Kiedy wszyscy się uspokoili, w przypadku innych rozmrozili, Zuko wziął na ręce wykończoną Yūki. Na początku nie chciała się zgodzić, ale szybko zrozumiała, że nie da rady iść o własnych siłach. Toph nadal była ,,nieprzytomna''. Katara również nie czuła się najlepiej, dlatego Aang podtrzymywał ją aby nie upadła.
W takim składzie, powlekli się w stronę pałacu królewskiego. Kiedy wyszli z więzienia i Yūki zobaczyła niebo, nie mogła złapać oddechu. Z oczu zaczęły jej płynąć słone łzy.─ Mamy dzisiaj piękną noc, nieprawdaż? ─ dziewczyna nie mogła wydobyć z siebie głosu, więc tylko kiwnęła głową na zgodę. Zuko wiedział co jest przyczyną tej reakcji. Po chwili odezwał się szeptem. ─ Długo ich nie widziałaś? Gwiazd?
─ Tak... ─ odpowiedziała cicho. ─ Mam wrażenie, że mrugają do mnie na pocieszenie. Mówią ,,Nie martw się Yūki, teraz będzie już tylko lepiej'', ale ja im nie wierzę. Już dawno straciłam nadzieję...
Obydwoje zamilkli, każde zatopione w swoich myślach. Nikt nic nie mówił. Panowała cisza, zmącona jedynie chrzęstem ich butów na skalistym podłożu.
Gwiazdy zaczęły powoli gasnąć, jakby ktoś je zdmuchiwał, niczym świeczki. Niebo zaczęło być coraz bardziej szare, kiedy dochodzili do pałacu. Strażnicy bez słowa otworzyli bramę i wpuścili ich do środka. Przyjaciele przeszli przez ciemny ogród, by po chwili wejść do wielkiego pałacu.
Katara, nie zważając na zmęczenie, rozkazała służbie zanieść Toph i Yūki do pustego pokoju na piętrze. W środku znajdowały się już dwie, przygotowane wcześniej, maty na których zostały położone śpiące dziewczyny. Obok każdej z nich leżała wielka misa, wypełniona po brzegi wodą. Katara przez chwilę oddychała przez nos, aby uspokoić serce i umysł. Po chwili zaczęła leczyć Toph, która wymagała szybkiej pomocy.Wykonywała delikatne ruchy rękoma. Na początku nic się nie działo, ale po sekundzie woda z miski zaczęła się podnosić i zakręcać. Dziewczyna zciągnęła brwi i ze skupieniem przeciągnęła płyn w swoją stronę, by wsiąknęła w ciało małej dziewczynki. Głowa Toph zaczęła świecić na niebiesko. To znak, że wszystko dobrze się leczy. Jej twarz od razu się wypogadza. Nie budzi się nawet na sekundę.
Kuracja trwała jeszcze parę minut, po czym Katara odwróciła się w stronę drugiej pacjentki. Dziewczyna powtórzyła czynność, z tym, że zrobiła to kilka razy. Wszystkie zadrapania, siniaki i krwiaki znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Niestety złamanego nadgarstka Katara nie dała rady wyleczyć. Postanowiła jedynie usztywnić go i obandażować czystym płótnem. Po zakończeniu wszystkich czynności, służba z powrotem przyszła i zabrała dziewczyny do odpowiednich pokoi. Wszystkim należała się duża porcja zdrowego i spokojnego snu, po tak pełnej wrażeń, nocy.
~ ○ ~
Dziewczyna obudziła się z krzykiem na ustach. Podniosła się do pozycji siedzącej. Rozbieganym ze strachu wzrokiem, zaczęła szukać wskazówki, która pomogłaby jej dowiedzieć się gdzie się znajduje. Niestety w mroku, który zalewał pokój, niewiele było widać. Tu i ówdzie można dostrzec niewyraźny zarys mebli.
