Tyler biegał po domu szukając swoich ulubionych i najwygodniejszych ubrań. Gdy zebrał kompletny strój udał się do łazienki by wziąć prysznic. Po wykonaniu (jego zdaniem) bardzo ważnych czynności okazało się, że ma jeszcze godzinę wolnego czasu. Więc usiadł na kanapie i oglądał telewizję. Niedługo po załączeniu urządzenia dobiegł go dźwięk wiadomości. W czasie szybszym niż to przypuszczał znalazł się przy telefonie. Z wielkim uśmiechem odblokował telefon. Był w stu procentach pewien, że to Josh. Ale gdy wyświetlił numer miał wyrzuty zam do siebie, że nie zmienił numeru.
??? : Przepraszam cię, że tak z dnia na dzień zerwałam kontakty. Nie chciałam tego i to bardzo. Mam nadzieje, że dobrze ci się wiedzie. Odkąd dowiedziałam się, że wyjechałeś myślę o tobie. Nie wiem sama dlaczego. Bardzo chciała bym się spotkać i wszystko wyjaśnić. Nawet twoi rodzicie mnie nienawidzą i nie dziwię się. Jestem podła to fakt. Ale naprawdę przepraszam.
Ja : Możemy się kiedyś spotkać ale na nic nie licz...
??? : Dziękuje chociaż za taką szansę.
Ja : Odezwę się jak będę miał czas...
Tyler widział, że to spotkanie nie będzie należało do najmilszych. Myślał o tym co działo się te kilka lat temu. Na szczęście z zamyśleń wyrwało go pukanie do drzwi. Ponowny uśmiech wkradł się na usta Josepha. Poszedł je otworzyć a w progu stał różowo włosy.
-Hej kochanie- Dun pocałował młodszego w policzek na co tamten się lekko zarumienił.
-No to chodź idziemy...
###
Ta da!!! Miał być wcześniej i całkowicie inaczej napisany ale cóż mam swoje humorki ;-; Dużo złych rzeczy u mnie się ostatnio dzieje. Mam wiecznego doła a tutaj mam napisać coś happy... Lekko nie wykonalne ;-; Ale mam nadzieje, że się podobało ^^ PS: Polecam "Mały książę" tak wiem to lektura szkolna ale jest zajebista XD