Epizod *28*

344 43 2
                                        

-No to chodź idziemy-Dun złapał za dłoń bruneta i zaprowadził go do samochodu. Zajęli swoje miejsca i ruszyli w dosyć długą drogę. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Czuli się niesamowicie w swoim towarzystwie. Tyler nie był tak szczęśliwy od czasu...

-Tyjo a jak z twoją przeszłością???-Josh zadał jak najbardziej niekomfortowe pytanie Josephowi jakie mógł sobie wyobrazić. 

-Emmm... Możemy to pytanie przełożyć na kiedy indziej???-mówił speszony. Różowo włosy położył swoją dłoń na kolanie młodszego i lekko pomasował. 

-Jeśli tylko chcesz. Popatrz jesteśmy już w połowie niespodzianki- zatrzymał samochód przed wzgórzem które nie należało do małych ani dużych. 

-I my mamy wejść tam na górę?-Tyler wydusił z lekkim przerażeniem.

-Spokojnie będziemy tam zanim się zorientujesz-wdrapanie tam zajęło im około czterdziestu minut. Ale mina młodszego była bezcenna gdy zobaczył co czeka go na szczycie. Było tam ogromne drzewo na którym były porozwieszane lampiony które świeciły różnymi kolorami. Można było je ujrzeć ponieważ było już trochę ciemno. Pod nim znajdował się koc a na nim koszyk. Joseph miał łzy w oczach. Był w niebo wzięty. 

-I co podoba ci się-Josh nie zdążył nic zrobić kiedy poczuł, że leży na ziemi przygnieciony przez Tylera który się do niego przytula. Oddał uścisk i ucałował go w czółko. Po chwili młodszy podniósł się oczywiście z wymalowanym rumieńcem na twarzy. Pomógł różowo włosemu wstać z ziemi. 

-To co  idziemy coś zjeść-Dun wskazał na koszyk, a brunet przytaknął. Po spożyciu prawe wszystkiego co było możliwe postanowili położyć się i wpatrywać się w niebo. Akurat to robili w ciszy. Po prostu cieszyli się swoją obecnością o tym wszystkim. 

-Tyler mam pytanie-zaczął trochę poddenerwowanym głosem. 

-Co się stało?-spojrzał na niego i podniósł się do pozycji siedzącej. Po chwili Josh zrobił to samo.

-Emmm... Gdybym ci coś teraz wyznał i zadał dla mnie bardzo ważnie pytanie, nie uciekłbyś?-mówiąc to chwycił dłonie młodszego. Ten zaś kiwną głową na znak by kontynuował.

-Ohhh... Okej. Tyler.... Ja... Kocham cię. Od momentu kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem. Dziwne, byłem w tedy jeszcze w związku. Ale nic mi to nie robiło. Obserwowałem cię widziałem jak cierpisz, za twoimi plecami próbowałem cię chronić. Robiłem co w mojej mocy żebyś był szczęśliwy. Wszyscy moi znajomi wyśmiewali się ze mnie, że uganiam się za taką ofiarą... Opowiedzieli mi co ci zrobili, w tedy nie wytrzymałem i... A z resztą. Do teraz pamiętają, że mają cię traktować jak Boga lub anioła. Bo nimi jesteś-W tym momencie Josh był cały w rumieńcach-Tyler czy chciałbyś zostać moim chłopakiem?-popatrzył mu prosto w oczy. Joseph widział w nich nadzieje, miłość, troskę. Po tym co usłyszał wiedział, że zawdzięcza mu dużo ale również wie, że również go kocha. Wtedy sam nie wytrzymał i namiętnie wbił się w usta Dun'a. Starszy przerwał.

-Czyli to ma znaczyć tak?-uśmiechną się szczerze i kontynuował.


###



Nie umiem pisać romantycznych rzeczy jak widać powyżej XP... Mam pytanko. Chcielibyście takie 10 faktów o opowiadaniu? Napisała bym je na końcu następnego rozdziału. Jeśli tak to piszcie w komentarzach. Aaaa... I mam nadzieje, że się podobało ^^ 

My kik story // JoshlerWhere stories live. Discover now