Dziewczyna raptowanie otworzyła oczy. Przez chwilę nie mogła sobie przypomnieć co robi w tym miejscu. Dookoła panowały nieprzeniknione ciemności. Ona jednak nie potrzebowała światła, by zorientować, gdzie się znajduje. Znała każdy szczegół tej ohydnej, kamiennej celi na pamięć. W powietrzu unosił się nieprzyjemny i gryzący w nos zapach stęchlizny. Chropowate krawędzie kamieni pokrywających podłogę, drażniły dziewczynę i co chwila na nowo otwierały, dopiero co zaschnięte strupy oraz ranki. Cisza, panującą dookoła była przerywana, raz po raz, przez rytmiczne uderzenia kropel wody o posadzkę. Dziewczyna uspokoiła oddech. Znajdowała się tutaj od prawie miesiąca. Wtedy to porwali ją zamaskowani wojownicy w czerwonych strojach z symbolem lotosu. Mimo, że walczyła zaciekle, przeciwników było za dużo i w końcu musiała się poddać. Potem siłą zaciągnięto ją do celi, gdzie obecnie się znajdowała. Niestety nie miała bladego pojęcia dokąd ją zabrano, ponieważ miała zasłonięte wtedy oczy. Po pewnym czasie przyzwyczaiła się do panujących tu reguł oraz rozkładu dnia. Rano, a przynajmniej tak nazywała tę porę dnia, dostawała małą porcję owsianki. Codziennie ta sama, równie wodnista i obrzydliwa.
Po chwili dziewczyna usłyszała zgrzyt zamka i chlupot potrawy – jeśli można by było tak określić to paskudztwo. Szybko przesunęła się pod ścianę, szurając ciężkim łańcuchem spinającym jej nogi w kostkach, który był przypięty do ściany. Nauczona bolesnym doświadczeniem zdobytym na początku jej pobytu tutaj, miała świadomość, czym groziła opieszałość. Kiedy strażnik wszedł do środka, jedyne co dostrzegł to zarys skulonej postaci. Dziewczynie przez głowę przeleciała absurdalna myśl, aby spróbować uciec. Doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, że była tu trzymana tylko po to, aby jej porywacze mogli szantażować jej chłopaka. Zaraz jednak jej racjonalnie myślący mózg, przypomniał jej, że prawdopodobnie taki zryw skończyłby się dla niej nie najlepiej. Albo dla Sokki.
Strażnik, nie świadom tego, że w umyśle więźnia toczy się walka, ze znudzonym wyrazem twarzy postawił owsiankę i miskę wody na podłodze. Przez chwilę rozglądał się po celi w poszukiwaniu jakiś nie prawidłowości, ale kiedy niczego nie znalazł ani nie dostrzegł, wycofał się ostrożnie z pomieszczenia, twarzą do dziewczyny. Ostrożności nigdy za wiele, pomyślał z lekką irytacją. Nadal lekko zły na to, że jego kolega, który dzisiaj miał pełnić staż w więzieniu, a został przydzielony do innego zadania, kopnął miskę z jedzeniem, przez co połowa wylała się na kamienie. Kiedy zamknął za sobą drzwi, odetchnął z ulgą, to była ostatnia cela.
Tymczasem dziewczyna, po wyjściu mężczyzny, rzuciła się na jedzenie, niczym wygłodniałe zwierzę. To był jej jedyny posiłek w ciągu dnia. Porywacze prawdopodobnie uznali, że wystarczy trzymać ją przy życiu, w końcu jeśli umrze, czym mieliby szantażować chłopaka? Brunetka dłużej nie zastanawiała się nad tą sprawą. Pozwoliła swojemu mózgowi całkowicie skupić uwagę na spożywaniu posiłku.
Czasami była również zapraszana na oficjalne oraz „miłe" spotkania ze swoim gospodarzem, którego twarz zawsze była zasłonięta grubą i czerwoną tkaniną. Na środkowym paśmie, który zakrywał czoło znajdował się wyszyty symbol tej organizacji. Czarny Lotos. Jej członkowie uważali się za przeciwieństwo Białego Lotosu i pragnęli wyciągnąć oraz zdobyć jak najwięcej informacji, od każdego domniemanego wroga (w tym jej samej). Jej wizyty u Ważniaka, jak go nazywała, zawsze kończyły się jego wściekłością oraz skatowaniem dziewczyny. Jak dotąd nie odpowiedziała na prawie żadne pytania, a to tylko pogarszało jej sytuację. Wiedziała jednak, że bezpieczeństwo świata i ludzi w im żyjących jest ważniejsze od jej własnego.
Po skończonym posiłku, humor dziewczyny, zdecydowanie się poprawił. Chociaż dla ścisłości trzeba dodać, że niewiele. Raczej z totalnej rezygnacji w ponury spokój. Miała świadomość, że za około godzinę przyjdą po nią strażnicy, aby zabrać ją na przesłuchanie. Dlatego też oparła się plecami o kamienną ścianę i oczyściła umysł. Powoli podniosła rękę i założyła opadające jej na twarz włosy. Skrzywiła się, kiedy łańcuchy na jej przegubach nieprzyjemnie zazgrzytały. Zaczęła medytować, starając jak najlepiej przygotować się na to co nieuchronnie nadchodziło z każdą mijającą minutą.
