Epizod *33*

255 32 18
                                        

Karetka przyjechała naprawdę szybko. Tyler łkał nad bezwładnym ciałem swojego chłopaka. Oddzielili ich od siebie. Josh'a położyli na nosze które włożyli do pojazdu. Niestety młodszy nie mógł jechać z nimi. Więc automatycznie po usłyszeniu tych słów zaczął biec w kierunku szpitala. Biegł ile miał sił. Nie zwracał uwagi na piekący ból w płucach. Na to, że ma nogi jak z waty. Po prostu chciał być już przy Josh'u. Jeszcze pod czas tego zastanawiał się co by było jakby kazał mu zostać z nim lub... Łzy ciekły jeszcze bardziej po jego zaczerwienionych z wysiłku policzkach. Ludzie patrzyli na niego ze zdziwieniem. No rzadko spotyka cię biegnącego człowieka zalanego łzami. Oczywiście Tyler w tej chwili nie zwracał na nich uwagi. Gdy był już przed wejściem do szpitala otarł łzy z twarzy i wszedł. Rozejrzał się i podszedł do recepcji.

-D-dzień dobry, przywieźli tutaj chłopaka nie dawno, mogła by mi pani powiedzieć w której sali jest?-spojrzała na niego zza swoich okularów.

-A Pan dla niego jest?-i tutaj Tyler rzucił pierwszy tekst co mu do głowy wpadł.

-Narzeczonym...-kobieta zwróciła swój wzrok na niego i zrobiła zniesmaczoną minę.

-Dobrze, a więc jest na drugim piętrze w sali numer 21-Joseph podziękował i udał się do sali. Gdy do niej wszedł zobaczył Josh'a który był nieprzytomny i z zabandażowaną głową. Usiadł obok niego na krześle, chwycił za dłoń i ponowne zaczął płakać. Po kilku minutach wszedł lekarz.

-Dzień dobry. Kim Pan jest?

-Tyler Joseph-podał mu dłoń a lekarz ją uścisną. 

-A więc Panie Joseph pański-tu się brunet wtrącił-Narzeczony-lekarz nie zwrócił znacznej uwagi na to co Tyler powiedział i przeglądał papiery które trzymał w ręce-Zatem pański narzeczony...



###


Szaleje tym razem z rozdziałami heh... Tak wiem, że będziecie się domyślać co tam będzie. No cóż bywa. Zostawcie gwiazdeczkę i komentarz jak się podobało ^^

My kik story // JoshlerWhere stories live. Discover now