Rozdział 19

1.5K 105 10
                                    

Badanie trwało już ponad godzinę, a Zuko coraz bardziej się niecierpliwił. Nerwowo chodził po wyłożonym mahoniowym drewnem parkiecie. Było tyle rzeczy do zrobienia, a on siedział w tym zakadzonym domku wariatów. Powiedzieć, że nie lubił medyków, byłoby dużym niedopowiedzeniem. On ich wręcz nie znosił. Zwykle byli to starzy i zrzędliwi mężczyźni, uważający się za najmądrzejszych i najważniejszych ludzi na świecie ─ nie licząc oczywiście Katary, którą była jedną z najlepszych osób jakich chłopak kiedykolwiek spotkał w swoim krótkim acz nad wyraz emocjonującym życiu.

Szybko jednak odpędził te myśli, wiedząc, że nie raz ci okropni straci uratowali go od śmierci. Pomimo ich paskudnego obejścia i charakterów, należał się im szacunek. Chłopak zatrzymał się na chwilę na środku korytarza, rzucając spojrzenie śpiącej Yūki. Dziewczyna siedziała po turecku z głową opartą na ręce. Była w tym momencie tak spokojna i bezbronna. Zuko miał ochotę obronić ją przed całym światem i jego bólem, byleby tylko pozostała w tym beztroskim stanie. Chłopak z westchnieniem opadł na podłogę naprzeciwko dziewczyny.

Jej ciemne włosy, które Yūki kazała sobie co chwilę skracać, sięgały za łopatki. W słabym świetle, panującym na korytarzu miały kolor głębokiego hebanu. Drzemała z lekko rozchylonymi ustami. Jej klatka piersiowa równomiernie unosiła się i opadała przy akompaniamencie cichego oddechu. Wyglądała tak niezwykle słodko...

Nie, stop, nie myśl o tym, skarcił się w myślach Zuko. Ona cię nawet nie lubi. Chłopak zwiesił smętnie głowę. Gdyby tylko mógł cofnąć czas, może wszystko potoczyłoby się inaczej... Nastolatek, gwałtownie podniósł głowę i odchrząknął zażenowany, rumieniąc się delikatnie. Dlaczego w taki sposób myśli, co do diabła się z nim dzieje. Katara pewnie powiedziałaby, że to m...

W tym samym momencie Yūki powoli otworzyła zaspane oczy. Obudzona nagle przez niezbyt ciche chrząkniecie, nie do końca widziała, gdzie się znajduje.

─ Zuko...? ─ zapytała cicho z lekko zachrypniętym głosem. ─ Co się dzieje? Z Shan wszystko w porządku?

─ Nie, nic się nie dzieje, a co do twojej... przyjaciółki to na razie nie wiadomo ─ odparł szybko, korzystając z faktu, że nadal była lekko nieprzytomna i nie do końca zdawała sobie sprawę, że z nim rozmawia. ─ A jak ty się czujesz?

─ W miarę okej, chociaż trochę strzyka mi w karku. ­─ Uśmiechnęła się ledwo dostrzegalnie, przymykając oczy i rozmasowując kark. Po chwili jednak zamarła i powoli otworzyła oczy, które od razu stały się lodowato zimne. Zanim jednak zdążyła choćby otworzyć usta, Zuko się odezwał.

─ Proszę cię, możemy znowu rozmawiać tak jak wcześniej? Czemu tak bardzo mnie nienawidzisz?

Między nimi zapadła niezręczna cisza. Właśnie wtedy, Yūki zrobiła najbardziej niespodziewaną rzecz. Zuko przymknął oczy gotowy na krzyk lub wredną odzywkę, ale do jego uszy dobiegł piękny dźwięk. Dziewczyna się śmiała. Ale nie wrednie czy kpiąco, tylko najzwyklejszym, szczerym śmiechem.

─ Zuko, przecież my nigdy normalnie nie rozmawialiśmy ─ odezwała się po chwili spokojnie i cicho. Dla chłopaka to było jak policzek. Jej spojrzenie było wręcz czułe, kiedy zaskoczony Zuko nawiązał z nią kontakt wzrokowy. ─ Nie wiem w jaki sposób... doszedłeś do takiego wniosku... ale...

Dziewczyna urwała, nie wiedząc co jeszcze mogłaby dodać. Zuko znowu opuścił głowę. Czuł się zraniony, ale było mu także głupio. Przed chwilą prawie wyznał Yūki, że mu się podoba, a ona go wyśmiała. Kim trzeba być, żeby być tak okrutnym?

Jednak w swoim zawstydzeniu Zuko nie dostrzegł kilku bardzo ważnych rzeczy. Tego, że dziewczynie głos się załamywał kiedy mówiła te bolesne słowa. Nie widział żalu i smutku, który ogarnął jej oczy. Nie słyszał przyspieszonego bicia serca magiczki, kiedy odważył się wyrazić swoje nadzieje. Ale przede wszystkim nie wiedział, że Yūki nie potrafiła otworzyć się na uczucia i ta reakcja była jej swoistą, niedającą się przezwyciężyć obroną.

Ostatni Mag PowietrzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz