-No to jedziemy- samochód ruszył, a oni rozmawiali o wszelkich różnościach. Ich podróż trwała dosyć długo ponieważ miejsce było oddalone o kilkaset kilometrów. Josh w którymś momencie zasnął. Joseph co jakiś czas zerkał w jego stronę ciesząc oczy widokiem uroczego chłopaka. Gdy byli na miejscu brunet wysiadł z samochodu. Poszedł na drugą stronę pojazdu otworzył drzwi i lekkimi szturchnięciami próbował obudzić Josha. Po kilku sekundach jego poczynania miały efekt ponieważ Dun otworzył oczy i uśmiechną się lekko w stronę bruneta. Wysiadł powoli, gdy rozpoczął rozglądanie się wokół jego usta wygięły się w jeszcze większy uśmiech. Znajdowali się przed jednym z ogrodów botanicznych który uwielbiał. Joseph podszedł do niego i przytulił go delikatnie od tyłu i pocałował w ramię.
-Podoba się? -szeptał do jego ucha.
-Oczywiście wiesz, że w środku mają taką małą polankę na której można posiedzieć?-mówił z entuzjazmem i patrzył wciąż przed siebie.
-Owszem wiem, i tam się kierujemy-chwycił swojego towarzysza za dłoń i splótł ich palce razem ciągnąc go lekko za sobą. Starszy bez żadnego sprzeciwu pomaszerował za nim. Gdy byli już na polanie Josh aż się zatrzymał. Było tam pięknie. Wszystko wymarzone. Malutka scena na której był malutki zespół grający jakieś randomowe wolne piosenki. Był również stolik z ich kolacją. Tyler podszedł bliżej tym rzeczą i zaprosił gestem ręki Josha na jego krzesło. Czas mijał im bardzo miło, sympatycznie. Po zjedzonym posiłku Tyler wstał z miejsca i podszedł do miejsca starszego. Uśmiechną się lekko sięgną do swojej kieszeni. W tym czasie w tle grali Heart On Fire. Uklęknął przed nim.
-Joshua William Dun, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na tym świecie?-Josh nachylił się nad nim i dał swoje dłonie na jego ramiona, zaczął nim trząść i krzyczeć.
-Tyler obudź się!!!-zdezorientowany chłopak zamrugał kilka razy. I zobaczył przed sobą blondynkę.
###
Może ja zostawię to bez komentarza i... Róbcie co chcecie. =^.^=