Gdzie do diabła, się znajduje, myślała gorączkowo. Niezbyt dobrze pamiętała ostatnie parę godzin. Wydawały jej się bardziej snem niż rzeczywistością. Ale nieznany pokój stanowił niezbity dowód na prawdziwość wczorajszych wydarzeń. Chociaż równie dobrze mógł to być kolejny podstęp Ozai'a.
Dreszcze przeszły jej po plecach, kiedy przypomniała sobie swój koszmar. Załkała cicho i ukryła twarz w dłoniach. Co noc to samo. Co noc budziła się z krzykiem i nie mogła zasnąć. Ciemność jeszcze bardziej potęgowała jej strach.Zaczęła płakać jeszcze głośniej. Nie usłyszała skrzypnięcia otwieranych drzwi. Ktoś, na palcach, podszedł do łóżka na którym leżała skulona. Dziewczyna dowiedziała się o wizycie nieproszonego gościa, dopiero w chwili, gdy pod nim ugiął się materac. W sekundę się opanowała. Na twarz przywołała beznamiętny wyraz twarzy, który wyćwiczyła do perfekcji podczas niezliczonych ,,sesji'' z Ozai'em, po czym podniosła głowę.
Przed nią siedział chłopak, z zatroskaną miną. Połowa jego twarzy ginęła w mroku. Na lewej, widocznej części, miał olbrzymią, czerwoną bliznę. Przypomniała sobie, że widziała go w więzieniu. Tylko jak miał na imię... Suko... Sokka, nie tak miał na imię ten drugi... Zuko... Tak. To jest to imię. Była tego pewna. Przez chwilę siedzieli w milczeniu. Chłopak w końcu przerwał ciszę.─ Wszystko dobrze Yūki? Usłyszałem krzyk i... ─ zamilkł zawstydzony. Co niby miał powiedzieć. Po chwili dodał ze wzrokiem wbitym w swoje ręce. ─ Po pałacu dobrze niosą się dźwięki.
─ Tak, wszystko w porządku ─ odparła chłodno, nie zmieniając wyrazu twarzy. ─ Nic się nie stało. Coś jeszcze?
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Chłopak był zdziwiony jej nieprzyjaznym tonem. Co zrobił nie tak? Zuko popatrzył na nią z wyższością i równie chłodnym tonem odpowiedział.
─ Nie. Ale radził bym się wykąpać, twój... yyy... zapach, mógłby zostać wykorzystany jako bomba biologiczna ─ po czym wyszedł, nawet nie oglądając się za siebie. Gdyby wzrok mógł zabijać, chłopak leżałby martwy od dobrych paru minut.
Kiedy tylko drzwi zamknęły się za Zuko, dziewczyna odetchnęła z ulgą. Nareszcie mogła swobodnie płakać. Po paru minutach głośnego szlochu, łzy się skończyły, tak jak i chwila słabości Yūki. Dziewczyna nadal czuła się fatalnie, dlatego postanowiła położyć się jeszcze do łóżka. Miała nadzieję, że uda jej się przespać jeszcze parę godzin bez koszmarów.
Nie wiedziała, że pod drzwiami nadal ktoś stał. I słyszał jej płacz. Zuko miał ogromne wyrzuty sumienia. Chłopak jednak bał się czegoś bardziej. Reakcji Yūki na informację, że jest synem Ozai'a. Człowieka, który sprawił jej tyle bólu. Człowieka, który zniszczył jej życie.
![](https://img.wattpad.com/cover/82330212-288-k890432.jpg)
CZYTASZ
Ostatni Mag Powietrza
FanfictionPo pokonaniu ojca, Władcy Ognia Ozaia i uratowaniu świata przed strasznym końcem, Zuko próbuje zająć się odbudową zniszczonego przez dyktatorskie rządy kraju. Los zdaje się mieć jednak inne plany. Na horyzoncie pojawiają się ciemne chmury. Nowe zag...