugim piętrze w sali numer 21-Joseph podziękował i udał się do sali. Gdy do niej wszedł zobaczył Josh'a który był nieprzytomny i z zabandażowaną głową. Usiadł obok niego na krześle, chwycił za dłoń i ponowne zaczął płakać. Po kilku minutach wszedł lekarz.
-Dzień dobry. Kim Pan jest?
-Tyler Joseph-podał mu dłoń a lekarz ją uścisną.
-A więc Panie Joseph pański-tu się brunet wtrącił-Narzeczony-lekarz nie zwrócił znacznej uwagi na to co Tyler powiedział i przeglądał papiery które trzymał w ręce-Zatem pański narzeczony...
###
Szaleje tym razem z rozdziałami heh... Tak wiem, że będziecie się domyślać co tam będzie. No cóż bywa. Zostawcie gwiazdeczkę i komentarz jak się podobało ^^