Nawet nie zwróciła uwagi na upływ czasu, ani na dłonie, które brutalnie chwyciły ją pod ręce i gwałtownie poderwały na nogi. Sprawiała wrażenie nieobecnej duchem. Nieprzytomnym wzrokiem przejechała po wszystkich otaczających ją twarzach. Bez najmniejszego oporu z jej strony, została wyprowadzona, albo raczej wyciągnięta z celi. Dowódca oddziału, który codziennie ją eskortował, wyszczerzył zęby w uśmiechu. Bynajmniej nie był to pokrzepiający gest, raczej obskurny grymas.
─ Jak tam Suki? Gotowa na kolejną wizytę u Hónglián? ─ zapytał chrapliwym głosem, w którym pobrzmiewała szydercza nuta. Brunetka jednak nie odpowiedziała, próbując utrzymać swój stan umysły, jak najdłużej się da. Wysoki i barczysty mężczyzna tylko wzruszył ramionami i rozkazał swoim ludziom iść za nim. Dzięki temu dziewczyna widziała dokładnie krwawy tatuaż na jego karku, przedstawiający, zaskoczenie, Czerwony Lotos.~○~
─ Przykro mi Aang, ale nie potrafię jej pomóc ─ powiedziała Katara, jednocześnie wodząc zaniepokojonym spojrzeniem za Yūki. Dziewczyna zachowywała się irracjonalnie i całkowicie inaczej niż zwykle. Mówiąc prościej: zwariowała. Wyglądało to tak, jakby udawała jakiegoś denerwującego owada, a dźwięki jakie wydawała przypominały Appę podczas snu. Avatar ze znużeniem przetarł twarz dłonią i ciężko westchnął.
─ Jesteś pewna? Na sto procent? ─ zapytał z desperacją. Przez ostatnie półtora miesiąca bardzo polubił tę odizolowaną i wycofaną dziewczynę. Umiejętności Yūki, pomimo krótkiego okresu, były już naprawdę imponujące. Uczyła się chętnie i wchłaniała wiedzę niczym gąbka.
Katara pokręciła przecząco głową ze smutna miną. Aang zauważył w jej oczach poczucie winy. Szybko zmniejszył dzielącą ich odległość i przytulił mocno do siebie.
Słońce powoli zbliżało się do horyzontu, dzięki czemu wszystko dookoła oblewało pomarańczowe światło. Chłopak zastanawiał się w jaki sposób powiedzieć swojej dziewczynie o porwaniu Suki, ale nie miał pojęcia, jak powinien zacząć. W dodatku wydarzyła się ta sytuacja z Yūki, więc chłopak nie chciał zadać Katarze więcej bólu jednego dnia. Suki była jej najlepszą przyjaciółką i na pewno bardzo by cierpiała. Na razie musieli się skupić na problemie Yūki. Przez chwilę stali wtuleni w siebie, a Aang uspokajająco głaskał ją po ramieniu. Kiedy dziewczyna się uspokoiła odsunął ją od siebie na odległość ramienia i spojrzał prosto w oczy.
─ To nie jest twoja wina! Jasne? ─ Chłopak spojrzał na nią twardo, a Katara delikatnie skinęła głową, jasno dając do zrozumienia, że już się uspokoiła. ─ Ale nie wiem... Może jednak coś udało ci się ustalić?
─ Sama nie wiem ─ odparła ze zmarszczonymi brwiami. Wzięła głęboki oddech i odpowiedziała na pytanie. ─ Objawy są dziwne. Tak jakby postradała rozum. Rozpoznaje nas, ale jakby inaczej. Nie wiem, jak to opisać. Może w jej mózgu coś się zmieniło... Może się uderzyła... Albo... ─ przerwała raptownie i spojrzała na chłopaka z szeroko otwartymi oczami.
─ Albo?
─ Albo została otruta. ─ Aang spojrzał na dziewczynę ze zdumieniem. ─ Jej zachowanie w pewnym stopniu przypomina postawę Sokki, wtedy na pustyni, wtedy kiedy nas zostawiłeś...
─ Nawet mi nie przypominaj ─ powiedział chłopak, lekko zarumieniony z zażenowania, swoim ówczesnym zachowaniem. Katara jednak machnęła lekceważąco ręką.
─ Nie to miałam na myśli. Chodziło mi o fakt, że możesz tego nie pamiętać. Kiedy wróciłeś, było już późno i zachodziło słońce. W dodatku nie było cię od początku. ─ Dziewczyna zaczęła chodzić po pokoju ze zdenerwowania. ─ Niestety mogli podać Yūki coś o podobnych objawach, ale z innej rośliny. Objawy po tamtej truciźnie po prostu musiały „wywietrzeć", ale tu nie jestem pewna. Musimy iść z tym do Zuko. Trzeba sprowadzić dobrych uzdrowicieli, a nie początkujących, jak ja.
CZYTASZ
Ostatni Mag Powietrza
FanfictionPo pokonaniu ojca, Władcy Ognia Ozaia i uratowaniu świata przed strasznym końcem, Zuko próbuje zająć się odbudową zniszczonego przez dyktatorskie rządy kraju. Los zdaje się mieć jednak inne plany. Na horyzoncie pojawiają się ciemne chmury. Nowe zag...